- Zaczęło się jak nie mogłam znaleźć ulubionej bluzki – mówi Elżbieta. - W szafie sterty ciuchów. Pomyślałam, Boże po co mi to wszystko?
Potem zetknęła się z minimalizmem, bo jej koleżanka ograniczyła stan posiadania. Wiele z nas czuje podobne uczucie przytłoczenia i zmęczenia nadmiarem otaczających nas przedmiotów oraz konieczności ciągłego wyboru.
Przytłoczeni kulturą masową czujemy się zmuszeni do wyboru między pastą do zębów o właściwościach wybielających, a zapewniającą świeżość. Różnicy w składzie nie ma, jedynie w cenie. Decyzja jest trudna i w ten sposób kupujemy dwie. Ilość przedmiotów wokoło się powiększa. Konsumpcjonizm wymaga od nas ciągłego kupowania, nieważne czy się przyda czy nie.
- Kiedy sobie uświadomiłam, że mnie też to dotyka, postanowiłam, że dość, muszę się uwolnić – wspomina Elżbieta. - Początki były straszne, było mi wszystkiego szkoda. Ale postanowiłam być wolna.
Bo często nie zdajemy sobie sprawy z tego, że żyjemy w pułapce, jesteśmy osaczeni wytwarzaniem sztucznych potrzeb. Reklamy, media zachęcają nas do wymiany garderoby, mebli, męża... Gromadzimy w przedpokoju, na strychach, w piwnicach masę zbędnych rzeczy na zapas, na „od święta”, na ślub córki. Przywozimy pamiątki z wyjazdów, czasami szpetne i zupełnie zbędne.
- Zaczęłam od zbędnych „durnostojek”, nieistotnych pamiątek – mówi Elżbieta. - Najtrudniej było z garderobą, ale postanowiłam oddać nadmiar do domu pomocy społecznej. I to, że moje rzeczy, w dobrym stanie i markowe, ucieszą innych, dodało mi skrzydeł.
Bo pozbycie się pewnych rzeczy z naszego mieszkania może równać się także z odkurzeniem swojego życia. Zostaną tylko te przedmioty, które są dla nas najwartościowsze. Filozofia minimalizmu sprzyja zastanowieniu się, co jest dla nas najważniejsze. Pozwala uświadomić sobie czego pragniemy.
Dziś Elżbieta mówi, że może nie ma dokładnie stu rzeczy, ale jednej zasady się trzyma. Jeśli ma chęć kupić książkę, jedną musi komuś podarować. Dlatego zaczęła częściej chodzić do biblioteki. Z kupowania ubrań prawie zrezygnowała, bo zostawiła tylko te najlepsze. A kiedyś, jak wspomina, nie było tygodnia bez zakupu ciucha. Dziś dziwi się, że tak marnowała czas i pieniądze.
- Oszczędności mam zamiar przeznaczyć na podróże – uśmiecha się Elżbieta. - A jest już pokaźna sumka. Uznałam, że nie chcę mieć, chcę dużo zobaczyć, bo tego nikt nigdy mi nie odbierze.
Czytaj także Zalety wieku średniego