Partner: Logo KobietaXL.pl

Psychologowie zrobili badania, z których jednoznacznie wynika, że stosunek lekarza do pacjenta ma kolosalny wpływ na przebieg zdrowienia. Już sam pobyt w szpitalu to ogromny stres. Jeśli jednak lekarze traktują pacjenta przyjaźnie, są cierpliwi i uprzejmi, to taki chory szybciej wychodzi do domu ze szpitala, potrzebuje znacznie mniej leków. Tymczasem w polskich szpitalach ma się wrażenie, że nic nie wkurza lekarza tak, jak chory człowiek. I niestety wielu lekarzy nie jest w stanie pohamować swoich emocji.

Słowa często ranią dotkliwiej niż sztylet. Gniew, odwet ani rewanż to nie są narzędzia lekarskiego warsztatu. Brak panowania nad emocjami usprawiedliwia pacjenta, ale niemal zawsze dyskwalifikuje lekarza. Medyk nie może zapominać, że ma do czynienia z laikiem, dla którego to co się dzieje z jego organizmem nie jest niczym oczywistym. Pacjent nie wie co mu jest, może myśleć, że ciągły ból głowy to coś poważniejszego niż zwykła migrena. Lekarzowi nie wolno  wypowiedzieć słów, które w normalnych warunkach nie przeszłyby mu przez gardło. To właśnie lekarz ma cierpliwie czekać, aż potok słów ucichnie w ustach jego pacjenta. Niestety, ubolewam nad tym, ale tak nie jest. Mój ojciec, kiedy skończyłem medycynę powiedział: Uważaj, co mówisz, bo pacjent bardziej zapamięta to, co mu powiedziałeś, niż to co zrobiłeś. I jest to prawda, ale wielu moich kolegów to kompletnie nie interesuje. Ba, robi się nawet kursy „Jak postępować z trudnym pacjentem?”. Nie ma już ludzi chorych, to słowo zniknęło. Są wyłącznie pacjenci. Trudni albo roszczeniowi. Owszem, bywają i takie przypadki, ale lekarzowi nie wolno zapominać, że stoi przed nim chory człowiek.

Jednak zapominają nader często. Są opryskliwi, nieprzyjemni, niechętnie rozmawiają z chorymi. Dlaczego?

Bo o dostaniu się na studia medyczne decydują stopnie z matury. Nie ma żadnej rozmowy kwalifikacyjnej, żadnego testu. A kulturę osobistą wynosi się z domu. I albo ktoś jest uprzejmy, empatyczny, albo jest opryskliwym chamem. I ten ostatni nie powinien iść na studia lekarskie. Już sześćset lat temu Petrarka twierdził, że gdyby wziąć tysiąc ludzi cierpiących na tę samą chorobę i połowę z nich oddać w ręce lekarza, połowę zaś zostawić swojemu losowi, to ci ostatni mieliby lepsze szanse na wyzdrowienie. Przez wieki powtarzano, iż między dobrym a złym lekarzem różnica jest ogromna, lecz między złym lekarzem a brakiem lekarza nie ma różnicy żadnej. I w dużej mierze jest to niestety prawda. A dobry lekarz to nie tylko taki, który np. sprawnie operuje. To człowiek, który umie słuchać pacjenta i rozumie, w jakiej chory znajduje się sytuacji. Powtarzam – te cechy powinny być badane już u kandydatów na lekarzy. Wprowadzanie na studiach etyki, uczenia rozmów z pacjentem są śmieszne, bo dorosłego chama nikt nie jest w stanie naprawić.

Nie tylko o chamstwo chodzi. Niedawno lekarz, syn lekarza rozbił po pijanemu samochód. Przystoi to medykowi?

Nie przystoi. Ale ten młody człowiek już na studiach cieszył się opinią hulaki. Dlatego powinno się też eliminować z zawodu takich, którzy mają skłonności do alkoholu czy narkotyków. Tylko, że my żyjemy w kraju, w którym upadły wszelkie standardy moralne. Już jakiś czas temu świętej pamięci Lepper zapowiedział w sejmie, że Wersalu już więcej nie będzie. I nie ma, nie tylko w medycynie. Efekty widać gołym okiem. Ostatnio sam byłem u lekarza, wizyta trwała 20 minut z czego przez 17 minut pan doktor wgapiał się w monitor. Nie wiem, czy w ogóle mnie słuchał. I ja sam jestem lekarzem, to jak on traktuje przysłowiową kobietę z Pcimia?

Nie zabolało cię to?

Jasne, że zabolało. Tym bardziej boli, gdy widzę jak nawet lekarze, którzy kiedyś byli uprzejmi, nagle stali się grubiańscy. Ja wiem, że wpływ na ich zachowanie może mieć pozbawiona szlachetności rywalizacja na oddziale, albo mobbingowanie przez szefa. Ale to nie jest problem pacjenta.

Szefom lekarzy też nie przeszkadza chamstwo podwładnych...

Bo często sami też się tak zachowują. Obrośli w piórka, noszą głowy wyżej niż można unieść i wydaje im się, że są fachowcami co najmniej na miarę Religi. Pomyliły im się role. Zapomnieli, że powinni wobec chorego pełnić posługę, a nie robić łaskę, że go leczą. Wielu z nich ma dodatkowo poczucie nieomylności. Stąd takie, a nie inne traktowanie pacjenta. Ale podkreślam. Nie wszyscy są tacy. Kultury nie da się jednak wyuczyć. Trzeba ją wynieść w genach, z domu. Aczkolwiek można by było wymagać lepszego traktowania chorego, gdyby szły za tym jakiekolwiek sankcje. Nieuchronność kary. A nie ma takich instrumentów. Jesteśmy więc jako samorząd lekarski wobec problemu kompletnie bezradni.

A szkoda, bo badania pokazują, że empatia ze strony lekarza daje również wymierne efekty finansowe dla całego systemu. Byłoby więcej pieniędzy na nasze leczenie. Przecież to nie kto inni jak właśnie lekarze stale narzekają na brak środków. A tu, jak się okazuje, mogą w prosty i tani sposób przyczynić się do znacznych oszczędności. Nie stać ich jednak na to, wybierają zadzieranie nosa.

Wpływ empatii na skuteczność leczenia udowodniono już w wielu doktoratach. Fundamentalne są dwa pojęcia: placebo i nocebo. Pierwsze jest środkiem, które nie działa w ogóle lub działa słabo. Jeżeli pacjent wierzy lekarzowi, to nawet środek, który ma niezbyt silne działanie może być bardzo skuteczny, właśnie dzięki tej pozytywnej emocjonalnie otoczce. Szkoda, że część moich kolegów albo o tym nie wie, albo udaje, że tego nie widzi. Ale tak naprawdę to szkoda, że nikt w rodzinnym domu nie wpoił im poszanowania dla drugiego człowieka. Dlatego namawiam pacjentów, by przypominali lekarzom o zasadach dobrego wychowania i reagowali na ich zachowanie. Niech mówią wprost chamskim lekarzom, że nie życzą sobie takiego traktowania.

Rozmawiała: Magdalena Gorostiza


Czytaj także Chamstwo lekarza boli podwójnie

Tagi:

lekarz ,  lekarze ,  służba zdrowia ,  pacjent , 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót