Bo przecież kiedy byli w szpitalu z Jarkiem kilka dni wcześniej, nawet nie chcieli ich wpuścić do Magdy. Już po minach lekarzy dobrze wiedzieli, że sytuacja jest poważna.
- Nie odzywaliśmy się z mężem do siebie ani słowa – mówi Grażyna. – Bo co można powiedzieć w takim momencie?
A maj był taki piękny…
Ale najpierw zaczął się maj. Piękny jak rzadko kiedy. Długi weekend, cudowne lenistwo. Grażyna ze znajomymi bawiła się w Szerokiej. Rozmowy przy winie, cudowny wieczór. Wtedy Magda przyjechała z Warszawy. Prosto z dworca, z walizką wpadła po klucze. Weszła piękna, radosna, pełna życia. Grażyna aż nie mogła uwierzyć, że ma takie wspaniałe córki. Magda i Małgosia, cudowne, ukochane, JEJ dzieci!
Więc kiedy Magda wtedy weszła wnosząc ze sobą świeżość, energię i radość, która dana jest tylko młodym, wszyscy patrzyli na nią z zachwytem.
- Jaka ona piękna – szepnęła Grażynie przyjaciółka. A Grażyna? Była zwyczajnie szczęśliwa. Kochający mąż, dwie udane córki, czego więcej trzeba?
* * *
Kiedy siedziała przy Magdzie w szpitalu i patrzyła na jej alabastrową twarz, wydawało jej się, że córka tylko zasnęła na chwilę. Dotykała jej całego ciała, aby obudzić w niej energię, aby na powrót przywołać do życia.
- Proszę jej nie dotykać – wrzasnęła pielęgniarka. – Co pani robi, nie wolno!
- Nikt nie zabroni dotykać mi mojego dziecka – powiedziała wtedy Grażyna. I jeszcze lekarz był niezadowolony, że ludzie dzwonią i pytają o stan Magdy.
- Nie dają pracować – warczał na matkę.
Grażynie było zwyczajnie przykro.
Zawsze była zdolna
Magda, ich Madzia. Grażyna wiedziała, że urodziła niezwykłe dziecko. Kiedy poszła z Magdą do psychologa, by ułatwić jej wybór zawodu, odpowiedź była krótka – może robić co zechce. Jest wybitnie zdolna.
Magda wybrała ekonometrię na AGH w Krakowie. Bez problemu dostała się na studia, bez problemu zaliczyła sesję. Ale kiedy przyjechała po pierwszym semestrze do Lublina, zaczęła przedłużać ferie.
- Mamuś, nie chce wracać - powiedziała – Zrozumiałam jak ważne jest bycie w domu, razem z wami. Zostaję w domu.
Grażyna była zadowolona. Zawsze wyrzucała sobie, że starszą córkę traktuje zbyt surowo, że na więcej pozwala młodszej Małgosi. Że może Magda chciała wyjechać daleko z domu? A tu córka mówi, że marzy o powrocie! Magda przeniosła się na ekonomię do Lublina. Ale kiedy skończyła licencjat, Grażyna namówiła ją do zmiany uczelni.
- Prawie wypchnęłam ją z domu – wspomina. – Ale szkoda było jej potencjału. Zaczęła studia w szkole Koźmińskiego. Po dwóch miesiącach była szczęśliwa. Pokochała Warszawę, znalazła tam pracę. Wykorzystywała wszelkie możliwości, które dawała jej uczelnia.
* * *
Jak opisać ból, kiedy widzi się swoje dziecko pod respiratorem? Jak wyrazić takie uczucia? Grażyna mówi, że wtedy dusza się rozrywa. I nawet, gdy nie ma już siły na łzy, dusza dalej krzyczy.
Mamuś, jedziemy do znajomych
Ale jeszcze trwa tamten weekend i Grażyna jest na działce. Upaja się swoim szczęściem, bliskością rodziny. Podziwia swoje córki tryskające młodością, takie radosne, takie szczęśliwe. Magda oznajmia, że wybierają się ze znajomymi pod Parczew. Całusy na pożegnanie, wsiada do samochodu.
- Miałaś jakieś przeczucie, cokolwiek, jakiś znak, że cos może być nie tak? – pytam Grażynę.
Kręci głową.
- Nic, zero jakiekolwiek przeczucia – mówi. – Wiedziałam, że moje obie córki świetnie jeżdżą. Nie martwiłam się o Magdę.
To Małgosia dostała wiadomość o wypadku. Prowadził chłopak Magdy. Po córkę przyleciał helikopter.
- Nawet wtedy wierzyłam, że wszystko będzie dobrze – mówi Grażyna. – Sama miałam ciężki wypadek i wyszłam z niego bez szwanku. Nawet przez chwilę nie pomyślałam, że Magda może zginąć.
* * *
Twarze lekarzy mówią wszystko, nikt nie chce rozmawiać. Bąkają, że jest źle, operacja, stan krytyczny. Nie wpuszczają ich do Magdy. Bezsenna noc w domu. Milczenie. Wiara, że będzie dobrze. Bo serce Magdy bije mocno.
Kiedy przychodzi strach
Magda leży na szpitalnym łóżku. Piękna, gładka, bez skazy. Grażyna jest przy niej na okrągło. Wierzy, że stanie się cud.
- Ale lekarze nie dają nadziei – mówi. – Na mózgu jest krwiak, pobudzali Magdę do życia. Tylko serce jeszcze pracuje.
Więc patrzy na swoje dziecko i zaczyna się bać. Strach dławi, paraliżuje. Jest jeszcze rozpacz. Większa niż można ją opisać. Płacz, czuwanie, prośba o odwrócenie losu, wiara, niewiara, otępienie. Walić głowa o podłogę ,czy rzucać się na kolana i wznosić prośby do Boga?
- Mózg już nie żyje – tłumaczą lekarze Grażynie. – Pani córka odeszła.
* * *
Grażyna żyje między snem a jawą. Modli się, błaga o uzdrowienie Magdy. Ma wizje. Przychodzi błękitny indyjski Bóg, siada koło córki i wysyła w jej stronę życiodajne złote strumienie. Wlewa w ciało energię, ale omija część mózgu zajętą przez krwiak. I Grażyna zaczyna rozumieć, że lekarze mówią prawdę.
Możecie dać życie innej osobie
Lekarze mówią, że trzeba będzie podjąć decyzję o odłączeniu Magdy od respiratora. Już dwie komisje stwierdziły śmierć mózgu. Jeśli się zgodzą, można dać serce do przeszczepu. Kolejka jest długa, a Magda taka młoda i taka zdrowa…
Grażyna nie wie, co ma zrobić. A zreszta, czy w ogóle można wtedy myśleć? Czy wtedy liczy się czyjekolwiek inne życie? Grażyna załatwia kolejną komisję. Chce mieć absolutną pewność, że Magda odeszła. Jak o tym w ogóle mówić? Kto to zrozumie? Chyba tylko inna matka, która też straciła dziecko.
I wtedy przychodzi sen. Magda siedzi po turecku na łóżku. I mówi, że jest szczęśliwa, że podjęła decyzję. Prosi by uszanować jej wolę. Grażyna jest szczęśliwa, że córka wraca do zdrowia.
- Ale po przebudzeniu zrozumiałam, że Magda chce już odejść – mówi. – Że nie chce być tu dłużej.
* * *
To Jarek oddaje serce Magdy do przeszczepu. I choć to zawsze Grażyna podejmowała wszystkie decyzje w domu, tym razem to mąż powiedział, że trzeba się zgodzić.
- Zawsze mu ufałam, skoro tak czuje, to nie protestowałam – mówi Grażyna. – Wiem, że i Magda też by tego chciała.
Nie wie, do kogo trafiło serce jej córki i nie chce o tym wiedzieć. Niech służy jak najdłużej.
Żegnaj córeczko
Więc jeszcze pożegnali się z Magdą ostatni raz zanim aparatura miała przestać działać. Ostatni raz dotykała, całowała swoje dziecko. Piękne, ale już nieobecne. Jak Śpiąca Królewna, której niestety nikt nie obudzi. Cudu nie było. Był za to czas, który trudno ubrać w jakiekolwiek słowa.
Rozpacz, wściekłość, stupor. Pogrzeb, kwiaty, kondolencje. Grażyna dziś nie wie, jak to przeżyła. Przyjaciele, na których liczyła, pochowali się ze strachu. Odezwali się za to inni, którzy nie bali się jej cierpienia.
- Nie pytałam dlaczego ja, dlaczego mnie to spotkało – mówi Grażyna. – Pytałam, dlaczego właśnie ONA? Taka piękna, taka szczęśliwa.
Na nagrobku wygrawerowali napis „ Aniołem byłaś nam za życia, niech Cię Bóg wynagrodzi wieczną chwałą w niebie”
* * *
Warszawa. Likwidują mieszkanie Magdy. Każda rzecz przywołuje tęsknotę, ból w sercu nie do zniesienia. Współlokatorzy Magdy uciekli, nie byli w stanie tego wytrzymać.
Każdy wisiorek, sukienka, książka drąży otwartą ranę. Wracają do domu na dwa samochody. Grażyna jedzie z Małgosią. Wraca smutek, żal, rozpacz. Nagle wyrasta na niebie podwójna tęcza.
- To Magda dała nam znak, że jest szczęśliwa, że wszystko dobrze – mówi Grażyna. – I nagle poczułyśmy wielką ulgę.
Dziękuję, że byłaś
- Możesz mnie wziąć za wariatkę, ale ja wiem, że Magda jest blisko – mówi Grażyna. – Wiem, że jej dobrze, że nad nami czuwa.
Bo do Grażyny dzwonią przyjaciółki. I mówią, jak Magda im się śniła. Przekazują jej słowa, pozdrowienia. Czasami córka odwiedza we śnie matkę. Ale Grażyna czuje ją też na jawie. Nie zostawia torby na przednim siedzeniu samochodu, bo wie, że Magda często z nią jeździ. Czy pogodziła się ze śmiercią córki?
- Masz dwa wyjścia – mówi – Możesz mieć do końca życia pretensje do Boga, do całego świata, pogrążać się w żalu i żałobie. A możesz spojrzeć na to inaczej. Życie nam coś daje, ale potrafi też odebrać. Ja jestem wdzięczna, że miałam Magdę, że była z nami, że tak wiele nas nauczyła. I to jest droga, którą wybrałam. I z tego daru czerpię siłę, chęci do pracy i do życia. I wierzę, że Magda jest z nami blisko, tylko, że oczy jej nie widzą.
* * *
Jakiś czas temu do Grażyny przychodzi klientka. Siedzą, rozmawiają, nagle kobieta mówi, że widzi koło Grażyny małą dziewczynkę. Z opisu wynika, że to mała Magda!
- Ale moja córka miała 23 lata jak zginęła – mówi Grażyna, podejrzewając, że może klientka, od kogoś słyszała, że straciła dziecko.
- Jak widzę ludzi po ich śmierci, to zawsze młodsi – uśmiecha się kobieta. – I wie pani co, ta dziewczynka pani coś pokazuje. Och, ona pokazuje pani piękną tęczę…
Magdalena Gorostiza