Wynik Bronisława Komorowskiego w I turze wyborów był dla ciebie zaskoczeniem?
Uważam, że można się było tego spodziewać. Od pewnego czasu elity władzy zużyły się i sprzykrzyły społeczeństwu. Bo skupiły się same na sobie i na swoim trwaniu przy władzy. Władza zaczęła kojarzyć się ludziom z betonem, a sama zamieniła się w opasłego kota, który mądrzejszy jest od swojego pana. To w dużej mierze efekt pieniędzy, które płyną do nas z Unii Europejskiej. Ten zalew Euro sprawił, że władza straciła czujność na sygnały wysyłane przez społeczeństwo. Jeśli ma się ten komfort, że rozdaje się pieniądze, to zaczyna się demoralizacja. Władza stała się „rozdawcą” i zgromadziła wokół siebie rożnych beneficjentów unijnych pieniędzy. Wytworzyła się swoista dworskość i klientelizm. W rządzie i samorządzie powstały swoiste dwory. Jest król i dworzanie przechadzający się po parkowych ogrodach. Istny Wersal. Są armie urzędników stworzone wyłącznie do rozdawania i kontrolowania unijnych środków. Dwór stale się rozrasta. Jest błogostan, samozadowolenie, bo przecież wszyscy widzą, że "Polska rośnie w siłę, a ludziom żyje się dostatniej..." Ma to się jednak nijak do tego, co czuje społeczeństwo.
A ludzie przecież widzą, co się dzieje. Dzielenie stołków między swoich, synekury, Obrastanie w piórka. Wyniosłość i przekonanie o własnej nieomylności. Arogancja.
Niestety, ludziom władzy nieco uderzyła woda sodowa do głowy. Rządzenie daje wysokie pensje, prestiżowe funkcje, często międzynarodowe znaczenie. Więc trudno się dziwić, że trwanie przy nim stało się celem nadrzędnym. Poza tym jest się czym pochwalić. Bo z jednej strony oczywiście Polska się zmienia. Trudno nie zauważyć tego, że są nowe drogi, obiekty sportowe, remontuje się miasta, powstają choćby nowe chodniki w prawie każdej wsi. Ale to nie jest bezpośrednia zasługa rządzących tylko, co podkreślam, ogromnych funduszy unijnych, które też nie zawsze wydawane są do końca rozsądnie. Bo powstają obiekty drogie, majestatyczne, nie zawsze potrzebne. I w dodatku kosztowne w utrzymaniu, co się szybko okaże, jak skończą się dotacje. Wtedy zadamy sobie pytanie, czy w na przykład w Lublinie potrzebny był nowy stadion, czy lepiej było zbudować kilka dzielnicowych obiektów sportowych, tańszych w utrzymaniu i mających potencjalną zdolność zarabiania na siebie. Ale na razie pieniądze są, więc można je spektakularnie wydawać. I czuć się władcą absolutnym, który rządzi i dzieli. Tyle tylko, że z bitumu i betonu nie tworzy się szczęście dla społeczeństwa. Społeczeństw o niższym niż średnim poziomie ekonomicznym w Unii Europejskiej nie stać na tak "wypasioną" infrastrukturę.
Bo co po nowych drogach, gdy wynagrodzenia za pracę należą do najniższych w Europie, a miliony ciężko pracujących ludzi ledwo wiąże koniec z końcem...
Dokładnie. I o tym aspekcie „zapomniało się” rządzącym. Pochłonięci swoją władzą dla władzy i dworskim życiem, zapomnieli, że jest jeszcze społeczeństwo. Coraz bardziej wykształcone, świadome, świetnie komunikujące się w mediach społecznościowych. Rządzący oderwali się od rzeczywistości. Od problemów milionów ludzi, od tego, że realna władza ma służyć zmianom systemowym, które muszą być zgodne z wolą społeczeństwa. W Polsce od lat nie ma dyskusji na najważniejsze tematy ustrojowe i ekonomiczne . O tym, co będzie z naszymi emeryturami za kilkanaście lat, co zrobić z KRUS -em, jak budować rynek pracy, jaka ma być służba zdrowia, szkolnictwo, czy powinny być powiaty, jaka powinna być polityka zagraniczna. Wymieniam jednym tchem taką podstawową listę spraw, które powinny być tematem szerokiej dyskusji społecznej, bo są one bardzo istotne. A przecież to nie wszystko. Dopisalibyśmy do niej znacznie więcej istotnych spraw z punktu widzenia Polski. Ale tej dyskusji od lat nie ma. Bo władza pozjadała wszystkie rozumy i wie najlepiej. W czasie rządów obecnego obozu władzy, łącznie "wyrzucono do śmieci" ponad 5 milionów podpisów obywateli wnioskujących o przeprowadzenie referendów istotnych sprawach. Głosi się nam prawdę objawioną ex cathedra. A jak matki dzieci niepełnosprawnych chcą więcej, to władza pyta o co im chodzi? Przecież Polska tak się zmienia i rozwija...
I stąd taki sukces Pawła Kukiza, który nazywa siebie kandydatem antysystemowym?
Kukiz jest spoza układu i to jest jego atut, bo wiele osób nie wierzy również w PiS, który też chce władzy dla władzy. Zwycięstwo PiS niczego naprawdę nie zmieni. To taka sama zbiurokratyzowana partia, która będzie chciała skorzystać z tych samych przywilejów, które władza daje. Ale w Polsce rośnie grupa niezadowolonych. I są wśród nich i ci „syci”, którym się dobrze powodzi, ale chcą mieć wpływ na to, co się dzieje, jak i ci „głodni”, czyli ludzie ledwo wiążący koniec z końcem. Obie te grupy chcą partycypować we władzy, chcą wiedzieć, jaki los je czeka, jaka przyszłość. I obie te grupy maja dość dworskości władzy. Jej nepotyzmu, arogancji, samozadowolenia i klientelizmu. Ludzie się tym zwyczajnie zmęczyli i mają do tego święte prawo.
Ludzie mają też dosyć kłamstwa, niedotrzymanych obietnic wyborczych. To też pewien rodzaj arogancji i brak szacunków dla wyborców.
Ależ oczywiście. Suweren czyli naród powinien być najważniejszy. Bo tak naprawdę to on ma władzę, co pokazały ostatnie wybory. Ale w polskiej polityce zadziało się wiele złego i trudno będzie to naprawić. Przykro to mówić, ale elity pozostały elitami już tylko z nazwy. Pierwszym przełomowym momentem była śmierć Jana Pawła II. Wraz z nim odszedł w niepamięć katalog zasad moralnych, zostały wyłącznie kremówki. I mówię to z wielka goryczą, a nie z sarkazmem, bo Papież jest i był dla mnie największym autorytetem. Osłabły zdecydowanie takie pojęcia jak uczciwość, honor, konieczność dotrzymywania umów, wrażliwość w życiu publicznym, służba dobru publicznemu. Śmierć Papieża sprawiła, że wielu straciło punkt odniesienia bo moralny cenzor odszedł. Kolejnym przełomem była katastrofa Smoleńska, która życie publiczne zamieniła w szambo – nie waham się użyć tego słowa. Nagle okazało się, że każda prawda może być fałszem, a każdy fałsz prawdą. Że każdy świr może być patriotą, a patriota może być nazwany świrem. Nie ma już rzeczy świętych, język debaty smoleńskiej sięgnął dna. No i w końcu afera podsłuchowa. Bo okazało się, że rządzący gardzą rządzonym przez siebie krajem, a państwo jest tylko teoretycznie... Więc w gruncie rzeczy musiało dojść do tego, do czego doszło. Tworzy się grupa niezadowolonych, która ma dosyć takich elit politycznych.
Jak zachowa się w tej sytuacji Platforma Obywatelska?
Jeśli ospały kot się nie obudzi to myszy go zjedzą. A tak na poważnie to PO przechodzi okres alienacji i atrofii. Jeśli nie dojdzie do zmian personalnych, nie pojawią się nowi ludzie, a cała partia nie będzie umiała wyjść z pałacu do zwykłego ludu, koniec będzie bliski. Choć z drugiej strony po 8 latach rządzenia to zjawisko normalne. De Gaulle czy Margaret Thatcher też tyle lat rządzili, potem musieli odejść. Kukiz jest teraz takim kołem zamachowym. Bo przebrała się miarka. Nie da się dalej tak rządzić. Nie może być selekcji negatywnej ludzi do polityki, nie może być braku fundamentalnej reformy państwa, nie można dłużej tolerować takiej arogancji władzy i nepotyzmu. Dlaczego zniknęła idea choćby służby cywilnej, czyli armii niezależnych kompetentnych urzędników? Bo była niewygodna, bo trzeba rozdawać swoim stołki. To tylko jeden przykład, a takich są dziesiątki. Nawet więc jeśli jeszcze w najbliższych wyborach parlamentarnych nic się nie zdarzy, to potem są trzy lata bez wyborów. I albo rządzący wyjdą do ludzi i otworzą się na dyskusję na najważniejsze tematy społeczne, albo to będzie koniec obecnych elit. Nie da się dłużej odmawiać społeczeństwu partycypacji w rządzeniu krajem. Nie da się dalej tkwić w samouwielbieniu. Nie da się mówić obywatelom – nie wtrącajcie się, my wiemy lepiej. Bo to właśnie tworzy ten niebezpieczny podział, gdy jesteśmy „my” czyli naród i „oni” czyli władza. Szczególnie, że za trzy cztery lata gorące unijne parówki przestana lecieć z nieba. I wtedy okaże się, kto mądrze wydal środki, kto był zaradny, a kogo teraz nie stać na utrzymanie tych swoistych „piramid egipskich” budowanych często na wyrost i kompletnie bez sensu. I wtedy przyjdzie największe rozgoryczenie, bo nie będzie już czego rozdawać.
A kto twoim zdaniem wygra wybory prezydenckie?
Nigdy nie byłem dobrym prorokiem jeśli chodzi o sondaże wyborcze. Ale ja jestem nieodrodnym demokratą, ufam społeczeństwu i wiem, że naród wybierze mądrze.
Rozmawiała Magdalena Gorostiza
Czytaj Władza nie wyszła z pałacu
zdjecie archiwum prywatne Jacka Sobczaka
czytaj także 3 x TAK