Nie zaparzę Ci jej. Bo Cię nie kocham.
Pójdę dziś spać do sąsiedniego pokoju, by przypadkiem, z obślizgłej samotności, nie przytulić swojego drobnego ciała do Twojego. Pójdę spać sama, bo chcę obudzić się bez Ciebie. To takie nieprzyjemne, prawda? Ta kawa, której nie ma, i te nogi, których przed Tobą nie rozłożę.
Nie powinno się popełniać tych samych błędów. Ja Ciebie popełniam każdego dnia, kochanie. Jak ślepiec, który wciąż uderza o tą sama futrynę w swojej łazience. Wciąż i wciąż, aż w końcu staje się to śmiesznym rytuałem. Jesteś rytuałem moich porażek, ran, zniewolenia. Pozwalam Ci tłamsić moje żyły, wlewając w nie kłamstwa o tamtych dziewczynach, tamtych butelkach wódki i tamtych pieniądzach na jedzenie, które zniknęły z mojego portfela.
Pozwalam Ci, byś mnie zagłodził. Bardzo dosłownie i bardzo metaforycznie. Związujesz supły z moich blond włosów, i z moich myśli, które nie mogą być Twoje. Tylko myśli są naprawdę moje i naprawdę we mnie. Ty we mnie jesteś coraz rzadziej, na całe moje szczęście i na wielką tragedię Twoją. Amen.
Nie chce spędzić z Tobą życia. To zabawne, bo właśnie je spędzam, a miesiące sklejają się jak kasza manna na mojej dłoni, gdy karmię Twojego syna. Sklejają moje oczy żalem i moje ciało nieczułością. Moje kości wciąż trzymają się skóry, czy skóra kości? To przecież nieważne, ważne są te wszystkie marzenia, które zamykam w szkatułce mojego dziecka, zaklinam w jego oczach i chowam w malutkich uśmiechach, które dostaję za darmo każdego poranka.
Myślę, że kiedyś to zmienię. Myślę, że zmienię to całkiem niedługo, licząc miesiące jak tygodnie a dni jak godziny. A może to stanie się w ciągu kilku minut? Kochanie, tamten czas jest tylko wytworem mojej wyobraźni. Liczy się tylko ten czas, który nas otacza w papierosowym dymie. Nasze życie burzy się jak woda w sedesie. Nie śmiej się.
Zaśmiejesz się, gdy w końcu Cię uwolnię. Gdy w końcu uwolnię siebie.
Paula Stadnik autorka Rudejblog
Czytajcie Poznajcie Paulę