Nawet się wtedy dziwiłam, że do szkól wpuszczają z gołymi brzuchami. Ale cóż, pewnie w tym czasie żadna licealistka nie weszłaby na lekcje. I nie było zmiłuj się, nawet w dwudziestostopniowy mróz ten pępek musiał być na wierzchu. Klony mojej córki chodziły po całym mieście. Chude, grube, wysokie, niskie. Dziś też klonów nie brak. Tyle tylko, że chodzą już zupełnie w czym innym. Wąskie getry lub rurki i obowiązkowo trampki na koturnie czyli sneakersy. Z młodych klonów wyrastają te starsze. Dorosłe kobiety też pędzą za modą. Czasami o pęd trudno, szczególnie w niebotycznie wysokich koturnach.
Na szczęście jestem już w tym wieku, gdy na te modowe zabiegi można patrzeć z dystansem. Nauczyłam się, że ważniejsza jest wygoda, a operacja stopy wyleczyła mnie dożywotnio z butów na obcasach. Co za ulga! I choć, jak każda kobieta, lubię przecież zakupy, wolę zamiast najmodniejszego ciucha, kupić coś, co jest w moim stylu. Może niezbyt trendy, ale za to w zgodzie ze sobą.
I choć pewnie będzie to wołanie na puszczy, namawiam Was do tego, byście same były kreatorkami swojego wizerunku. Sklonowane fryzury, sklonowane buty świadczą jedynie o braku wyobraźni. Nie dajcie się wodzić na pokuszenie specom od marketingu! Dlaczego? - przeczytajcie same – Dlaczego gonimy za modą?
Magdalena Gorostiza