Unia Europejska ma zamiar wprowadzić dyrektywę, umożliwiającą zakup pigułki zażywanej po stosunku na życzenie. Obecnie trzeba mieć na nią receptę. Otrzymanie owej recepty to często dla kobiet droga przez mękę. Upokorzenia, odmowy, kąśliwe komentarze czy zasłanianie się klauzulą sumienia. Gdyby pigułka ta była ogólnodostępna, problem by się skończył. Ale już protestują fanatyczni obrońcy życia poczętego. I choć pigułka poronienia nie powoduje, a jedynie nie dopuszcza do zapłodnienia, rozgorzała dyskusja. I gdyby merytoryczna. Nie, ktoś znowu chce na siłę uszczęśliwiać wszystkie kobiety.
Co ciekawe, zagorzali obrońcy życia od poczęcia, nie chcą przyjąć do wiadomości, że na świecie żyją ludzie o innych niż ich poglądach Wyznają inną religię, są ateistami, agnostykami czy co tam jeszcze. Obrońcy życia są zdania, co przypomina mi czasy nieboszczki komuny, że to ich światopogląd jest jedyny i słuszny.
Osobiście jestem wielką miłośniczka wolnego wyboru, który przecież nawet wedle osób wierzących, został każdemu dany wraz z jego pojawieniem się na świecie. Niech kobiety same decydują, czy chcą, czy też nie chcą łykać owej pigułki. Przymusu przecież nie będzie i nie ma obowiązku by każda kobieta po odbyciu stosunku stała w kolejce do apteki. Te, którym wiara zabrania przyjmowania takich specyfików, jestem przekonana, że i tak po nią nie sięgną. Pozostałe zaś, które myślą inaczej, niech się same martwią o swoje grzechy.
Magdalena Gorostiza