Oczywiście, słyszałam o tym, że gluten szkodzi, że są nowe badania. Szczerze mówiąc, nawet się nad tym nie pochyliłam. Uznałam to za nową modę, bo ileż razy już słyszałam, że jajek jeść nie wolno, albo trzeba jej jeść, że lepsze masło, lepsza margaryna...
Ale tenisa uwielbiam i lubię czytać o tenisistach. Książkę „Serwuj, aby wygrać” pochłonęłam chyba w jeden wieczór. A, że Novaka podziwiam za grę, za styl (uważam też, że to najzgrabniejszy na świecie tenisista), więc jego stwierdzenia na temat glutenu wzięłam sobie do serca. Siegnęłam również po kolejne publikacje. Ale to właśnie Nole (taką ma Novak ksywę) sprawił, że przeszłam na dietę bezglutenową.
I co? Leczony 30 lat bez efektów refluks zniknął jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki! Ozdzyskałam witalnośc, energię, przestałam być wiecznie śpiąca ( w tej ostatniej kwestii biję na głowę każdego noworodka). Przestał mnie nawet bolec kręgosłup.
Ale człowiek jest słaby, a przynajmniej ja się przyznaję do swoich słabości. Kiedy już było tak świetnie, zapachniały mi na wyjeździe świeże bułeczki. Och, co tam, żyje się raz. Gluten znowu mnie wciągnął. Refluks wrócił z nim razem, niczym mąż wiarołomny. Za nim moje utrapienie – koszmarna senność i niczym nie uzasadnione zmęczenie.
Mam więc niezbity dowód na to, że gluten to dla mnie trucizna. Ponownie przegnałam go z mojego życia i mam nadzieje, że raz na zawsze. Nie żal mi już bułeczek i drożdżówek z jagodami. Ubolewam tylko nad jednym. Nie ukrywam, że na diecie bezglutenowej znacznie podniesie się mój poziom gry w tenisa.. Niestety, tu Nole nie zadziałał, i trochę mam o to żalu do niego...
Magdalena Gorostiza
Czytaj: Djokovic, gluten i sukces