No ja sama nie wiem, dlaczego śmietana się kończy, skoro dodałam jej do zupy, albo dlaczego znowu ktoś zjadł masło, wędlinę i kto zużył płyn do mycia naczyń? Nie jest zwolenniczką hurtowych zakupów, szczególnie spożywczych, tym bardziej, że mieszkamy we dwoje. Wolę kupić codziennie po trochu i to, co akurat potrzeba. A że stale coś trzeba? To norma. Kto liczy znoszone głównie przez nas, kobiety siaty, pełne chleba, masła, mleka? Otwiera się lodówkę, masło jest na miejscu, są pomidory, leży sałata. Zupełnie jakby przynosiły to wszystko jakieś krasnoludki.
Po trzech dniach mąż jest wyraźnie zirytowany codzienną koniecznością kupowania ciągle czegoś, co właśnie „wyszło”. Jeszcze bardziej się wkurza, gdy mówię, że majonez miał być inny, że nie takie jak trzeba mandarynki. Odlicza dni do mojego wyjścia z domu jak skazany czekający na wolność. A ja się zastanawiam, skąd u nas kobiet tyle cierpliwości i taka wiedza tajemna. No skąd my to wiemy, że potrzebna będzie śmietana albo, który olej jest najlepszy do smażenia?
Magdalena Gorostiza