To o czym często mówią chorzy na raka, to pustka po usłyszeniu diagnozy. Znajomi znikają, telefon milczy, nikt nie chce mieć wokół siebie choroby. Z rożnych powodów. Ze strachu, z wygody, z niewiedzy. Zdarza się, że na wieść o cudzym nieszczęściu zwyczajnie nie wiemy, co zrobić. Dzwonić, nie dzwonić? Pytać, nie pytać? Może sam zadzwoni?
Kilka dni temu spotkałam się z niepełnosprawną osobą. Przez kilka długich chwil patrzyłam jak mocuje się z rękawem kurtki, gdy wreszcie olśniło mnie by zaproponować pomoc. Propozycja przyjęta była z ulgą, a ja wytłumaczyłam, że zdrowi nie zawsze wiedzą, jak się zachować. Pytać – odrzekła moja rozmówczyni. - Pytać, czy nie trzeba pomóc.
I tak powinniśmy postępować w każdej podobnej sprawie. Również gdy ktoś znajomy zachoruje na raka. Nie chować głowy w piasek, nie uciekać. Rak nie zaraża. Pytanie wiele nie kosztuje, a świadczy o tym, że chcemy pomóc, że wiemy, że pamiętamy.
Moja koleżanka już nie żyje. Walczyła długo i dzielnie, ale przegrała. Miała wokół siebie wielu przyjaciół, znajomych. Może jednak było jej łatwiej rozmawiać o trudnych chwilach z prawie obcą osobą? O cierpieniu po chemii, o żalu za słońcem, bo nie mogła się już opalać, a lato było wtedy przepiękne. Nie wiem. Wiem jedno, to nie był czas stracony. I choć to Ona głównie mówiła, nauczyłam się wtedy wielu rzeczy o sobie. Dlatego nie zostawiajcie chorych na raka. To taka sama jak inne choroba.
Zapraszam do lektury Rak? i tak na coś trzeba umrzeć....
Magdalena Gorostiza