Wyluzowany, sławny, bogaty, właściciel prywatnego samolotu i super samochodów – jak piszą o nim tygodniki – w ciągu zaledwie miesiąca stracił swoje największe atuty. Samochody zostaną, Kamil Durczok stał się przysłowiowym Panem Nikt. Co prawda zapowiada walkę o dobre imię w sądach, jednak w mediach, gdzie czuł się jak ryba w wodzie i co podejrzewam, dawało mu największego kopa jest już raczej spalony na zawsze.
Pewnie trochę na własne życzenie, bo choć nie popieram działalności tygodnika Wprost, trzeba oddać, że właśnie dzięki artykułom tam publikowanym, na światło dzienne wyszły historie, o których od dawna ponoć szeptano na korytarzach TVN. Komisja badająca sprawę orzekła, że Durczok przeszarżował w co najmniej trzech przypadkach. Miał być i mobbing i molestowanie seksualne.
Nie wiem dlaczego znany dziennikarz zachowywał się w ten sposób, nie wiem, na ile oskarżenia są prawdziwe i nie wiem, na ile Durczok będzie w stanie zarzuty owe odeprzeć. Wiem jedno, jego kariera została zmiażdżona, a dotychczasowe sukcesy przestały być już istotne. Jego nazwisko będzie się kojarzyło już wyłącznie ze śmierdzącą aferą.
Historia Durczoka powinna być przestrogą dla wszystkich, którzy noszą głowy wysoko, bo w danym momencie są na fali. Dla polityków, prezesów, dyrektorów, bogatych biznesmenów i całej rzeszy innych, którzy z góry patrzą na ludzi, uznając się za wybrańców losu. Los często bywa kapryśny i to co dał jedna ręką, za moment drugą odbiera. Dlatego uniknąć losu Durczoka mogą tylko ci, którzy wiedzą, co znaczy słowo pokora.
Magdalena Gorostiza