Śmierć generalnie nie jest tematem chętnie poruszanym, choć akurat to jedyny w naszym życiu pewnik. Ale w masowej kulturze, w świecie galerii handlowych i wszechobecnego konsumpcjonizmu, smierć nie jest nikomu potrzebna. Wzbudzałaby niepotrzebne refleksje na temat rzeczy. Może ktoś uznałby, że tak naprawdę nie sa nam wcale tak niezbędne, że nie ma po co gonić na kolejne zakupy. I jeszcze by spadły sklepom obroty..
Dlatego w modzie jest młodość, zdrowie i czerpanie garściami z życia. A smierć, choć taka demode, i tak robi swoje. Tyle, że mało kto chce na nią patrzeć, mało kto chce ją na codzień spotykać. Dlatego tacy ludzie jak Maria Drygałowa są nam potrzebni jak mało kto. Nie boją się umierających, są w stanie potrzymać za ręke, pocieszyć rodzinę, zadbać o godne odejście. Ba, są nawet w stanie żebrać, by zapewnić godne umieranie osobom zupełnie sobie obcym.
Przykre jest to, że nawet ostatnich chwil bez bólu i w komforcie nie finansuje obywatelom państwo. Do hospicjów trafiają przecież specyficzni umierający - wycieńczeni walką z nowotworem, bardzo cierpiący, potrzebujący sporych wysiłków, by mogli odejść w miarę spokojnie. Łatwiej też zbierać pieniądze na leczenie dzieci, na schroniska dla zwierząt, na ratowanie morświnów. Od cierpienia, od starości najchętniej odwracamy oczy. Ale hospicjum to miejsce, do którego może trafić każdy. Dziś usmiechnięci, zadowoleni, nie znamy przecież swojej przyszłości. Dlatego nie dajmy zginąć hospicjum. Można je wesprzeć wpłatą, darami rzeczowymi, imprezą charytatywną. Bo jak hospicjum umrze, gdzie my pójdziemy umierać, gdzie pójdą umierać nasi bliscy, jeśli przyjdzie przegrać z rakiem?
Dlatego warto 6 maja pójść na koncert, który odbędzie się w Lublinie w Chatce Żaka o 18, po to by wspomóc lubelskie hospicjum.
Zapraszam do lektury Ze śmiercią za pan brat
Magdalena Gorostiza