Uroczystość Wszystkich Świętych wywodzi się głównie z czci oddawanej męczennikom, którzy oddali swoje życie dla wiary w Chrystusa, a których nie wspomniano ani w martyrologiach miejscowych, ani w kanonie Mszy Świętej. Pierwotnie święto to obchodzono 13 maja. Papież Grzegorz III w 731 przeniósł tę uroczystość z 13 maja na dzień 1 listopada. Powodem były prawdopodobnie trudności z wyżywieniem rzeszy pielgrzymów przybywających do Rzymu na wiosnę. W 837 Grzegorz IV rozporządził, aby odtąd 1 listopada był dniem poświęconym pamięci nie tylko męczenników, ale wszystkich świętych Kościoła katolickiego. Jednocześnie na prośbę cesarza Ludwika Pobożnego rozszerzono to święto na cały Kościół.
W czasach PRL w Polsce święto przechrzczono na Święto Zmarłych, by nadać mu świecki charakter i niektórzy używają jej do dziś.
Bez względu jednak na samą nazwę, to dzień, w którym udajemy się na cmentarze. Sprzątamy groby, zapalamy znicze. I dla wielu z nas powinien być dniem, w którym powinniśmy się pochylić nie tylko nad zmarłymi, ale też nad nami samymi. Nad tym, co robimy, co jest najważniejsze w naszym życiu?
Kultura, w której żyjemy wypchnęła śmierć za szpitalne parawany, do hospicjów. Śmierci na co dzień nie ma. Są zrobione w fotoszopie modelki i modele, i gadżety, wszystkie „must have”. W pędzie za tymi ostatnimi, choć przecież nikomu nie dały szczęścia, zapominamy o tym, co powinno być najważniejsze. Dlatego zostawiam Was z przesłaniem, które napisał Steve Jobs, jeden z najbogatszych ludzi na świecie, twórca Apple.
Magdalena Gorostiza