Wypoczynek z cudzymi dziećmi to zwykła męczarnia. Nie jestem osobą, którą każdy maluch wprowadza w stan ekstazy i zaraz mam ochotę brać go na ręce. Nudzą mnie opowieści o cudzych wnukach, rzecz jasna genialnych i wyjątkowych. Swoich jeszcze nie mam i nie jest to dla mnie żaden problem. Nie kryję się ze swoimi poglądami na temat dzieci, co przyjmowane jest ogólnie raczej z dezaprobatą. Cóż, dziecko dobro najwyższe i ponoć wspólne, ja zaś jakoś unikam partycypacji w tym wielkim narodowym majątku. Mało jest też osób, które publicznie przyznałyby się do tego, że popierają mój pogląd.
Trudno, być może jestem jakimś dziwadłem, ale uwielbiam spokój i ciszę. Nie znoszę rozwrzeszczanych bachorów, nie pilnowanych przez rodziców, wkładających paluchy w dania ze szwedzkiego stołu, skaczących bez opamiętania do wody z głośnym piskiem, albo drących się z byle powodu wniebogłosy. Nie mam też zaufania do dzieciaków w basenie, czy nie folgują swoim potrzebom fizjologicznym, tak więc kąpielisk, basenów z dziećmi, unikam jak ognia i najchętniej pływam w morzu.
Jak się okazuje, moja intuicja mnie nie zawodzi. O tym możecie przeczytać w artykule Agaty Kukwy Dlaczego sikanie do basenu jest niebezpieczne? Od tej pory tym bardziej będę unikać hoteli z małymi dziećmi...
Magdalena Gorostiza