Czego się pani boi na scenie?
Niczego. Choć mialam kiedyś taki sen, który się powtarzał: Kurtyna idzie w górę, orkiestra gra, ja wychodzę i nie mogę z siebie wydobyć głosu. Teraz już mi się nie śni. Ale trema zawsze jest. Na szczęście ja mam ten pozytywny rodzaj tremy, który dodaje speedu. Mobilizuje, a nie paraliżuje. Inaczej nie mogłabym śpiewać.
A śpiewała pani już chyba wszędzie. Jak się osiąga taki sukces?
To kwestia talentu, pracy, ale przede wszystkim charakteru. Czasami zadaję sobie takie pytanie, jak to jest, że są osoby obdarzone podobnymi walorami na starcie, ale tylko jedna z nich osiąga sukces? Myślę, że to kwestia osobowości, siły wewnętrznej. Nie można poddawać się po pierwszych porażkach, trzeba iść dalej, nawet jak są niesprzyjające warunki. Jak się upada, trzeba się umieć podźwignąć. Trzeba walczyć. No i trzeba kochać to, co się robi. Inaczej nie będzie sukcesu.
Więc pani jest silną kobietą?
Jestem. Tylko takie mogą osiągać sukcesy. Życie śpiewaczki operowej nie jest usłane różami. Wiele godzin ćwiczeń, ogrom wyrzeczeń, życie na walizkach. Nie znoszę pakowania, nie znoszę lotnisk. Latam po całym świecie, ktoś może zazdrościć. Ale ja z większości miast pamiętam właśnie lotniska i garderoby w teatrach. Nie ma czasu na zwiedzanie, buszowanie po sklepach. Ostatnio miałam występ w Kijowie, organizowali go Włosi. Byłam mile zaskoczona, bo zrobili wycieczkę po mieście dla artystów. Ale to rzadkość.
Dużo musi pani ćwiczyć
Próby w teatrze są od 10 do 14 i od 18 do 22. ale w domu też trzeba trenować, uczyć się roli, śpiewać. W chwilach słabości marzy mi się praca od 8 do 15. Żeby zamknąć za sobą drzwi, iść do domu i oddać się ulubionym zajęciom. Tu jest to niemożliwe. Ciągle jest się w pracy. Trzeba na siebie uważać. Nie piję alkoholu, ale akurat mi to nie przeszkadza. Muszę dbać o gardło, nie ma mowy o grypie, przeziębieniach. Wtedy nie da się śpiewać.
I podobno żółtka trzeba pić, tak to pokazują na filmach...
Jak się nie ma głosu, nawet jaja nie pomogą. Oczywiście trzeba ten swój głos szkolić, dbać o niego. Ale poza tym można żyć normalnie, uprawiać sporty, bawić się ze znajomymi. Tylko mało jest na to czasu.
A rodzina?
Mam rodzinę, dorosłego syna. Teraz widzę, że była to dobra decyzja, aby mieć tak wcześnie dziecko, choć wtedy nie był to celowy zamysł. Ale teraz nie byłabym w stanie poświecić mu tyle czasu i troski. Więc jest bardzo dobrze.
Nie marzyła się pani kariera gwiazdy muzyki popularnej? Mnóstwo fanów, sława. Z pani urodą byłaby pani celebrytką.
Nie, nigdy o tym nie myślałam. Zawsze kochałam muzykę klasyczną, można rzec, że jestem jej niewolnicą. A fanów swoich też mam, tylko że pewnie są trochę inni...
A gdyby pani nie śpiewała? Co chciałaby pani robić?
W chwilach słabości myślę sobie, że może warto zmienić zawód? Jestem świetnie zorganizowana, sądzę, że bez problemu odnalazłabym się w biznesie. Ale na razie moja kariera śpiewaczki idzie po mojej myśli, więc chyba w najbliższym czasie nie będę jednak zmieniać pracy.
Co by pani poradziła młodym adeptkom operowej sztuki? Na co powinny zwracać uwagę?
Niech nie załamują się po nieudanych próbach, niech mają dużo wiary w siebie i optymizmu i niech znajdą prawdziwych przyjaciół.
W operze? Da się?
Bywa, ale to rzadkość. Ale można szukać w innym środowisku.
Marzenie największe?
Zaśpiewać Carmen w doborowej obsadzie. Najlepiej z niemieckim tenorem Jonaszem Kaufmanem.
Rozmawiałam: Magdalena Gorostiza
Magdalena Idzik - mezzosopran, solistka Teatru Wielkiego – Opery Narodowej w
Warszawie
Jest absolwentką Akademii Muzycznej im. Fryderyka Chopina w Warszawie w
klasie śpiewu solowego prof. Małgorzaty Marczewskiej. Studia kontynuowała w
Mediolanie pod kierunkiem Vittorio Terranovy i w Londynie u Joy Mammen.
Otrzymała stypendium Promocja Talentu przyznawane przez Fundację Ewy
Czeszejko-Sochackiej. W 2001 roku ukończyła we Włoszech Akademię
Rossiniowską pod kierunkiem znakomitego dyrygenta Alberta Zeddy. Na scenie
Teatru Wielkiego – Opery Narodowej zadebiutowała w spektaklu Śpiewnik
domowy Stanisława Moniuszki w reżyserii Marii Fołtyn.
W swoim bogatym repertuarze artystka ma wiele partii ezzosopranowych, między
innymi w takich operach jak: Eugeniusz Oniegin Piotra Czajkowskiego, Jaś i
Małgosia Engelberta Humperdincka, Straszny dwór, Hrabina Stanisława
Moniuszki, Wesele Figara, Czarodziejski flet Wolfganga Amadeusa Mozarta,
Krakowiacy i Górale Karola Kurpińskiego, Łucja z Lammermoor Gaetano
Donizettiego, Magiczny Doremik Marty Ptaszyńskiej, Janek Władysława
Żeleńskiego, Jaskółka, Madame Butterfly Giacomo Pucciniego, Podróż do Reims
Gioacchino Rossiniego, Salome Richarda Straussa, Carmen Georgesa Bizeta,
Rigoletto Giuseppe Verdiego. Śpiewała także rolę Hudel w musicalu Skrzypek
na dachu. Maddalenę w Podróży do Reims kreowała także w Pesaro na
zaproszenie Rossini Opera Festival. Z zespołem Opery Narodowej uczestniczyła
w występach gościnnych na Cyprze, w Japonii i Hiszpanii.
Bogaty i nieustannie poszerzany jest również repertuar oratoryjno-kantatowy
i pieśniarski artystki, który z powodzeniem wykonuje na estradach
filharmonicznych w kraju i za granicą. Oklaskiwała ją publiczność sal
koncertowych w Amsterdamie, Brukseli, Kolonii, Kopenhadze, Luksemburgu,
Paryżu, Walencji, Nowym Jorku, Toronto i Tokio. Współpracowała z takimi
dyrygentami jak: Łukasz Borowicz, Tomasz Bugaj, Jacek Kaspszyk, Kazimierz
Kord, Michał Nestorowicz, Marcin Nałęcz-Niesiołowski, Tadeusz Wojciechowski,
Mirosław Jacek Błaszczyk, Alberto Zedda, Marcello Rota, Will Crutchfield,
Antonino Fogliani, Valery Gergiev, Tiziano Severini oraz z cenionymi
reżyserami, są to między innymi: Mariusz Treliński, Marta Domingo, Janusz
Józefowicz, Achim Freyer, Martin Ottava, Emilio Sagi.
Ważnym wydarzeniem w karierze śpiewaczki był udział w wykonaniu Requiem
Mozarta podczas uroczystego koncertu dla królowej belgijskiej Fabioli w
piątą rocznicę śmierci króla Baudouina. Wystąpiła w słynnym koncercie
galowym Andrea Bocellego w Teatrze Wielkim w Łodzi. Wzięła także udział w
koncercie poświęconym pamięci Giuseppe Sinopoliego (Piza) oraz w uroczystej
gali Gwiazdy dla Europy pod batutą argentyńskiego tenora i dyrygenta José
Cury.