Lata świetlne dzielą ja od tego, jaka była kiedyś, a jaka jest dziś. Pierwszego syna urodziła bardzo wcześnie, potem na świat przyszedł drugi. Nieudany związek. Nie lubi już o tym mówić. Było, minęło. Jaką siebie pamięta? Ważącą ponad 100 kilogramów, zakompleksioną, przestraszoną, w starej spódnicy na gumce typu „lejba”. I praca, praca. Od 16 roku życia. Robiła wszystko, żeby utrzymać się na powierzchni.
Opłaciło się. Skończyła wychowanie muzyczne i wieku 26 lat została dyrektorka szkoły muzycznej w Świdniku. Ale pracy za biurkiem nie kochała nigdy.
- Wolę uczyć dzieciaki, organizować, działać, a nie myśleć o kadrach, wydatkach – mówi. - Dlatego, kiedy z powodów osobistych wyjechałam na stałe do Cycowa w pewnym sensie odetchnęłam z ulgą.
Udało się znaleźć prace w gimnazjum w pobliskiej Wierzbicy. Pracuje też w Urzędzie Gminy, prowadzi zespoły artystyczne.
- Rożnie bywało – mówi. - Grunt jednak to się nie załamywać. Iść do przodu, walczyć. I pracować. Bez tego nic nie ma.
Od Kopciuszka
Spódnica na gumie dawno poszła w kąt, bo Marzenna już wiele lat temu walczyła i o siebie. A dokładniej rzecz ujmując, o poczucie kobiecości.
- Nie zmieniało to faktu, że miałam kompleksy – mówi. - Choć już byłam zadbana, wyglądałam inaczej, jak facet na mnie spojrzał, to myślałam, że patrzy, bo jestem taka gruba ...
Walczyła więc i z kompleksami.
- Noszę rozmiar 42-44 – mówi. - I dziś wreszcie uważam, że w tym rozmiarze też można być atrakcyjną. Nie ma co przesadzać z odchudzaniem, nie każda będzie jak trzcina. Ale nadmiernej otyłości też nie akceptuję. Wiem po sobie, że można wrócić do świata ludzi normalnych, co wcale nie oznacza świata bardzo chudych.
W 2013 roku wyjechała do Włoch w grupie kobiet aktywnych. Tam poznała inne kobiety z Lubelszczyzny i też inaczej spojrzała na siebie. Ale to był początek. Przełom nastąpił, gdy zaproponowano jej udział w pokazie mody na Forum Kobiet Aktywnych w Mirczu.
- Zatkało mnie – mówi, – ja na wybiegu?
Dziewczyny ubierała Marzena Efir, która szyje dla kobiet o większych rozmiarach. Marzenna wyszła na pokaz. Profesjonalny makijaż, inne ciuchy. Zobaczyła, że może być postrzegana zupełnie inaczej, zrozumiała, że jest zwyczajnie ładna..
- Uwierzyłam w siebie – mówi. - Zaczął się nowy rozdział w moim życiu.
Pozytywne Przemiany
Brała udział w rożnych pokazach mody dla kobiet XL. Już bez kompleksów wychodziła na wybieg. Kolejny impuls – impreza w lubelskim hotelu. Oprócz mody, metamorfozy.
- Siedziałam i patrzyłam – wspomina. - Przyszły panie z miasta. Zrobione, wymalowane, świetnie ubrane. Jaka metamorfoza? - pomyślałam. Tak naprawdę przebiorą je, inaczej uczeszą. Nie ma konkretnej zmiany. Kobiety przychodziły, żeby mieć profesjonalne zdjęcia. Trochę mnie to nawet zniesmaczyło. Pomyślałam wtedy - U moich kobiet na wsi to by była zmiana!
Tak sie można zmienić!!!
Ale słowo „metamorfoza” jakoś jej nie leżało. Wymyśliła Pozytywne Przemiany. Zaczęła rok temu od Koła Gospodyń Wiejskich w Świerszczowie.
Najstarsza uczestniczka Pozytywnych Przemian
Impreza była super, kobietom się spodobało. Potem był Pełczyn. Nagle otworzył się worek z zaproszeniami. Teraz jeździ po rożnych gminach, wozi fryzjerki, stylistki. Pokazuje kobietom, jak można być piękną. Od jakiegoś czasu współpracuje z fotografką Renatą Dziewulską. Te piekne zdjęcia Marzenny to własnie jej dzieło!
- Kobiety w miastach mają dostęp do fryzjerów, kosmetyczek, internetu, kolorowych gazet – mówi Marzenna. - Trochę jest inaczej z tym wszystkim w małych wioskach. Pomyślałam, że i tym kobietom coś się od życia należy, a nie tylko dom, praca w polu, obowiązki. Pomysł wypalił, było już 10 edycji.
Nasza pani jest najładniejsza
Ale Pozytywne Przemiany to tylko „działalność uboczna”. Przede wszystkim Marzenna jest nauczycielką w gimnazjum w Wierzbicy i nie ukrywa, że pracę z dziećmi uwielbia.
- Największy komplement od ucznia – pani jest taka stara, ale taka fajna i taka ładna – śmieje się. - Jak mam swoja klasę, to moje dzieci mówią, że ich pani jest najładniejsza. Fajne to jest.
Marzenna na ludowo
Ale za największy sukces w szkole uważa zupełnie co innego. Dziewczyny z gimnazjum ani myślą o odchudzaniu, nie ma anoreksji. Patrzą na nią i widzą, że można być atrakcyjną pomimo rozmiaru. Że kobieta, żeby się spełniać wcale nie musi być szczupła.
A Marzenna spełnia się na rożnych płaszczyznach. Prowadzi dwa zespoły ludowe - dziecięcy Wierzbiczanie i Śwerszczowianki w Świerszczowie. Ten drugi jest międzypokoleniowy – najmłodsza dziewczynka ma 3 lata, najstarsza śpiewaczka – 80.
Świerszczowianki w pełnej krasie, a ponieżej Wierzbiczanie, dwa ukochane zespoły Marzenny.
Marzenna od dwóch lat działa też czynnie w PSL.
- Uważam, że to partia dobrze skrojona do naszych wiejskich potrzeb – mówi. - „Miejskie” partie nie do końca rozumieją realia, w których my żyjemy.
Przełomowa czterdziestka
Kilka dni temu obchodziła czterdzieste urodziny. Potraktowała je jako pewną granicę, ale i impuls do nowych działań. W październiku organizuje w Lublinie wielką galę z okazji pierwszej rocznicy Pozytywnych Przemian. Snuje plany na przyszłość, ma nowe pomysły.
Marzenna Karpowicz - spełniona "czterdziestka". Nie chciała dać tego zdjęcia, ale wzięlam na własną odpowiedzialność...
- Kończę z modelingiem, chcę zostać mentorką, przygotowywaćać do samoakceptacji kolejne kobiety – mówi. - Mnie się udało, chce pomagać innym. Nie wpadam w samozachwyt, nie jest tak, że nie widzę u siebie niedoskonałości. Ale zrozumiałam, że aby być szczęśliwą nie wolno tracić enegrii na walkę z wiatrakami. Trzeba zaakceptować swoje słabości, eksponować mocne strony. I robić coś dla innych, nie skupiać wyłącznie na sobie. Wtedy dopiero ma się fajne życie.
Magdalena Gorostiza
-Marzena współorganizuje konkurs Miss 40 plus