Studiowała animację kultury. Ale już na studiach zrozumiała, że nie da się zamknąć w jednej ramce. Stworzyła Studenci Impresariat Artystyczny i oddała działaniom organizacyjnym. Były imprezy tematyczne, koncerty, przedstawienia teatralne. Sprowadzała do Lublina takie gwiazdy jak Raz Dwa Trzy, Maria Peszek, współorganizowała Kozienalia.
- Zrozumiałam, że nie chcę się ograniczać do wąsko pojętej kultury, że mam talent do organizacji, gromadzenia wokół siebie ludzi, którzy chcą działać – mówi. - Kiedy zaczynaliśmy była nas garstka. Kiedy odchodziłam, kilkaset osób.
Szkoliła innych, motywowała, prowadziła warsztaty. Dzięki temu uczyła się rozumieć siebie. Szukać tego, co może stać się pasją w jej życiu.
Pierwszą pracę znalazła w Empiku. Zajmowała się organizacją imprez kulturalnych w województwie lubelskim. Znowu były koncerty, przedstawienia, spotkania z gwiazdami.
- Ciekawa praca, ciągle coś nowego, dobrze zarabiałam – wspomina. - Ale zrozumiałam, że jeśli tu zostanę, to stanę w miejscu. A to zwyczajnie nie dla mnie. Chciałam iść dalej i dalej się rozwijać.
Na głęboką wodę
Poszła do Emperii. Miała zająć się PR. Pierwsze korpo i zderzenie z innym światem.
- Mówiąc krótko – szybka, dosadna i czasami bolesna lekcja życia – mówi Paulina. - Ale szalenie potrzebna. Przyspieszony kurs wchodzenia w dorosłość.
Potem kolejne korpo. Sprzedaż, marketing, klienci, wyjazdy. W międzyczasie wyszła za mąż, urodziła Hanię. Życie nabierało tempa.
- Wstawałam o świcie – wspomina. - Żeby zrobić coś w domu, zająć się rano dzieckiem. Wychodziłam na cały dzień z domu. Mąż pomagał przy Hani. Inaczej nie podołałabym obowiązkom.
Marcin, z którym związała się jeszcze na studiach, prowadzi Fundację Prawy Brzeg. Był bardziej „czasowy”. Ona zakręcona na punkcie swojej pracy.
- Nawet nie masz pojęcia, jak to może wciągnąć – mówi. - Masz poczucie, że jest tylko ten świat, świat twojej korporacji. Kiedy dostałam wypowiedzenie z pracy, bo były zwolnienia grupowe, nie mogłam zrozumieć. Ja? Przecież oddałam im całą siebie, byłam taka świetna...
Ale trzeba było przełknąć i tę gorzka pigułkę. Hania miała 8 miesięcy, nie było jak wyjechać, bo miała propozycję pracy na drugim końcu Polski. Znajomi pytali, jak sobie poradzi. Nie było łatwo. Małe dziecko, do spłacenia kredyty.
Rozdzina w komplecie
- Najzabawniejsze, że w banku namawiali, by wziąć ubezpieczenie na wypadek utraty pracy – dodaje. - Ale ja tak wierzyłam w stabilność swojego zatrudnienia, że wręcz wyśmiałam taką propozycję. Życie pokazało, że nie ma niczego „na pewno”, że trzeba być nastawionym na każdą okoliczność.
Po chwilowym załamaniu, przyszedł jednak spokój. Uwierzyła, że jak człowiek chce, to może nawet góry przenosić.
- Moja mama też zbudowała swoje życie od nowa, nawet będąc dużo starsza ode mnie – podkreśla. - Mam z nią świetny kontakt, jest dla mnie autorytetem. Kiedy powiedziała, że dam radę, powstałam jak Feniks z popiołów.
Trzeba brać się do dzieła
Znalazła kolejną pracę. Najpierw w Urzędzie Gminy. Potem znowu inną, bardziej bliższą jej sercu. Zajmowała się marketingiem w prywatnej, rodzinnej firmie. Postawiła ją na nogi. Poczuła, że znowu ma na koncie sukces.
- To dodało skrzydeł. Ale znowu nie chciałam żadnych ograniczeń – mówi. - Postanowiłam otworzyć swoją własną agencję.
Tak właśnie powstała Red Spot Marketing&PR Agency. Dlaczego Red Spot?
- Bo to oznacza wypieki na twarzy – wyjaśnia Paulina. - A ja taka jestem. Jak coś robię to z wypiekami. Z pasją, zaangażowaniem, szczerością. Spot to również punkt. Cel, do którego dążę.
Stawia na uczciwość i nie boi się wyzwań. Uważa, że sukces można osiągnąć wyłącznie ciężką pracą, choć też zawsze przydaje się odrobina szczęścia. I wiara w to, co się robi.
- Jasne, że nie jest łatwo, że trzeba umieć przekonać klientów do swoich pomysłów – dodaje. - Mało osób na przykład rozumie jeszcze siłę internetu, wielu nie rozumie, że jednorazowy strzał nie zapewni sukcesu, że potrzebna jest długotrwała, spójna kampania. Ale idę odważnie do przodu, tłumaczę, wyjaśniam. I to, co według mnie jest najważniejsze – nie liczę na spektakularny sukces, ale chcę zbudować dobrą, rozpoznawalną markę.
Z profesora uczniem
Choć jeszcze jest młoda, ma doświadczenie, którego pozazdrości może niejedna dużo starsza od niej kobieta. Kilka miejsc pracy, kilka porażek uczy pokory ale też innego spojrzenia na drogę do sukcesu.
- Wiem na pewno, że nigdy nie można się załamywać, że trzeba być optymistką. Nie ma sytuacji, z której nie ma wyjścia – wylicza. - Zawsze można wszystko zacząć do nowa, trzeba umieć szukać. No i nie poddawać się w trudnych momentach. Optymizm daje większe szanse na sukces. Może komuś się wydaje, że opowiadam truizmy. Ale choć teoretycznie wiemy o tym wszyscy, nie zawsze udaje nam się wcielić te postawy w życie.
Dziś wierzy w swój sukces, nie żałuje niczego. Nie żałuje etatów, nie boi się ryzyka.
- Jestem na swoim, spełniam swoje marzenia – podkreśla Paulina. - Wielu ludzi boi się zmiany, wolą tkwić w nudnej, kiepsko opłacanej pracy, albo czekać, aż korpo ich wyssie. Ja wiem dlaczego. Kiedyś mój kolega ładnie to określił. Że jak chcesz coś naprawdę zmienić w swoim życiu, to musisz znowu z profesora stać się zwykłym uczniem.
Magdalena Gorostiza
Zdjęcia archiwum prywatne Pauliny Mielniczuk