Może tobie tak disco polo przeszkadza, bo masz słuch absolutny?
Nie mam. Mam słuch relatywny.
?????
To znaczy najprościej mówiąc, że potrzebuję kamertonu, żeby wyznaczyć „a” razkreślne.
I tak to dla mnie czarna magia. Jestem jedną z tych osób, którym słoń na ucho nadepnął. Co nie znaczy, że nie lubię muzyki, tylko kompletnie się na niej nie znam.
Żeby słuchać dobrej muzyki nie trzeba być fachowcem. Ale trzeba mieć odpowiednie przygotowanie i wyrobiony „gust muzyczny”, który powinien być kształtowany od dziecka. Dlatego tak ważna jest muzyka, która nas otacza. Ta, którą słyszysz w radiu, w supermarkecie, w taksówce. No więc edukację muzyczną trzeba zaczynać już w przedszkolu. W Polsce większość ludzi, nad czym ubolewam, cierpi z powodu nieświadomej niekompetencji muzycznej. Tymczasem choćby w Niemczech praktycznie każdy absolwent szkoły średniej umie grać na jakimś instrumencie, zaśpiewa z nut piosenkę i jest przygotowany do odbioru muzyki o wyższej strukturze. U nas brakuje programów nauczania, choć przecież nie brakuje przeróżnych zespołów dydaktycznych.
Ja lekcje tak zwanego śpiewu wspominam jako koszmar. Bo śpiewać nie umiałam i nie umiem. Po co tak katować kogoś bez talentu?
To oczywiście jest bez sensu. Lepsze byłoby pokazanie historii muzyki, odtwarzanie różnych dzieł z różnych epok. Powolne przyzwyczajanie dzieci i młodzieży do dobrej muzyki. Musi być to adekwatne do wieku. Nie możesz fundować dziesięciolatkowi wyjścia do opery, bo to, to samo jakbyś dała mu do czytania „W poszukiwaniu straconego czasu”. Faktycznie czas będzie stracony, a i raczej zamiast zachwytu będzie zniechęcenie. Dlatego trzeba uczyć powoli, choć oczywiście nie każdy w rezultacie stanie się miłośnikiem opery i nawet nie ma takiej potrzeby.
Ale większość z nas nawet o muzyce klasycznej ma niewielkie pojęcie...
Niestety, wiem o tym nawet zbyt dobrze. Na nasz kierunek, gdzie uczymy muzyki estradowej i jazzu, nie brak kandydatów. Po kilku miesiącach studenci z przerażeniem odkrywają, że przez 12 lat nauki nie wynieśli o muzyce żadnej wiedzy, uświadamiają sobie, że zostali pozbawieni przez szkołę możliwości dostępu do światowej kultury, że wiedzą co to są wiązania chemiczne, jakie mamy enzymy trawienne, wiedzą, co „poeta chciał powiedzieć”, ale nie wiedzą już, co przez swoje dzieła chciał powiedzieć Szopen. To przykre, bo odbiera ludziom dostęp do świata innych doznań i jak mówiłam do olbrzymiego kawałka światowej kultury.
A może nam ta wiedza jest zwyczajnie zbędna? Po co nam muzyka?
A po co nam smartfon z wodotryskiem? Jak widzę młodych ludzi, którzy godzinami jeżdżą palcem po ekranie, to nasuwa mi się takie porównanie, że takie mechaniczne czynności jest w stanie wykonać małpa. Też posługuje się różnymi przedmiotami, umie patykiem wygrzebać mrówkę z ziemi, ba, nauczyć tego swoje dziecko. To, co odróżnia człowieka od innych naczelnych, to myślenie, dociekanie. Tak przecież powstała filozofia. Odkąd mówimy, chcemy zostawiać swoje przemyślenia potomnym, najpierw w wersji mówionej, potem pisanej. Człowiek od zarania wieków przystrajał swoje jaskinie malunkami, tańczył, potem stworzył sztukę. Powstał teatr, na jego deskach toczono dyskursy o moralnych dylematach, weź choćby tylko Edypa czy Antygonę. Powstała poezja no i właśnie muzyka. Po co? Myślę, że to nasza drabina Jakubowa, która ma nam pomóc wejść na wyższy poziom, uwznioślić nas, pozowolić podejrzeć absolut, choćby przez dziurkę od klucza.
A muzyka jest właśnie poezją pisaną dźwiękiem, jest więc najbardziej uniwersalnym językiem świata, ale też potrzebujemy słownika, żeby rozszyfrować ten język. I tym słownikiem jest wiedza na temat muzyki. Muzyka rozbudza wrażliwość, niesamowicie rozwija. Dlatego tak ważne jest to, co serwujemy już małym dzieciom.
Żadnych „umpa, umpa”?
Disco polo bije rekordy popularności, bo to takie, jak ja mówię – atawistyczne rytmy. Ale z dobrą muzyką nie mają żadnego związku. Mówiłam ci – ja zaraz chcę uciekać, bo dla wykształconego muzycznie ucha to jest nie do przyjęcia. Żeby dać inny przykład – to jak szpecące miasto reklamy, które kłują w oczy ludzi poszukujących estetyki i ładu w otoczeniu. Też nie chcą na nie patrzeć, też chcą odwrócić głowę. Ale właśnie dlatego muzyka rozrywkowa jest tak ważna i istotne jest, żeby ta muzyka, która słyszymy wszędzie wokół nas była na odpowiednim poziomie. Współpracuję często z Tomkiem Momotem, który przecież tworzy muzykę estradową, ale to już są właśnie te wyższe struktury. Słuchając takiej muzyki wchodzimy na wyższe poziomy percepcji i dzięki temu przygotowujemy się na odbiór innych dzieł, nazwijmy je „ z wyższej półki”. To jak z książkami. Zaczynam od takich lektur jak „Na jagody” czy „Puc, Bursztyn i goście”. Potem są książki coraz trudniejsze. Powoli kształtują nasz gust literacki, mają sprawić, że będziemy sięgać po dzieła światowej literatury. I podobnie powinno być z kształceniem muzycznym.
Bo muzyka nie tylko uwzniośla, uwrażliwia, ale też łączy ludzi. Napisałaś „libretto” do charytatywnego przedstawienia „Historie nie z mojej bajki”, Tomek Momot napisał muzykę. Premiera tuż, tuż. Grają amatorzy, ale już jest żal, że wszystko się zaraz skończy...
To prawda. Na próbach już słyszę, co będziemy robić potem? Premiera jest zawsze zwieńczeniem dzieła, ale też „żałobą” po wspólnie spędzonym czasie, po tej drodze, którą odbywa się wspólnie. Na próbach ludzie się poznają, zbliżają do siebie, robią coś razem. To czas bardzo satysfakcjonujący i zwyczajnie go szkoda, że minął. Więc jeśli pytasz, po co nam muzyka, to jak widzisz, może spełniać w naszym życiu bardzo różne funkcje. Dla mnie życie bez muzyki byłoby puste. To, jak powiedziałam, najbardziej uniwersalna poezja świata.
Rozmawiała Magdalena Gorostiza
Jeśli jeszcze macie watpliwości co do roli muzyki zobaczcie, jak działa mózg u osób słuchających muzyki i grajacych na instrumentach!