Pracuje od 19 roku życia. Kiedy kończyła technikum, ojciec wpadł na pomysł, by w chałupie po dziadkach założyć sklep z barem. Firma została zapisana na Grażynę. Bywało, że pracowała po 12 godzin przez 7 dni w tygodniu.
- Jeszcze uczyłam się do matury, jak już trzeba było zakasać rękawy – mówi. - Ale ja do roboty przywykłam, i spodobał mi się ten pomysł.
Urodzona i wychowana w Kolonii Łuszczów tu od zawsze czuła się najlepiej. Bar dobrze funkcjonował, cieszyły się powodzeniem i kiełbaski i flaki. Była tez inna praca, bo w rodzinie sporo pola. W domu oprócz Grażyny, dwie siostry, ale ona ukochała sobie męskie zajęcia.
- Nie było chłopaka w rodzinie to ja go zstępowałam – mówi. Siostry wolały bardziej kobiece zajęcia. A ja z dziadkiem i ojcem od małego w pole.
Taki bar to trochę za mało
Lata leciały, biznes się kręcił, ale Grażyna nie lubi spoczywać na laurach. Postanowiła, że stworzy porządną restauracje, prawdziwą, z dusza, opartą na domowym jadle. Tak powstał zajazd Country, dziś duma jego właścicielki.
- Mało kto wie, że szefem kuchni jest moja siostra Małgosia – mówi Grażyna. - To jej zawdzięczamy te wszystkie pyszności. Ale ona jest bardzo skromna i rzadko chce się ujawniać.
Wystrój restauracji to dzieło Grażyny, dawną chatę rozbudowała, na pamiątkę został tylko w jednej sal drewniany, oryginalny strop. Dwie nowe sale, zaplecze kuchenne to już znak, że biznes szedł w dobrym kierunku. Grażyna sama zadbała o aranżację wnętrza, miała nawet pomysł, by poprosić kogoś o pomoc, ale zrezygnowała.
- Wiesz, tu jest moje serce włożone, dbam o restauracje, jak o własne dziecko – wyznaje. - Może się komuś podobać czy nie, ale jest po mojemu. I to jest najważniejsze.
Wszystko, co trafia na stół musi być perfekcyjne. Pole nadal zostało i jego duża część została przeznaczona na ogród warzywny. Siostry same go uprawiają i stąd do kuchni trafiają domowe warzywa.
- W zeszłym roku buraki nam obrodziły – śmieje się Grażyna. - To wymyśliłyśmy krem z buraków. Goście się nim zajadają, ja tez uważam, że jest przepyszny.
Mężczyźni boją się silnych kobiet
Rodziny nie założyła, bo jak twierdzi, faceci uciekają od silnych kobiet. Takich co mają swój biznes, świetnie sobie radzą i lepiej od nich zarabiają.
- Machnęłam już na to ręka – mówi. - Pokochałam swoją samotność. Mieszkam z ukochanym kotem, widocznie tak miało być.
Ale ceni sobie swoją niezależność. No na nudę nie narzeka. Biznes jest wymagający, trzeba trzymać rękę na pulsie. W lecie dochodzą jeszcze obowiązki związane z polem i ogrodem. Żeby jednak znaleźć chwilę oddechu wymyśliła spotkania dla kobiet.
Kobiety z Pasją
Na ten pomysł wpadła niedługo po śmierci mamy.
- Mam nagle odeszła, to była wielka trauma – mówi. - Chyba to mnie zainspirowało do nowych działań, żeby nie utonąć w żalu.
Postanowiła stworzyć miejsce spotkań dla kobiet, które chcą promować siebie albo swój biznes. Zauważyła, że wiele kobiet wstydzi się mówić o swoich osiągnięciach.
- Cel był taki, żeby wyciągnąć je z domu, żeby pokazały, czym się zajmują – wyjaśnia. - Nawet jeśli robią coś z pasją tylko dla siebie, a nie w celach zarobkowych.
Spotkania trwają od 2014 roku. Ciągle przybywają nowe kobiety, każda może przyjechać. Udało się skontaktować ze sobą wiele osób, niektóre teraz wspólnie działają w biznesie.
- Każde takie spotkanie to dla mnie wartość dodana – mówi Grażyna. - Jest moc, jest super energia. Spotykamy się, żeby czuć się dobrze, żeby być razem. Ciągle są nowe pomysły, nowe wyzwania.
Jej działalność została doceniona. Została nomnowana do tytułu Człowieka Ziemi Łęczyńskiej.
- Właśnie trwają głosowania – mówi. - Ale jestem w tak doborowym towarzystwie, że nawet jak przegram, nie uznam tego z porażkę.
Tu jest mój kawałek świata
Niebo za stodołą...
Lubi założyć szpilki, elegancką sukienkę. Ale uwielbia przyrodę i blisko natury czuje się najlepiej.
Kocha swój Łuszczów, kocha Lubelszczyznę, jest wielka fanką Lublina. Ale ulubionym miejscem jest teren za stodoła, gdzie rozciąga się widok na jej pole.
- Uwielbiam tam być i patrzeć przed siebie – mówi Grażyna. - Czuję, że to jest mój kawałek świata, moje miejsce na Ziemi. Nie muszę jeździć na Hawaje. Bo właśnie tu jestem szczęśliwa.
Magdalena Gorostiza
Zdjęcia Dorota Sitkowska. Renata Kościelska-Dec