Pamiętam jak wiele lat temu zaglądałam do twojego butiku Czad przy Krakowskim Przedmieściu w Lublinie, w poszukiwaniu jakiś ciekawych ciuchów. Byłyśmy piękne i młode i nie miałyśmy obsesji być wychudzonymi jak dzisiejsze kobiety. Oczywiście, żadna nie chciała być gruba. Ale kobieta nosząca rozmiar 40 uważana była za szczupłą. 36 czy 38 to były chudzielce. Dziś marzeniem jest rozmiar 34. Uważasz, że to normalne?
Powiem więcej – mam do dziś klientki z tamtych czasów i bywa, że do dziś mają moje ciuchy. Czasami w nich do mnie przychodzą, czyli panie zostały w tym samym rozmiarze. Wtedy uważałam i teraz też tak uważam, że są to kobiety szczupłe – wedle dzisiejszych kanonów mody już by takie nie były. Na przestrzeni lat zmieniła się rozmiarówka – to co kiedyś było normalne, dziś traktowane jest jako „grube”. A ja nadal uważam, że rozmiar 44 to normalny rozmiar.
Wielcy kreatorzy mody narzucili nam inny wizerunek piękna. Na wybiegach od lat królują wyschnięte, pozbawione biustu i innych krągłości modelki, o figurach młodych chłopców. A my kobiety, łyknęłyśmy to jak przysłowiowa gęś kluski…
Śledzę to zjawisko od lat i wiem, że język mody silnie oddziałuje na społeczeństwo. Dziś dodatkowo żyjemy w kulturze obrazkowej, co nasila ten problem. Kiedy teraz na wybieg wyjdzie dziewczyna o normalnych kształtach to jest to wielka ekstrawagancja. Więc wszystkie młode kobiety chcą wyglądać jak modelki. Co więcej, takich kobiet pragną mężczyźni. Były badania na ten temat i okazało się, że współczesny świat sprawił (internet, migracja, media społecznościowe), że zniknęła przysłowiowa dziewczyna z sąsiedztwa, z którą mężczyźni się pobierali. Zmienił się kod społeczny, teraz „ w zasięgu ręki” jest prawie każda piękność. I takiej dziewczyny szukają młodzi chłopcy.
Oni szukają, one starają się takim zostać. Błędne koło się kręci, bo za pięknymi zdjęciami kryje się fotoszop i setki fachowców. Kobiety z reklamówek praktycznie nie istnieją w realu. Ale króluje ten wyimaginowany ideał piękna.
A dodatkowo media społecznościowe lansują stereotypy. Na przykład takie, że większość kobiet tylko chodzi na siłownie, odchudza się i myśli o upiększaniu. Młode kobiety same sobie robią krzywdę lansując swój zakłamany wizerunek. Bo kiedyś trzeba będzie pokazać się bez makijażu... Tymczasem w głębi duszy są najczęściej szalenie zakompleksione. Ja to widzę na warsztatach, które prowadzę. Latami na przykład zakrywają nogi, bo myślą, że są te nogi niezgrabne i grube. Odkrywają siebie na nowo, jak im się spódnicę włoży. Widzę też, jak moje klientki dbają o swoje figury. Kiedyś aż tak strasznie się o tym nie myślało. Choć z drugiej strony przychodzą do mnie okrągłe kobiety, szalenie kobiece i atrakcyjne. Pewne siebie, świadome swojej wartości. Niestety, nie zdarza się to jednak zbyt często.
Wiesz,z kobietami plus size też różne bywa. Często, wbrew temu co mówią, że się akceptują, wcale do końca tak nie jest. Znalazłam na YouTube film o tym, jakie nosić majtki wyszczuplające. Ma miliony odsłon. Czyli z jednej strony poza o samoakceptacji, z drugiej presja by jednak wyglądać szczuplej…
Cóż, kobiety nie są zbyt logiczne, w dodatku działają pod wpływem emocji. Moda na chudość jest wielopłaszczyznowa i trafia też do korporacji. Znam dwie osoby, które nie dostały pracy z powodu sylwetki. Na stanowiska dyrektorskie, nie w agencji modelingu. Pan faktycznie jest dość duży, kobieta rozmiar 44, czyli według mnie zupełnie normalna.
Czyli ten kod społeczny, o którym mówiłaś potrafi wręcz zmieść cię z powierzchni i wpędzić w depresję. Tymczasem wiedza na temat odchudzania też jest bardzo znikoma, a dietetycy obiecują gruszki na wierzbie. Nie byłoby jednak lepiej zaakceptować stan faktyczny i nie budować poczucia wartości wyłącznie na zewnętrznym wizerunku?
Mówimy o sytuacji idealnej. Ja jestem za tym, aby nie skupiać się nadmiernie na swoim wyglądzie, ale dbać o siebie. Mieć swój styl, klasę, zamiast latać na zabiegi estetyczne, które czasami czynią z kobiet istoty wręcz śmieszne. Sztywne od botoksu czoła, usta nienaturalnej wielkości.
To zapytam z innej beczki, bo sama się zawsze nad tym zastanawiam. Idźmy w drugą stronę – jestem gruba, nieforemna i nosze getry i obcisłe bluzki. Bo tak lubię i nieważne, jak w tym wyglądam. Popierasz taką ideologię?
Poparłabym gdyby wynikała z pełnej samoakceptacji i prawdziwej niedbałości o zdanie innych. Najczęściej jednak wynika ona z braku świadomości, jest nieumiejętnym kreowaniem swojego wizerunku. Ja mimo wszystko, choćby z racji zawodu – wolę podkreślać atuty, a ukrywać mankamenty. Po co chwalić się grubym brzuchem jak można w zamian pokazać całkiem niezłe nogi? Kwestia smaku i proporcji. Naprawdę nie musimy przebierać się za innych ludzi. Poznaj siebie, swoją sylwetkę. Masz duży biust? - ubieraj się w zgodzie do niego. Kobieca figura zmienia się wraz z wiekiem. I trzeba nie tylko się z tym pogodzić, ale w dodatku nieco zmodyfikować zawartość szafy. Ja często u kobiet obserwuje takie zjawisko, że „zostały” na etapie swojej świetności. Mają te same fryzury, makijaże czy stroje, jak lat temu naście czy „dzieścia”, bo sądzą, że nadal jest im tak do twarzy. A nie jest. I nad tym warto popracować, stworzyć swój nowy wizerunek, z którym będą się czuły dobrze i wygodnie. Każdy wiek ma swoje zalety.
I nie dajmy się zwariować. Przychodzi moment kiedy najlepszy chirurg plastyk już nic nie poradzi. Jak żyjesz tylko swoim wyglądem, co wtedy? Katastrofa…
Dlatego ważne jest poczucie wartości i nie popadanie w kompleksy. Wiesz, co jest ciekawe? Że kobiety jak oglądają swoje zdjęcia sprzed lat, mówią – o fajna byłam laska. Ale wtedy tak o sobie wcale nie myślały. Jesteśmy zbyt krytyczne i zbyt wymagające wobec siebie, nie doceniamy tego, co mamy. Zamiast mówić, że kiedyś byłyśmy ładne, mówmy to o sobie teraz. Bez względu na rozmiar, bo on tak naprawdę nie ma w życiu większego znaczenia.
Rozmawiała Magdalena Gorostiza
Ogladajcie Chude jest piękne?
Najpiekniejsze modelki plus size