Partner: Logo KobietaXL.pl

- Wiek to tylko liczba, ograniczać może stan zdrowia, ale nie ilość lat. Ja już czuję, że nie mam takich sił jak kiedyś, ale dziś bez problemu zrobiłam 10 kilometrów – opowiada Barbara.

 

Chodzi i zwiedza swoje rodzinne miasto, Wrocław, który bardzo kocha. Ciągle odkrywa nowe miejsca, patrzy na to jak miasto się zmienia i czasami trafia na tak piękne zakątki, że jak mówi – „szczęka opada" I wszędzie jej pełno, na wernisażach, na koncertach, na spacerach i na wystawach.

 

Wrocław daje wiele możliwości.

 

Rodzina Barbary pochodzi z Warszawy, jej mama recytowała wiersz na pogrzebie marszałka Piłsudskiego. Po wojnie jednak wyjechali na zachód, najpierw dwie siostry mamy, potem i ona.

- Chciały być razem i tak się ściągały do siebie. Nie żałuję, że tu się urodziłam i dorastałam, uważam, że Wrocław jest jednym z najpiękniejszych miast w Polsce – mówi Barbara.

Wychowała się z trzema starszymi braćmi, jedyna dziewczynka, ukochana córeczka tatusia. Zawsze włosy zaplecione w warkocze, kolorowe kokardy. Stawała na stołku, śpiewała, mówiła wiersze. Duszę miała od dziecka artystyczną. Jej marzeniem była praca w domu kultury, uważała, że idealnie prowadziłaby rożne zajęcia artystyczne z dziećmi. Do obleganego liceum pedagogicznego jednak się nie dostała.

- Wtedy ojciec wziął sprawy w swoje ręce. Zaniósł moje papiery do tej szkoły, w której było miejsce. To było technikum budowlane, trafiłam do klasy o profilu budowa dróg i mostów! Jak ja tam iść nie chciałam. Ale co było zrobić. Okazało się, że w szkole prawie nie ma dziewczyn no i to mi się bardzo spodobało – śmieje się Barbara.

 

Zawsze miała artystyczną duszę.

 

Udzielała się mocno w rożnych kółkach artystycznych, zawsze była pierwsza podczas zajęć teatralnych czy na szkolnych akademiach. Dziś wyboru szkoły nie żałuje. Dzięki temu może dorabiać, robiąc rożne projekty.

- Ale pracę miałam dość nudną, ciągle w rożnych urzędach. Mam jednak stosowne uprawnienia, co dziś jest dla mnie bardzo ważne, bo dzięki temu jestem ciągle niezależna – opowiada Barbara.

 

Nudę w pracy Barbara zawsze rekompensowała sobie niebanalnym, kolorowym stylem swoich ubrań. Uwielbiała to od zawsze, być inna niż cała reszta.

Ta miłość do ubrań przetrwała i Barbara do dziś jest na ulicy obiektem ciekawskich spojrzeń. Ludzie do niej często podchodzą i mówią, że fajnie, że im się podoba, że jest taka kompletnie inna.

- Nic na to nie poradzę, że nie lubię takich „kościółkowych” ubrań. Garsonek, workowatych spódnic, szaro-burych, bez wyrazu. Nie wiem czemu kobiety nie lubią się jakimś swoim stylem wyróżnić. Same sobie lat dodają, bo te garsonki postarzają bardzo – mówi Barbara.

 

Zawsze inna.

 

Ona sama każdą stylizację ma przemyślaną, kocha dodatki i ma pełno kolczyków, wisiorków, kapeluszy. Potrafi wrócić do domu, kiedy widzi, że założyła zegarek nie pasujący do reszty.

 

- Dla mnie nie ma bariery wieku, wszystko pasuje, w czym się ładnie wygląda. Nie uznaję jedynie eksponowania swoich mankamentów. Niech tam sobie będzie ciałolubność czy cokolwiek, ja nie widzę powodu by pokazywać obwisłe ramiona albo brzydkie kolana. Po co komu taki obraz? - dziwi się Barbara.

 

 

Trzeba wiedzieć, czego nie pokazywać.

 

Nie chce też przez jakieś mini czy wielkie dekolty wyglądać jak przysłowiowa „dzidzia piernik”. Ubiera się nietuzinkowo, ale tak, by stylizacja była estetyczna.

 

- Mam to coś chyba w sobie, miałam to od zawsze. Kiedy 20 lat temu pierwszy raz pojechałam do córki do USA, a mieszkała wtedy na wojskowym osiedlu, to sąsiadki nie mogły się nadziwić. Mówiły na mnie Alexis, od tej bohaterki z Dynastii – opowiada Barbara.

 

Kolorado 2005 rok.

Nosiła wówczas rozmiar 38 i jej stylizacje prezentowały się jeszcze lepiej. Barbara wspomina, że kobiety były w szoku, dotykały jej, nie wierzyły, że jest z Polski.

- Bo z czym im Polska się wówczas kojarzyła? Z kobietami, które przyjeżdżały do ciężkiej pracy, często zaniedbanymi i wymęczonymi, takie przecież były czasy. Cieszę się, że choć w jakimś minimalnym stopniu mogłam przełamać ten stereotyp – mówi Barbara.

 

Barbara w 2003 roku.

Artystyczna dusza do dziś w niej została i jak mówi, ubraniami maluje na sobie obraz. Dzięki temu życie jest bardziej radosne, nawet jeśli gdzieś tam z tyłu głowy każdy ma swoje codzienne troski. Do tego dodaje uśmiech i niezwykłą uprzejmość, bo zachowuje się wobec ludzi zawsze tak, jak by chciała, by wobec niej zachowywali się inni. Nadal z życia chce korzystać w pełni, jeździ na zagraniczne wojaże, nie ma dnia, by nie wychodziła gdzieś na miasto. Uważa, że zawsze jest coś do zrobienia. Ostatnio przełamała lęk wysokości i przeszła najdłuższym wiszącym mostem na świecie w Dolnej Morawie, most ma 721 metrów długości i wisi 95 metrów nad doliną.

 

Zawsze warto pokonywać swoje lęki.

 

Jej przesłanie do kobiet jest jasne i czytelne.

 

- Trzeba dbać o siebie i naprawdę siebie kochać. Korzystać z każdej chwili, otaczać się życzliwymi ludźmi. Żyć w zgodzie z naturą, oswajać swoje lęki. A w domu często lepiej mieć spokój, niż rację. Nie ma sensu kłócić się o bzdety. Lepiej wyjść do parku, wąchać kwiaty, zbierać liście. Na takie przyjemności nie trzeba nawet pieniędzy – mówi Barbara.

 

Magdalena Gorostiza

Tagi:

kobietaxl ,  Barbara Lemanowicz ,  styl , 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót