Obrzeża Radomia. Na przystanku zatrzymuje się autobus. Za kierownicą siedzi uśmiechnięta kobieta o rudych lokach. To Marzena. Od zawsze uwielbiała prowadzić auto, ale nigdy nie przypuszczała, że zajmie się tym zawodowo. Przez wiele lat bowiem wykonywała zawód grafika komputerowego. Przyszedł jednak czas, że musiała zdecydować, czy dalej chce kroczyć tą drogą.
– Miałam przerwę w pracy i nie chciałam już wracać do grafiki ani zajmować się informatyczną obsługą firm. Podjęłam wówczas jedną z najlepszych decyzji w moim życiu i usiadłam za kółkiem autobusu – opowiada nasza bohaterka, której pomysł na przebranżowienie się podrzucił brat cioteczny, zawodowy kierowca.
Dla Urszuli natomiast przygoda za kółkiem zaczęła się w 2016 roku, kiedy to pracowała jako instruktorka nauki jazdy. Decyzję o tym, by kierować autobusem, podjęła z powodów ekonomicznych oraz ambicjonalnych.
– O ile w okresie od wiosny do jesieni jest wysyp kursantów, to zimą różnie z tym bywa. Chciałam też udowodnić sobie i innym, że potrafię być dobrym kierowcą. Pamiętam, jak jadąc z kursantem, zobaczyłam młodą dziewczynę za kierownicą autobusu szkoleniowego. Jej uśmiech oraz pewność siebie sprawiły, że i ja postanowiłam spróbować – wyjaśnia kobieta.
Zarówno w przypadku Marzeny, jak i Uli początki nie należały do najłatwiejszych.
– Było ciężko. Odczuwałam ogromny stres związany ze świadomością, że nie mam doświadczenia, a na moich barkach spoczywa tak duża odpowiedzialność – tłumaczy Marzena.
– Zdarzyło mi się na początku ominąć przystanek. Po prostu jechałam przed siebie i nagle usłyszałam wzburzone głosy pasażerów. Potem po nocach śnił mi się autokomputer wskazujący ciągłe spóźnienie – wspomina Ula.
Świadomość odpowiedzialności za pasażerów oraz pojazd, jak również bycie dostępną w późnych godzinach nocnych przez praktycznie cały rok, to dla nich chleb powszedni.
– Wstawanie o 2:30 przez prawie 365 dni w roku to niełatwa sprawa. Dla nas weekendy i święta to czas pracy. Chwila nieuwagi w tym zawodzie może być przyczyną tragedii. Nie ma więc mowy o rutynie. Jeśli ktoś tego nie polubi, to powinien jak najszybciej zmienić pracę – przyznają jednogłośnie.
Autobusy to miejsca, w których można spotkać szerokie spektrum ludzi – od spokojnych studentów i uśmiechniętych emerytów po prezenterów lokalnego radia. Każde „dziękuję” bądź „miłego dnia” padające z ust pasażera, sprawia kierującym ogromną przyjemność. Uśmiech na ich twarzach pojawia się także wtedy, gdy stają się świadkami zdarzeń, które śmiało mogłyby posłużyć niejednemu scenarzyście za materiał na potencjalny kinowy przebój.
– Para staruszków jeździła codziennie tym samym kursem. Trzymali się za ręce, uśmiechali do siebie, a starszy pan pomagał przy wysiadaniu swojej żonie. Była też pasażerka z wieczornego kursu, na którą zawsze czekał uśmiechnięty mężczyzna. Zabierał od ukochanej siatki z zakupami i wracali do domu pogrążeni w rozmowie – relacjonuje ze wzruszeniem w głosie Ula.
Oprócz historii rodem z filmów romantycznych mają miejsce również te prozaiczne, wręcz smutne. Dzieje się tak np. wtedy, kiedy do autobusu wsiada osoba bezdomna, żeby ogrzać się w mroźne dni.
– Taki człowiek przejeździł ze mną kilka kursów na tylnym siedzeniu, bliżej silnika, bo tam jest najcieplej – dodaje Urszula.
Nierzadko dochodzi też do niebezpiecznych sytuacji, których przyczyną jest spożywanie głównie przez młode osoby alkoholu bądź innych substancji psychoaktywnych.
– 3 razy jechał ze mną młody chłopak, ewidentnie pod wpływem dopalaczy. Wywnioskowałam to po jego zachowaniu, ponieważ był agresywny w stosunku do innych podróżujących autobusem. W końcu straciłam cierpliwość – opowiada Marzena.
Kobieta zatrzymała autobus i zadzwoniła na policję. Podczas oczekiwania na przyjazd funkcjonariuszy zdarzyło się coś, czego nikt się nie spodziewał – mężczyzna opuścił środek lokomocji, wydostając się zeń… małym oknem! Przebieg tej opowieści ma jednak zaskakujący ciąg dalszy.
– Kilka godzin później zatrzymałam się na innym przystanku. Wraz z grupą ludzi wsiadł właśnie ten uciekinier. Sięgnęłam po telefon, a on zaczął mnie przepraszać, po czym opowiedział mi o swoim życiu, które jak się okazało, nie było usłane różami. Postanowiłam więc nie dzwonić na policję, bo widać było, że odzyskał trzeźwość umysłu i żałował swojego postępowania.
Zarówno Ula, jak i Marzena udowadniają, że ich praca, choć do najłatwiejszych nie należy, to przynosi im sporo satysfakcji, a stereotypowe spojrzenie na panie kierujące pojazdami mechanicznymi, już dawno odeszło do lamusa.
– Zdecydowana większość pasażerów woli jeździć z kobietami. Mówią, że czują się z nami bezpieczniej – podkreślają zgodnie sterniczki miejskich okrętów.
Jako pasażer potwierdzam to w 100 procentach!
Elvis Strzelecki