Kiedy dziś widzę kobietę w butach na obcasach, zastanawiam się, po co tak się męczyć? Sama wiele lat nosiłam szpilki, co dla moich stóp skończyło się fatalnie. Dziś za nic bym takich butów nie włożyła. Dlaczego twoim zdaniem, kobiety skazują się na takie katusze? A wiele z nich nawet stąpa w takim obuwiu dość kuriozalnie…
Szpilki, jeśli tylko potrafimy się w nich z wdziękiem poruszać, a znam i podziwiam takie osoby, po prostu pięknie wyglądają i niezaprzeczalnie bardzo korzystnie wpływają na kobiecą sylwetkę, prostują i wysmuklają, możemy czuć się w nich i wyglądać na pewniejsze siebie, bardziej seksi, bardziej kobiece, cokolwiek to znaczy. I ja rozumiem kobiety, które pragną tak się czuć i tak wyglądać, nawet za cenę niewygody, czy ewentualnych późniejszych problemów zdrowotnych. My kobiety często chwytamy się każdego sposobu, żeby zobaczyć w swoich oczach i oczach innych aprobatę. Podobnie potrzeba wzbudzania zachwytu, wiąże się często z pewnym poświęceniem. Droga do pełnej samoświadomości, do prawdziwej pewności siebie niezależnej od odbioru przez otoczenie, czy, co dużo ważniejsze, przez samą siebie w lustrze, po prostu nie jest łatwa, nie każdy ma szansę ją przebyć, nie każdy nawet chce. Sama jestem bardzo wygodna i wybieram na co dzień wygodne obuwie. Na wysokich obcasach źle sobie radzę, na wysokich szpilkach wcale, ale czasem się poświęcam imprezowo lub wyjściowo, żeby "pogwiazdorzyć" i czasem też pokazuję je na blogu, wtedy gdy dobrze się komponują z całością pomysłu.
Czy nie uważasz, że zbyt dużą wagę przywiązujemy wyglądu? Strój jest jednym z jego wyznaczników. Moda, stylizacje to prawdziwy dziś przemysł. A jakie to ma znaczenie, czy ktoś jet modny?
Rozumiem osoby, które chcą być modne. Kierują nimi różne pragnienia, czy uczucia, od potrzeby aprobaty, lub wzbudzania zachwytu począwszy, przez potrzebę wyróżniania się z tłumu, po miłość do mody jako do sztuki, czy swoistego fenomenu. Moją nadrzędną potrzebą jako osoby prywatnej, dotyczącą wyglądu i ubioru jest sprawianie moim widokiem innym przyjemności, na pewno nie chcę sprawiać przykrości, smucić, czy wzbudzać zazdrość lub podziw. I nie ma to nic wspólnego z utartym "jak cię widzą, tak cię piszą", tylko czy jak Cię widzą, to czy jest im fajnie i miło, czy na Twój widok się rozjaśniają, nawet jeśli niektórym humor poprawia kpiarski rechot :) Blogowo natomiast "gonię za trendami" o ile to możliwe zaopatrując się tylko i wyłącznie w second-handach. Bo moda i trendy to dla mnie pożywka i poletko twórczej ekspresji. Bawię się radośnie modą i trendami, by pokazać, że jest to fajne, że jest to możliwe, że tak wolno i że nawet niewielkim kosztem może się udać nie zostawać modowo w tyle, jeśli tylko ktoś tego potrzebuje. Znów motywacja jest ta sama, radość, frajda, zabawa, wolność, niezależność, brak ograniczeń. Tak naprawdę to chyba nie ma znaczenia, czy ktoś jest modny, tylko czy ubierając się tak czy siak, nawet najbardziej szalenie, odważnie, kiczowato czy trendowato dobrze się z tym czuje, sam czuje w tym fun i spójność z samym sobą. Taką luzacką zabawą modą i trendami, bez żadnych zasad i ograniczeń ( poza organizacyjnymi ) próbujemy zarazić wszystkie kobiety w naszej fejsbukowej niekonkursowej grupie PHENOMENAL US, w której co 2 tygodnie uczestniczki publikują z radosnym zaangażowaniem swoje stylizacje w całkowicie dowolnej interpretacji zadanego wcześniej modowego tematu. Serdecznie zapraszamy wszystkich chętnych do wspólnej zabawy :)
Każdy dysonans między tym, co mamy na sobie, a tym, jak się w tym czujemy, jest od razu zauważalny. Można teraz zapytać: - i co z tego? Nie zaglądam nikomu do portfela, nie wyceniam ubrania, czy stylizacji, nie czuję się gorsza, ani lepsza, bo nie mylę poczucia wartości z poczuciem wyższości. Pojęcie bycia przebranym, w popularnym tego słowa znaczeniu, czyli ubranym niestandardowo, ekscentrycznie, inaczej, nawet zabawnie, czy śmieszne, nie jest dla mnie obraźliwe. Dla mnie chyba podobnie jak dla Ciebie, przebrany jest ten, kto ubiera się pod publikę, czy pod dyktando, a czuje się w czymś nieswojo. W takim przypadku szczerze współczuję. Wyłącznym powodem mojego współczucia jest to, że bardzo cenię sobie wolność i nie lubię robić rzeczy wbrew sobie. Ja na przykład ubrana elegancko czuję się nieswojo, więc jestem w tym właśnie znaczeniu przebrana, chociaż podobno tego po mnie akurat nie widać, taka ze mnie aktorka ;)
Co sądzisz o pogoni za markowymi rzeczami i wydawaniem majątku na przysłowiową metkę? Rozumiem chęć posiadania rzeczy w dobrym gatunku, bo to według mnie podstawa, ale po co przepłacać za nazwisko projektanta?
Lubię podziwiać piękne rzeczy, takie prawdziwie piękne, dzieła sztuki. Nie muszę ich mieć, ale rozumiem, że można mieć taką kolekcjonerską smykałkę, także w przypadku ubrań, czy dodatków. Sama nie zwracam uwagi i nawet nie zapamiętuję jakiej firmy, marki jest dana rzecz. Dotyczy to nie tylko ubrań. Nie przywiązuję się do rzeczy, więc tym bardziej do metek. To samo mam w kwestii dobrego gatunku. Kiedyś było to dla mnie bardzo ważne, gdy moje ubrania musiały być długowieczne. Dziś, kiedy kupuję wszystko za niewielkie pieniądze, nie ma dla mnie znaczenia, jak długo mi to posłuży. Natomiast coraz częściej zwracam uwagę na te cechy jakościowe, które wiążą się z wygodą, przewiewnością, oddychaniem, czy momentami powolutku ze świadomością ekologiczną.
Tworzysz stylizacje z rzeczy kupionych w lumpeksie. Pokazujesz, że fajnie wcale nie musi oznaczać drogo. Jak powinno się tworzyć swój własny styl? Co jest dla ciebie priorytetem?
Nie mam obsesji posiadania własnego stylu, podobnie jak wyróżniania się z tłumu. Moje podejście do mody i trendów jest, jak to nazwała kiedyś pięknie Grażynka Naszkiewicz, reKreacyjne. Nie mam też kompleksów ani nie czuję się jakoś wyróżniona tym, że od ponad 2 lat ubieram się tylko i wyłącznie w lumpeksach. Nie szukam perełek, w popularnym tego słowa znaczeniu, czyli rzeczy markowych, drogich, oryginalnych, tylko rzeczy, które mi samej się podobają, a przy okazji blogowo takich, które wpisują się w trendy. Własny styl prawdopodobnie powinien być odzwierciedleniem osobowości, a moim zdaniem osobowością albo się jest, albo nie i prawdziwe osobowości nie muszą niczego udowadniać, podkreślać, niczym się wyróżniać specjalnie, czy na silę, u nich dzieje się to jakby poza świadomością, bezwiednie. Natomiast na pewno, jeśli podziwiamy u kogoś coś, co określamy jako jego własny styl w tzw. dobrym stylu, to znaczy, że ta osoba w tym, co ma na sobie, po pierwsze dobrze wygląda, ale też świetnie się czuje, jak w drugiej skórze.
Jakie są twoim zdaniem największe błędy, które popełniają kobiety w doborze stroju? Czego się wystrzegać, co sprawia, że mimo wielkich starań, nie wygląda się wcale dobrze?
Nie jestem stylistką i trudno mi odpowiedzieć na to pytanie. Na pewno nie wyglądamy dobrze w czymś, w czym się nie czujemy dobrze, czy wręcz męczymy. Także poczucie własnej wartości, fajniej, gdyby nie wiązało się ze strojem, wtedy mamy podejście bardziej swobodne, na luzie, nie spinamy się, a to wpływa na dobre samopoczucie i w efekcie lepszy wygląd. Największy błąd to brak wystarczającej miłości własnej, nadrabiany często właśnie strojem, czy metkami, co od razu rzuca się w oczy, ale tak jak pisałam wcześniej, co z tego? :)
Rozmawiała Magdalena Gorostiza
Zdjęcia z bloga Oli, gdzie możecie znaleźć ciekawe stylizacje!