Julka jest Ukrainką. Do Lublina przyjechała, gdy miała 17 lat. Dziś już ma polskie obywatelstwo, bo babcię na Ukrainę wywieziono z Ustrzyk.
- Ale o polityce nie rozmawiamy – zastrzega na początku. - To trudne tematy, budzą niepotrzebne emocje.
- Mnie zawsze ciągnęło do Polski – dodaje. - A Lublin jest świetnym miastem.
Zaczęła naukę u Vetterów. Ale jak kurs hrywien spadł, rodzice stwierdzili, że nie dadzą rady jej utrzymać. Miała dwa wyjścia – wrócić, albo znaleźć pracę.
- Niestety, nie dało się pracy i szkoły pogodzić – wzdycha. - A ja na Ukrainę nie chciałam wracać.
Kelnerowała w rożnych restauracjach, teraz jest spedytorem w dużej firmie. Jej pasją „po godzinach” jest wizaż. Uwielbia robić makijaże i całe weekendy spędza malując dziewczyny.
Jej idolką jest armeńska wizażystka Goar Avetysan. Goar w Armenii zorganizowała akcję – profesjonalny makijaż dla potrzebujących tego kobiet, mających różne deformacje.
- Pomyślałam, że i ja mogłabym coś takiego zorganizować – mówi Julka.
Wpadła na pomysł, by zrobić sesję dla kobiet po chemioterapii. Zdobyć dla nich dobre peruki, pokazać,że można wglądać pięknie pomimo choroby.
- Żona znajomego umarła na raka, pokazywał jej zdjęcia, widziałam jak się zmienia – mówi Julka. - Pomyślałam, że gdyby choć trochę makijażu, to od razu byłoby inaczej. Przecież nasz wygląd w dużej mierze decyduje o samopoczuciu, szczególnie u kobiet.
Ona sama uwielbia, jak kobiety patrzą na siebie w lustro po zrobieniu makijażu. Odpowiednie kosmetyki, wiedza na ten temat i nagle wyłania się zupełnie inne oblicze.
Makijaże Julki - zdjęcia archiwum prywatne
- Mam wtedy prawdziwą satysfakcję – dodaje Julka, - że przychodzi do mnie jedna osoba,a wychodzi zupełnie inna.
Więc plan jest taki, by w listopadzie zrobić akcję dla chorych kobiet. Może przy okazji kurs wizażu dla zdrowych, które w zamian wpłacałyby na cel charytatywny? Plan nie jest jeszcze do końca opracowany, ale gdy Julka wrzuciła pomysł na Facebooka, okazało się, że chwycił.
- Mam już fotografów, osoby chętne do zafundowania poczęstunku, kilkadziesiąt osób chce jakoś pomóc – uśmiecha się dziewczyna. - Myślę, że znalazłaby się sala za darmo, może w Locomotivie, gdzie też pracowałam? Dorota Bęczkowska, menadżerka Locomotivy to moja dobra koleżanka.
Julka chciałaby zrobić chorym kobietom analizę kolorystyczną, znaleźć dla nich odpowiednie stroje i zakończyć akcję profesjonalną sesją fotograficzną. Żeby miały na pamiątkę piękne zdjęcia. Szuka jeszcze chętnych do wypożyczenia strojów i najważniejsze – do podarowania peruk. Bo te chciałaby dać kobietom w prezencie.
- Jestem pełna zapału, bo widzę, że mam poparcie, w pracy, wśród znajomych – mówi. - Po co to robię? Bo zwyczajnie lubię pomagać.
Magdalena Gorostiza