Partner: Logo KobietaXL.pl

Byłaś dziś w Lublinie na wiecu prezydenta Dudy razem z innymi przedstawicielami LGBT. Ten hejt wobec homoseksualistów znowu wypłynął, tym razem w kampanii prezydenckiej. Wcześniej dużo polskich gmin podjęło uchwały o „wolności od ideologii LGBT”, prezydenci różnych miast zakazywali czasami marszów równości. Jak się czujesz w takiej atmosferze?

Próbuję mieć dystans, ale się nie da. Takie rzeczy dotykają przecież nie tylko osoby LGBT, ale też ich rodziny, przyjaciół znajomych. Dla mnie to wykluczanie części osób ze społeczeństwa, odmawianie im prawa do życia w Polsce. Nie wiem, jakie są intencje władzy, która tak czyni. Trudno mi to zrozumieć. Myślę, że wnika to z braku wiedzy, braku edukacji. Jak można ludzi nazywać „ideologią”? Przecież chodzi o konkretne osoby, które żyją wśród nas. Uczą się, pracują, płacą podatki, mają bliskich, którzy ich kochają. To zwyczajnie boli. Dziś w Lublinie na wiecu prezydenta Dudy była nas spora grupa, protestowaliśmy przeciwko takiemu podejściu do homoseksualizmu. To wszystko co się teraz dzieje napawa przerażeniem. Jest niezrozumiałe. Jak można wytłumaczyć, że profesor KUL, konstytucjonalista, poseł Przemysław Czarnek wypowiada się o LGBT, że o nie ludzie? Przecież ja nie podejrzewam go o brak wiedzy, raczej o cynizm, o chęć zrobienia kariery na takich słowach. Ja staram się nie brac tego do siebie osobiście, ale mimo wszystko, jako matka geja czuję się urażona.

 

Kiedy dowiedziałaś się, że twój syn jest homoseksualistą?

 Dokładnie 12 lat temu. Syn wyjechał na studia do Anglii, na lingwistykę. Po pierwszym roku miał wyjechać do Chin na cały rok nauki. Przed wyjazdem musiał zrobić badania. Wtedy był taki stereotyp, że jak ktoś jest gejem, to ma HIV. I Max się przestraszył. To była rozmowa na skypie. Trudna. Najpierw był strach o jego zdrowie, ale na szczęście wszystko okazało się OK. Potem zaczęła do mnie docierać ta informacja.

 

I?

Płakałam, powiedziałam mężowi. Mąż nie chciał tego na początku przyjąć. I stało się, tak, że nie rozmawialiśmy o tym. Teraz wiem, że to był błąd, dusiliśmy to w sobie w samotności. Sięgnęłam po literaturę, poszłam do lekarzy, seksuologów. Usłyszałam, że tego się nie zmieni. Ale co było najważniejsze, to to, że nigdy nie odrzuciliśmy syna. Wtedy też nie. Ta informacja była dla nas szokiem, ale kochaliśmy go tak samo. Trzeba było się tylko z homoseksualizmem Maksa zmierzyć. Szukaliśmy winy w sobie, że może nadopiekuńcza matka, nieobecny ojciec (mąż dużo pracował).I tak naprawdę to był duży problem, ale nie z Maksem, tylko z nami. Terapeutka doradziła, żebym powiedziała o tym bliskim osobom. Bałam się poinformować mamę. Ale w końcu to zrobiłam. I okazało się, że babcia Maksa w ogóle nie widziała w tym żadnej sprawy, zaakceptowała sytuację, a mnie kamień spadł z serca.

 

 joanna

 

Ważne, żeby w takim momencie mieć wsparcie?

I to jak! Myśmy w 2015 roku zapisali się do Akademii Zaangażowanego Rodzica, organizowanej przez Kampanię Przeciw Homofobii. Raz w miesiącu jeździliśmy do Warszawy. I wreszcie spotkaliśmy się z ludźmi, którzy przechodzili to, co my. To były podobne historie, a nam zrobiło się lżej. Że inni mają tak samo, że jest wstyd, brak wiedzy, brak doświadczenia. Wyobraź sobie, że był okres, kiedy bałam się chodzić po ulicy, bo uważałam, że ktoś na mnie spojrzy i będzie wiedział, że jestem matką geja! To naprawdę nie jest łatwe doświadczenie, w dodatku w Polsce. 4 lata braliśmy udział w Akademii, zrozumieliśmy, że nasze poczucie winy było kompletnie bez sensu, że to po prostu tak bywa, że ktoś rodzi się homoseksualistą. Tym bardziej, że zachowanie Maksa nigdy nie nasuwało nam żadnych podejrzeń. Miał dużo koleżanek, na studniówkę poszedł z zaprzyjaźnioną dziewczyną. Może wysyłał sygnały, ale ignorowaliśmy je, bo więcej czasu poświęcaliśmy chorobie starszego syna. Oczywiście potem myśli się o tym, wspomina pewne sytuacje. Tylko to już jest bez znaczenia, bo trzeba zmierzyć się z tym co jest tu i teraz.

 

A jak jest teraz?

Maks mieszka w Anglii, jest tłumaczem, wolnym strzelcem. Ma fajne życie, dużo podróżuje, uprawia sporty, na razie jest singlem. Do Polski raczej nie wróci. To fajny, normalny chłopak. Jesteśmy z niego bardzo dumni. A ja, dzięki temu, że braliśmy udział w Akademii, zaangażowałam się w ruch LGBT, działam w lubelskim środowisku. Mamy tu naprawdę wspaniałych ludzi, inteligentnych, idealistów oddanych sprawie. Dla niektórych jestem taką przyszywaną matką, bo nie wszyscy znaleźli w domu akceptację, a przecież tak bardzo potrzebują zrozumienia. Wiem, że jest sporo osób, które boją się ujawnić. I wcale ich do tego nie namawiam, każdy ma swoją drogę. Szczególnie, że często za historiami tych ludzi kryją się wielkie tragedie. Głośna sprawa - transseksualna Milo Mazurkiewicz popełniła samobójstwo, po niej idą następni, którzy nie wytrzymują presji. I to jest tak bardzo przykre. Bo przecież to są ludzie tacy jak my. Czują, kochają, chcą miłości. A często znajdują pogardę i hejt. Rozmawiam z wieloma moimi młodymi znajomymi z LGBT. Spora ich część planuje emigrację. Nie chcą żyć w swojej ojczyźnie. Bo czują się wykluczani ze społeczeństwa. I jeśli Andrzej Duda wygra wybory, to wielu z nich wyemigruje. Jestem tego pewna, 

 

Rozmawiała Magdalena Gorostiza

Tagi:

kobietaxl ,  homoseksualizm ,  gej ,  matka ,  Mirosława Joanna Marzec , 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót