– Napawa to niepokojem. W wielu krajach wdrożone są już programy, których celem jest zachęcanie chłopców do czytania – w trosce o zrównoważony rozwój społeczny – mówi Maria Deskur, szefowa wydawnictwa Słowne (dawniej Burda Książki).
Najnowszy raport „Stan czytelnictwa w Polsce w 2020 roku”, opublikowany pod koniec kwietnia przez Bibliotekę Narodową, napawa „ostrożnym optymizmem”, jak wyraził się dyrektor tej instytucji Tomasz Makowski. Wynika z niego, że w ciągu 12 miesięcy poprzedzających badanie 42 proc. respondentów przeczytało co najmniej fragment jednej książki. Taki wynik nie jest oczywiście powodem do dumy, ale w porównaniu z poprzednim rokiem nastąpił wzrost o 3 punkty procentowe, z 2018 r. – o pięć. Jednak autorzy raportu zwracają uwagę na bardzo ważną rzecz: lektura książek jest domeną kobiet.
Lepiej wykształcone, chętniej czytające
Jak to przekłada się na liczby? Kobiety czytają częściej niż mężczyźni (odpowiednio 51 proc. i 33 proc.). To nie wszystko. Wśród pań liczniejsza jest również grupa osób czytających najintensywniej. Co najmniej siedem książek w ciągu roku przeczytało 15 proc. z nich. A mężczyźni? W ich przypadku chodzi tylko o 7 proc. Autorzy raportu zwracają uwagę: nie bez znaczenia jest fakt, że kobiety są lepiej wykształcone.
W raporcie Biblioteki Narodowej można także wyczytać, że 52 proc. kobiet bardzo lubi czytać książki (taką postawę deklaruje tylko 32 proc. mężczyzn). Z kolei nie lubi lub bardzo nie lubi tego robić 23 proc. respondentek (w przypadku panów aż 44 proc.).
– Analizując wydawane co roku raporty Biblioteki Narodowej, widać wyraźnie, że różnica pomiędzy czytającymi kobietami i mężczyznami się pogłębia – zauważa Maria Deskur, szefowa wydawnictwa Słowne (dawniej Burda Książki). – Jeszcze w 2017 r. co najmniej jedną książkę przeczytało 47 proc. pań i 34 proc. panów. Po trzech latach kobiety czytają więcej, a mężczyźni mniej.
Polska nie jest wyjątkiem
Czy lektura książek jest domeną kobiet tylko w Polsce? Zdecydowanie nie. Świadczą o tym badania prowadzone w innych europejskich krajach, np. Francji. Z raportu, który na zlecenie Stowarzyszenia Francuskich Wydawców przeprowadził Instytut Odoxa, wynika, że jeszcze przed pandemią koronawirusa przeciętny mieszkaniec kraju nad Sekwaną przeczytał 8,4 książki rocznie. Jednak Francuzka – 10, a Francuz – tylko 6,6.
Podobny trend wyłania się raportu opracowanego na zlecenie Federacji Gildii Hiszpańskich Wydawców przez firmę Conecta Research & Consulting, który został opublikowany w lutym. W zeszłym roku 59 proc. Hiszpanek czytało książki przynajmniej raz w tygodniu. Hiszpanie robi to rzadziej. Różnica wynosi 13 punktów procentowych.
Zachęcać chłopców do czytania? Chyba trzeba zacząć!
– W świetle najróżniejszych badań prowadzonych od lat wokół roli czytania w rozwoju człowieka indywidualnie i społeczeństw jako całości, powiększająca się różnica między czytelnictwem kobiet i mężczyzn realnie napawa niepokojem – komentuje Maria Deskur. – Czytanie podnosi nasze kompetencje w najróżniejszych obszarach. Sprawia, że lepiej rozumiemy innych ludzi, trafniej oceniamy sens i prawdziwość narracji, które są nam serwowane. To są umiejętności absolutnie niezbędne do prawidłowego funkcjonowania w świecie współczesnym – zarówno analiza krytyczna, jak empatia i umiejętność pracy zespołowej to podstawowe kompetencje przyszłości. Oczywiście temat jest bardzo złożony. Istnieją osoby nieczytające, a empatyczne, co więcej – znaczenie ma też jakość literatury, którą czytamy. Ale mimo wszystko, patrząc na sprawę od strony badań i statystyki, wyłania się obraz niepokojący. Na świecie wdrażane są już programy, których celem jest zachęcanie chłopców do czytania – w trosce o zrównoważony rozwój społeczny. Pomysły są niestandardowe. Od programu polegającego na pracy z fryzjerami (są oni liderami lokalnych społeczności), przez akcje, w których sportowcy – piłkarze i koszykarze – zachęcają do czytania, po tworzenie specjalnych książek o glutach (!) i innych równie atrakcyjnych tematach dla tej grupy docelowej.