Jak gdyby przyzwalające kiwnięcie matczyne było wszystkim, co przesądza o wartości życia dorosłej córki. Każda z nas ma zupełnie inne relacje z matką. Nie można też zmierzyć bólu i cierpienia, który niesiemy od dzieciństwa w dorosłość. Mówi się, że wszyscy szczęśliwi ludzie są podobni do siebie, a wszyscy nieszczęśliwi – są nieszczęśliwi na swój własny sposobów.
Kiedy już dojrzałość pozwala nam zobaczyć źródło cierpienia, o wiele szybciej wychodzimy z sytuacji kryzysowych. Gdy natomiast mamy tendencję do obarczania siebie winą za przydarzające się nam nieszczęścia, a tak się zazwyczaj dzieje w przypadku dziewczynek wychowanych w domach pozbawionych matczynego ciepła, jest to sygnał, aby przypatrzyć się uważnie relacji z matką. Niestety bardzo często kobiety tego typu nie są w stanie nawiązać dobrych relacji z innymi kobietami ponieważ żyją w przeświadczeniu, że nie wolno mówić źle o własnej matce.
Znamy słynne powiedzenie: „Ojciec jak ojciec, ale Matka jest tylko jedna”! Z takim przekazem wiele z nas rodzi się, żyje i umiera. Oczywiście jest to zupełnie zrozumiałe w odniesieniu do matki, która kocha swoje dziecko, która pomimo błędów wychowawczych – kto z nas ich nie popełnia, „niech pierwszy rzuci kamieniem” – jest matką czujną, bezpieczną przystanią, akceptującą swoje dziecko bez względu na wszystko. A jeśli cena, jaką przychodzi nam zapłacić za wyniesienie własnej matki na wewnętrzny tron, okupiona jest łzami i bólem? Co się dzieje, gdy ten tron to jedyne, co zajmuje nasze jestestwo? Co wtedy, gdy najważniejsze jest, żeby spłacić „dług” bycia noszonym pod sercem, urodzenia i wychowania?
Susan Forward - psychoterapeutka z wieloletnim doświadczeniem -odczarowuje ten mit. Śmiało nazywa w swojej książce niełatwą prawdę, że są takie „Matki, które nie potrafią kochać”.
W „uzdrawiającym poradniku dla córek”, skupia się głównie na tych, które „po kądzieli” dziedziczą nie tylko nos, włosy czy oczy, ale i brak miłości do siebie samej, bo jak tu kochać siebie, skoro nigdy nie zaznało się miłości od kobiety, która cię urodziła? Jak tu mieć rozeznanie, gdzie jest twoja wina, skoro ma się poczucie, że winą samą w sobie jest już fakt, że się przyszło na świat? Jak mieć zaufanie do własnych wyborów, skoro całe życie się słyszało, że nic nie jesteś warta, od tej, która zgodnie z płynącym zewsząd przekazem jest najważniejsza? I że kocha? A co jeśli człowiek całe życie czuł, że nie jest kochany, i tej miłości szukał wszędzie, a znajdował wciąż i wciąż ten sam schemat?
Autorka nie zajmuje się rozgrzeszaniem matek, lecz przywracaniem córkom ich własnej wartości, wiary w to, że są i zawsze były godne kochania i że, nic co wydarzyło się w ich dzieciństwie, nie jest ich winą. Obiecuje, że na tej niełatwej drodze można znaleźć odpowiedź na pytanie, co zaprogramowało wszystkie negatywne przekonania, co doprowadziło do emocji, które każdy dzień zamieniają w walkę. Zawsze opłaca się zadać sobie trud dotarcia do zachowań będących aktem autosabotażu.
Susan Forward okazuje zrozumienie dla strachu, gdyż droga prowadząca wstecz, do pełnego krzywd dzieciństwa, jest bolesna. Na przykładzie kobiet, którym pomagała przebyć taką drogę, udowadnia jednak, że jest ona konieczna i, co najważniejsze, nie zmusza do ponownego przeżywania złych doświadczeń. Wystarczy je sobie przypomnieć. Bardzo istotne jest, aby o tym wiedzieć, ponieważ często mamy skłonność do masochistycznego odtwarzania chwil, które dawno minęły, a w nas wciąż żyją, wciąż sieją spustoszenie, jakby ciągle trwały.
Dr Susan Forward mówi: musisz przejść przez swój smutek, nie obok niego ani dookoła. Bowiem dopiero pozwalając sobie na smutek małej, skrzywdzonej dziewczynki, możesz mu pozwolić odejść, tym samym robiąc w sobie miejsce na nowe.
Wówczas uda ci się opuścić świat stworzony i zdominowany przez matkę, która nie uznawała ciebie, twoich uczuć, twoich pragnień. Dopiero kiedy staniesz naprzeciw tego małego dziecka, którego uczucia i potrzeby nigdy się nie liczyły, kiedy zobaczysz, że wszystkie jego granice były przekraczane, możesz zobaczyć, że teraz
- nie jesteś już dzieckiem,
- masz prawo do własnego życia,
- jesteś jedyną osobą, która może wyznaczać granice,
- jesteś jedyną osobą, która przytuli to małe zaniedbane dziecko tkwiące w tobie, bo są takie matki, które nie potrafią kochać, i twoja była jedną z nich.
Oczywiste jest, że trzeba przeżyć w sobie żałobę, jak po pogrzebie kogoś najbliższego, przecież całe życie wciąż wszystko robiłaś, żeby zasłużyć na to, czego nigdy nie dostałaś i czego dostać nie możesz – i nigdy nie była to twoja wina.
Potem przyjdzie czas na zrzucenie tego ciężkiego balastu, jakim jest poczucie odpowiedzialności za życie i szczęście twojej matki, za jej nastrój, uczucia.
Pomimo ogromnego poczucia winy, które pojawi się na początku, musisz oddzielić swoje życie od życia matki, bo dopóki tego nie zrobisz, dopóki skupiasz się na matce, umyka ci wiedza, kim jesteś i czego naprawdę chcesz.
W książce dr Forward znajdziemy przykłady pięciu różnych typów niekochających matek.
- Narcystyczna–zawsze przekierowuje uwagę na siebie.
- Zaborcza– pod pozorem tulenia dusi.
- Despotyczna–żąda i karze.
- Wymagająca matkowania.
- Zwyrodniała–albo sama jest oprawcą własnego dziecka, albo na zło wobec niego milcząco się zgadza.
Wszystkie przywołane typy matczynych postaw zostały przyobleczone w konkretne przykłady, znane autorce z własnej pracy psychoterapeutycznej z dorosłymi córkami takich matek. Każda skrzywdzona córka dysfunkcyjnej matki może nie tylko odkryć swoje rany emocjonalne, lecz także dostać przepis na „plaster”.
Książka została podzielona na dwie części, z których pierwsza opisuje różne typy matek i nasze konflikty związane z nimi, a druga jest propozycją pracy autoterapeutycznej. Daje nadzieję, że pomimo wielu zranień nie wszystko zostało zniszczone. Pomaga zobaczyć, że najważniejsze to zacząć od bycia dobrą dla siebie, od wzięcia odpowiedzialności za własne szczęście i zrozumienia, że nie jest się odpowiedzialną za szczęście i nieszczęście swojej matki.
Pamiętaj:
- na miłość matki nie trzeba sobie zasłużyć,
- nie trzeba za nią płacić,
- jako dziecko ma się prawo do miłości bezwarunkowej,
- ma się prawo do dzieciństwa, do własnego życia, do własnych wyborów,
- nie trzeba rezygnować z siebie, żeby zasłużyć na miano dobrej córki.
Trudne dzieciństwo nie kończy się wraz z dorosłością. Mała dziewczynka wciąż chowa się w szafach kobiecych oczu. Aby ją uzdrowić, trzeba ją wypłakać, ale „pamiętaj, łzy niczym rzeka biorą początek w jednym miejscu, ale zdążają do innego – niewykluczone, że popłyniesz wraz z nimi w stronę uzdrowienia”.