Lublin, mimo, że niekiedy depresyjny, w tekstach jest przedstawiony jako miasto składające się na tożsamość Rafała Jakuba Pastwy. To właśnie z lubelskiej perspektywy autor komentuje bieżące wydarzenia. Taki zabieg byłby możliwy również z perspektywy Berlina, Nowego Jorku, Aberdeen czy Oslo. Ale całe szczęście autor „Zrostu” mieszka w Lublinie.
Dziennik jest w końcu poetyckim głosem pisarza walczącego z samotnością, nie zawsze radzącego sobie z otaczającą go rzeczywistością i często niezgadzającego się na nią. Jest nieustanną próbą odnalezienia własnej tożsamości i walką o nią. Jest wreszcie głosem, nie księdza - a człowieka upadającego, próbującego odnaleźć się w zawiłej rzeczywistości XXI wieku w Europie Wschodniej.
Autor używa języka, który znajduje się na wielu pograniczach literackich. Dziennik jest bogaty w różne gatunki, zaczynając od poezji, a kończąc na publicystyce. Stąd też czytelnik znajduje tu zróżnicowany język, zależny od gatunku, którym pisarz akurat opowiada swój świat. Punktem wyjścia w przypadku „Zrostu” powinna być tożsamość autora, która staje się kluczowa jeśli czytelnik chce odczytać dziennik jako książkę autobiograficzną.
Nie należy jednak zapominać, że jest to literatura, a zatem możemy znaleźć w nim pewne napięcia oscylujące wokół prawdy i fikcji literackiej. Jednak najbardziej wartościowe odczytanie „Zrostu”, wydaje się być odczytaniem holistycznym. W takim ujęciu otrzymamy literacką próbę konstruowania świata zdekonstruowanego, przedstawionego przez autora-narratora tekstu, który nieustannie zmaga się z ulotnością i niewystarczającą semantyką słów.
Premiera książki „Zrost. Słowami przedstawiony fragment mojego życia z wnętrza Lublina” Rafała Jakuba Pastwy, wydanej nakładem wydawnictwa PETIT, odbędzie się 9 października 2019 r. Spotkanie promocyjne rozpocznie się o godz. 18. w Księgarni „u Hieronima” w Wojewódzkiej Bibliotece im. Hieronima Łopacińskiego, przy ul. Narutowicza 4 w Lublinie. Spotkanie poprowadzi Ewa Hadrian. Wstęp wolny.
15 października spotkanie promocyjne odbędzie się w Chełmskim Domu Kultury. Początek o godz. 19. Spotkania z autorem „Zrostu” odbędą się placówkach kulturalnych Lublina, Zamościa i innych miejscowości.
Jest to lektura irytująca i pasjonująca zarazem. Denerwuje w ilości relacji z wydarzeń, którymi jako mieszkańcy miast polskich, a zwłaszcza Lublina, żyliśmy zaledwie wczoraj, a które dziś nie mają już znaczenia. Fascynuje natomiast, kiedy przebijemy się przez te nierówne proporcje statementów politycznych i oświadczeń dygnitarzy ku perełkom ironii i głęboko odczutych refleksji, które na powrót zresztą irytują przez to, że ich autor lubi urywać swą myśl w jej najbardziej interesujących momentach. Przypomina przez to tym ostatnim Mini wykłady o maxi sprawach Leszka Kołakowskiego i tym sposobem stawia go w bardzo dobrym towarzystwie. „Życie można przeżyć bez refleksji – powiada, ale nie udaje się to tym, którzy zastanawiają się nad światłem w październiku i listopadzie”. Za moment potrafi rozśmieszyć do łez tekstem: „Dookoła nieszczęścia, skandale, agresja, a na dodatek mecz wygrała Arka Gdynia”.
Gorzko-ironiczny bywa w sformułowaniach dotyczących promocji w księgarniach: „Trzeba kupić dwie książki, aby cena była ludzka. Ale jak kupić drugą, skoro można wybierać tylko spośród kryminałów lub poradników. Joseph Conrad nie podlega promocji”.
Jest zaskakująco bliski życia, nie tylko z powodu rozważań na temat Ronaldo i lubelskiego klubu piłkarskiego, ale również w krytycznej ocenie wypowiedzi osób związanych z jego własnym środowiskiem: „Czy kierowca z Warszawy albo z Krakowa dostał kiedykolwiek paragon w kancelarii parafialnej lub kościele?”, by w innym miejscu wnioskować o egzamin dla kleryków z dokumentów ostatniego soboru, aby dopiero po jego zaliczeniu, mogli krytykować nieomylność papieża Franciszka.
Na otwarciach wydarzeń kulturalnych zauważa rozdęte urzędnicze ego i politykierstwo: „Nie mogę znieść tego, że przed każdym wydarzeniem w tym mieście trzeba powitać wszystkich, podziękować wszystkim, zauważyć wszystkich. Jakby jeden czy drugi dygnitarz dawał ze swoich oszczędności”.
W innym miejscu stwierdza z humorem: „Wolę o tym dłużej nie myśleć, bo przyśni mi się posłanka Mazurek lub poseł Budka”. Czasami konfrontując się z rozlicznymi bodźcami, ucieka prywatnie i fizycznie do swoich ulubionych lasów, gdzie nie ma zasięgu jego telefon: „Potrzebuję oddechu, odpoczynku od kreacji, mutacji, promocji zagrożeń i prezentacji plemion tęskniących za Lewiatanem, czekających na odwet”.
Słowa to często – jak mówi – „trociny”. Drażnią go. Uwodzą, zawodzą i porzucają. Ale to w ich strumieniu potrafi odsiać nierzadko grudkę prawdziwego złota: „Żeby żyć – trzeba wyjść poza cmentarz – ale trzeba wiedzieć, gdzie jest ten cmentarz, i kto jest tam pochowany. I dlaczego”.
Polifoniczny i irytujący, wolny od uprzedzeń, pytający samego siebie o swój własny stosunek do ludzi i zdarzeń, samotny i oszołomiony, niczym bohater Matki noc Kurta Vonneguta tempem galopującego świata. To najbardziej interesująca znana mi umysłowość po „tamtej” (dla mnie) stronie muru, która medytację rozumie jako spotkanie z drugim człowiekiem, autor tego dziennika – Rafał Jakub Pastwa.
Łukasz Witt-Michałowski
Fragment dziennika:
Jest szesnasty marca. Redakcja. Jak zawsze w pośpiechu. Rozbiłem swój ulubiony kubek. Staram się nie kląć.
Kawa w filiżance jest jeszcze ciepła, intensywna. Rozliczenia, sprawozdania, artykuły, opisy zdjęć. Czytelnicy jak zawsze zaskakują wyborem artykułów. Znów popularne to, co czasami kosztuje najmniej wysiłku.
Herbata. Wcześniej zupa dorszowa. W Ambarasie. Przysiada się do mnie i Grzegorza Agnieszka. Rozmawiamy, śmiejemy się. Zupa pyszna, ale zimno jak w psiarni. Uciekamy.
Po południu prawdziwy atak zimy. Po kolejnych komunikatach o jej powrocie, dziś nikt się jej nie spodziewał. Lublin stał się podobny do Czelabińska. Lubię zimę, ale nie lubię tego wschodniego pierwiastka, który każe nam sobie wyobrażać nas na Zachodzie. Potem jest ciągłe narzekanie, że jesteśmy Wschodem, że tu wszystko wschodnie, a mało zachodnie. Ostatnio, gdy przejeżdżałem Wieprz, myślałem o tym, jak żyją ludzie w Zielonej Górze.
W sklepie na placu Wolności kupuję śledzie. Proszę o pięć sztuk w oleju. Do dużego pojemnika. Ekspedientka ma problem przy czwartej sztuce. – Duże jakieś takie, proszę pana – mówi, patrząc na śledzia uciskanego widelcem. Kobieta niemal walczy z morskim potworem. Pod wpływem moich próśb przestaje dokładać śledzi do pojemnika. Wszystko w oleju. Biorę dodatkową torbę. Docieram do mieszkania. Jem. Jednego, drugiego w pośpiechu. Jest piątek, nie jem zbyt dużo. W sumie jem niewiele. Wieczorem czytam trochę tego, trochę tamtego.
Jest siedemnasty marca. Wstałem po piątej rano. Otworzyłem okno, nastawiłem kawę. Mróz, śnieg. Zima. Słychać szuranie plastikowych łopat. Chodnik od strony liceum Vetterów coraz bardziej czysty. Wolny od śniegu. Leniwie pod górę ciągną dwa autobusy. Myślę o tym, dlaczego w sobotę, akurat wtedy, gdy mogę pospać, wstałem tak wcześnie. Jest jasno. Lubię jasność zimy.
Jajecznica na śniadanie. Z pomidorem. Redaguję wywiad z prof. Mądzikiem, który przygotował student dziennikarstwa. Jeszcze nie wiem, że zajmie mi to dwie godziny. Chodzę po mieszkaniu, myślę. Słucham audycji, w której filozof przyrody wyjaśnia, dlaczego trudno nazwać wprost Hawkinga ateistą, a dlaczego raczej humanistą. Rzeczywiście, dla wielu ludzi stał się autorytetem humanistycznych poszukiwań i rozważań. Mam jego jedną książkę. Ładny papier, poza tym książka ogólna, powierzchowna. Kosztowała sporo. Rozumiem, że potrzebował pieniędzy, by móc funkcjonować. Telefon do taty. Telefon do brata.
Sauna. Pusto. Lubię, gdy nie ma ludzi. Mam czas na myślenie, nikt nie hałasuje, nie przeszkadza, nie gada o bzdurach, choć te bzdury sprowadzają nie raz na ziemię, pokazując istnienie świata innego niż mój, który można z powodzeniem nazwać światem równoległym. Istnieje bowiem taka kategoria ludzi, konsumentów w podstawowym tego słowa znaczeniu, którzy nawet nie zastanawiają się nad zjawiskiem konsumpcji. Jestem, wiec konsumuję. Konsumuję, bo mi się należy. Należy mi się, bo krzyczę głośno. Krzyczę głośno, bo inni krzyczą, widziałem w telewizji. Nawet ci w krawatach krzyczą, konsumuję, bo mi należy się bardziej. Bo dlaczego miałbym nie konsumować. Wszystkiego. Byle czego. Wszystkożernego.
Obowiązki redakcyjne. Jadę na ulicę Bursztynową. Kolacja. Kilka telefonów. Cieszę się z porażki Arki Gdynia. Nie wiem, czemu ich nie lubię, może przez ich czołowego kibica, piłkarza o nazwisku Siemaszko, a może przez te ich paskudne stroje…
W rywalizacji Korony Kielce z Górnikiem Zabrze wolałbym, żeby wygrali ci drudzy. Lubię ich grę. No i spadli z ekstraklasy przed rokiem przez Górnika Łęczna. Ten teraz ledwo radzi sobie w pierwszej lidze. Pomijając jednak to wszystko, miałem wrażenie, że za chwilę wypadną mi oczy. Bałem się oglądać dalej. Ostatecznie mecz zakończył się remisem. Patrzę na książki, które leżą na stole. Myślę o tych w sypialni. Szukam sposobu na przeczytanie ich wszystkich, pomimo braku czasu. Nieustannego.
Jest osiemnasty marca. Rozdanie Angelusów. Brakuje Andrzeja Widelskiego. Czytam laudację dla pani Czechowskiej. Wcześniej snowboard na śmiesznie małym stoku w Bałtowie. Bardzo zastanawia mnie, dlaczego ktoś nazwał go „Szwajcarią Bałtowską”. Kolacja ze znajomymi, świętujemy nagrodę. Potem jeszcze praca.
Rafał Jakub Pastwa - ur. 1980 w Opolu Lubelskim. Poeta, teolog, dziennikarz. Założyciel fundacji „Za Bramą”. W latach 2012-2013 prezes zarządu Stowarzyszenia Pomocy Osobom Potrzebującym „Agape” w Lublinie i prefekt w III LO im. Unii Lubelskiej w Lublinie. Od czerwca 2013 kierownik redakcji „Gościa Niedzielnego” w Lublinie. W pracy naukowej koncentruje się na zagadnieniu kultury nieufności, medialnej kreacji rzeczywistości i mediatyzacji w ponowoczesnym świecie czemu dał wyraz w artykułach z zakresu nauki o mediach. Członek Polskiego Towarzystwa Komunikacji Społecznej, członek Komisji Bioetycznej przy Okręgowej Izbie Lekarskiej w Lublinie, Członek Zespołu Interdyscyplinarnego w Lublinie. Autor czterech publikacji literackich: Razem z Mamą (2009, 2011), Za drugą bramą (2010), Pokój mojej samotności (2011), Ipilimumab (2019); książek edukacyjno-profilaktycznych dla dzieci Pan Kiciuś (2009) i Pan Kiciuś na wakacjach (2010); książek naukowych: Chrystus zwyciężający szatana (2010), W imię postępu i przetrwania. Początki polskiej bioetyki inspiracji personalistycznej na tle rozwoju bioetyki amerykańskiej(2015). Laureat nagrody „Angelus lubelski” w dziedzinie kultury medialnej.