Warto jest wierzyć w Boga?
W prawdziwej wierze nie ma korzyści, wiem to – choć moja wiara jest daleka od ideału. Wiara nie zapewnia powodzenia, sukcesu, ani zdrowia. Ona powinna prowadzić do odkrywania sensu życia i sensu bycia człowiekiem. Od dziecka fascynował mnie filozofia Jezusa z Nazaretu i jego podejście do słabszych, wykluczonych, jego oferta duchowa. Chciałem w tym wymiarze go jakoś naśladować, pomagać, wyciągać rękę do wykluczonych i marginalizowanych, ale nie dlatego, że w drugim należy dostrzegać oblicze Jezusa, lecz z tego powodu, że drugi jest człowiekiem. To najważniejszy powód. To meta-powód. Tak to widzę, bycie mnichem w świeckim świecie - to była moja fascynacja, to wieczne poszukiwanie, stawianie pytań, na które często nie ma odpowiedzi. Spotkania z ludźmi, słuchanie i rozmawianie. Miałem w sobie chyba odwagę by zostać humanistą. Zawsze doceniałem na drodze poszukiwań rolę kultury i literatury. Gombrowicz, Różewicz, Białoszewski dali mi więcej niż choćby Miłosz, który o Bogu pisał niekiedy wprost i wyraźnie, a według mnie – miejscami nawet banalnie. Niekiedy lepsze jest mówienie o rzeczach najważniejszych ostrożnie, z umiarem, bez epatowania. Bez szelestu wysoko rozpostartych transparentów większości lub mniejszości. Wiara powinna dawać mądrość i siłę do tego, by szanować ludzi i zwierzęta. Nigdy nie powinna prowadzić do jakiejkolwiek formy dominacji.
Mam jednak nieodparte wrażenie, że z zasadami krucho we spółczesnym świecie. Jest przyzwolenie na zbyt wiele, zginęło poczucie przyzwoitości.
To prawda, często to obserwujemy. Życie zgodne z zasadami lekkie przecież nie jest. Najważniejsze jednak, żeby zasady były wewnętrzne bo jeśli będą traktowane jako zewnętrzne to będą ciężarem. Ja w wielu przypadkach nie uznaje kompromisu, choć wolałbym, abyśmy skupiali się wokół wspólnych kwestii, nie rozbijali się na obozy spolaryzowanych i obcych plemion. Szukajmy tego, co łączy. Dla mnie taką rzeczą jest choćby pomaganie drugiemu człowiekowi. Bez pytania kim jest, w co wierzy, co czyta, czym się żywi. Obserwuję to, co się dziej, nastawianie na sukces od najmłodszych lat, szukanie elitarnych szkół tylko pod kątem indywidualnej kariery, bez myślenia o sprawach wspólnych, społecznych. Czy to powinno być w życiu najważniejsze? Życie tylko dla siebie, zaspokajanie zachcianek? Przypomnę przypowieść o Łazarzu, który czekał na resztki ze stołu bogacza. Nauczymy się dzielić właśnie tymi „resztkami”, tym, co nam zbywa. One mogą innym uratować życie, taki jest sens tej przypowieści. Niech każdy z nas ma tego „biednego”, którego wspiera. Nie koniecznie materialnie. To jest ważniejsze od kariery. Moi przyjaciele znaleźli w lesie psa, zabrali go do domu, w końcu u siebie zostawili. Zainwestowali w weterynarza, w leki, czas. Czym jednak są te pieniądze i poświęcony czas w stosunku do tego, co w zamian otrzymali? Miłość i wdzięczność do końca życia. Teraz już kolejnego psa, bo gdy znaleźli wygłodzonego i zaniedbanego Gucia – mieli już Bertę.
Właśnie, wdzięczność... to chyba zapomniane już u nas słowo. A pojawia się w wielu religiach. Buddyści też nauczają, by być wdzięcznym, za to się ma, widzieć szklankę do połowy pełną.
Kiedy rano idę po bułki i mleko, to jestem wdzięczny, że mi się udało, że mam co jeść, że mam gdzie spać. Choć jest we mnie jakaś forma nienasycenia życiem, jakieś dogłębne pragnienie, poszukiwanie – no i niezgoda na trudne rzeczy, których nie zawsze da się uniknąć. Wychowałem się w skromnym domu, miałem doświadczenie śmiertelnej choroby mojej mamy. Jednak rodzice robili wszystko, by mnie i bratu niczego nie brakowało. I nie chodzi mi o rzeczy. Także o atmosferę, ciepłą, przyjazną, o taki dobrostan, tak – o jakość życia w sensie głębszym. Nigdy też nie słyszałem w domu, żeby z tym lub tamtym nie rozmawiać, albo nie przyprowadzać bezpańskich psów. W takim domu wzrastałem i też jestem za to bardzo wdzięczny.
O rodzicach piszesz w swojej książce, dzienniku – pt. „Zrost”. Pod opisem pozornie błahych zdarzeń i czynności kryją się znacznie głębsze myśli. Czym jest dla ciebie „Zrost”?
Czuję, że dojrzewam. Stałem się też częścią Lublina, zrosłem się z tym miastem, co też nie było łatwe. Jak mówiłem wcześniej, ciągle pytam i stale szukam odpowiedzi. I o tym jest moja książka. To wewnętrzny dialog człowieka samotnego i oszołomionego współczesnym światem, to autobiografia i antybiografia na raz. Poruszam w nim trudne wątki. Zawiodłem się na niektórych osobach, bolało, nawet bardzo. To też książka o bólu, cierpieniu, o zdradzie. Nic nie boli tak jak zdrada przyjaciela – to ważny element teologii Nowosielskiego. No i pozwoliłem sobie na swoje zdanie, uznałem, że mam prawo do jego wypowiadania, do tego, że mogę myśleć inaczej. To wcale nie było łatwe, bo rosłem z przekonaniem, że „nic ze mnie nie będzie”, jak powiedział mi kiedyś nauczyciel. Nawet nie wiesz, jakie to piętno zostawia na dzieciaku. Trudno się z tego wykaraskać.
Szczególnie, że żyjemy w równie trudnych czasach. Liczy się opakowanie, a nie wnętrze. Zapędziliśmy się w tych pozorach, w tej konsumcji.
Dlatego najważniejszą sprawą jest, by nikogo nie krzywdzić. Nie tylko innych ludzi, ale zwierząt, ekosystemu. Skromność, umiar – nie lubię słowa pokora, ale… to są te drogowskazy, za którymi powinniśmy podążać. Prawdziwa skromność broni przed niepohamowaną konsumpcją. Szukajmy tego w sobie. I najważniejsze - trzeba być dobrym człowiekiem. Nie żałujmy nikomu naszych „resztek” – czasu, zdolności, pieniędzy, umiejętności. Resztki – to nie coś gorszego, ale to coś – czego nie skonsumowaliśmy, nie wykorzystaliśmy. Jeśli tego nie zagospodarujemy – to zmarnujemy.
Rozmawiała Magdalena Gorostiza
Rafał Jakub Pastwa – poeta, teolog, dziennikarz, działacz społeczny, duchowny katolicki. Autor trzech tomów wierszy i książki poetyckiej oraz publikacji naukowych, w tym z zakresu medioznawstwa. Kierownik redakcji „Gościa Niedzielnego” w Lublinie. Członek i były prezes stowarzyszenia „Agape”. Nagrodzony lubelskim „Angelusem” w dziedzinie kultury medialnej. Jego utwory były publikowane m.in. w czasopiśmie „Akcent”. W pracy naukowej koncentruje się na zagadnieniu kultury nieufności jako głównym efekcie mediatyzacji.