Albena to jeden z najmłodszych bułgarskich kurortów, powstał w 1968 roku. Szybko zdobył uznanie, bo przede wszystkim ma cudowna, długą na 5 kilometrów plażę, z jasnym drobnym piaskiem i łagodnym zejściem do morza. Poza tym położony jest przepięknie, tu wszystko tonie wśród zieleni.
Bułgarię dobrze pamiętam z wyjazdów z czasów tak zwanej komuny. Długo też wahałam się czy do niej wrócić, bo opinie turystów była bardzo różne. Kiedy jednak w zeszłym roku zdecydowaliśmy się we wrześniu pojechać do Albeny, zauroczyło mnie to miejsce. piękna zieleń, możliwość spacerów, spokój, cisza, oddech. Tu hotel nie stoi na hotelu, jest przestrzeń. Wszystko zadbane i wypielęgnowane. Bułgaria mnie oczarowała. Hotel, do którego trafiliśmy - Maritim Paradise Blue zaspokoi najbardziej wymagających. Przyjechaliśmy ze znajomymi wypocząć i pograć w tenisa. Tak nam się spodobało, że już w listopadzie zrobiliśmy rezerwację na rok 2020. Tylko wtedy nikomu się jeszcze nie śniło, że nadejdzie koronawirus.
I tak mieliśmy szczęście, bo Bułgaria została na liście krajów, do których nadal możemy wyjeżdżać. Koronawirus nie uczynił tu wielkiego spustoszenia, na dzień 11 września odnotowano 17,598 przypadków zachorowania, 706 śmiertelnych.
Jednak pandemia i tu odcisnęła swoje piętno.
W Albenie czynnych jest zaledwie kilka hoteli, w najwyższym sezonie też nie wszystkie były czynne. Przestali tłumnie przybywać turyści z Niemiec czy Rosji, Polaków zresztą też jak na lekarstwo. Piękna, długa plaża świeci pustką.
W hotelu, w którym mieszkam, stosowane są wszelkie covidowe procedury. Personel obowiązkowo w maseczkach, wszędzie dostępne płyny do dezynfekcji. Hotel jest idealnie czysty, ale taki był też przed rokiem, więc można rzec, że nic się tu nie zmieniło. Goście mogą nosić maseczki, ale nie muszą. Jest jedynie zalecenie, by używać ich w restauracji, gdzie jedzenia nie bierze się samemu, podaje je personel.
Tłoku wielkiego nie ma. Głównie turyści z Bułgarii I Rumunii. W zeszłym roku we wrześniu w hotelu wypoczywali głównie niemieccy emeryci. Teraz nie przyjeżdżają. Może się boją, choć moim zdaniem jest tu bezpieczniej niż gdzie indziej.
Koronawirus zmienił życie Albeny. Nieczynne są budki z masażami.
W centrum handlowym, tętniącym kiedyś życiem, otwarte są nie wszystkie sklepy. Mało kupujących.
Kusi różany butik, oferujący sztandarowe bułgarskie produkty - kosmetyki na bazie róży.
Na plaży kilka czynnych restauracji, smutkiem wieje od zamkniętych hoteli.
Nawet 5 gwiazdkowy Flamingo zamknięty na głucho, choć ponoć przyjmował gości jeszcze w sierpniu.
Korty tenisowe przy hotelu Kaliope w naszym sąsiedztwie, nieczynne i opuszczone.
Sam hotel pracował tylko miesiąc, teraz czeka na przyszły sezon.
- Żal na to patrzeć, widać, że jest kryzys - mówi nam Krzysztof Mikołajewski, który kolejny urlop spędza w Albenie. - Zdecydowanie jednak wolę tu wypoczywać niż nad Bałtykiem. Ciepłe morze, nie ma tłumów. Pogoda wyśmienita. To raj dla ludzi, którzy kochają spokój.
Magdalena Gorostiza