- To już są wystarczające powody, by uznać Norylsk za jedno z najbardziej depresyjnych miast na świecie – mówi dr Leszek Mikrut, rusycysta z UMCS w Lublinie. - Do tego dochodzą ciężkie warunki pracy i ogromne zanieczyszczenie powietrza.
Miasto liczy ponad 170 000 mieszkańców, ma dobrze prosperujący przemysł, dość wysokie zarobki i jest możliwość przejścia wcześniej na emeryturę.
- Jeszcze za ZSRR Norylsk właśnie zarobkami przyciągał przybyszy – mówi dr Mikrut. - Wtedy o wysokości poborów decydował klimat, im dalej na północ i zimniej, tym pensje wyższe, choć i ceny były wyższe, bo w ZSRR istniały trzy strefy cenowe, uzależnione od zarobków.
Norylsk znajduje się 2000 kilometrów od Moskwy i jest uważany za najbardziej wysunięte na północ miasto na świecie i za najzimniejsze, w którym mieszka aż tak liczna populacja. Dziś formalnie nie znajduje się w aktualnym wykazie miast zamkniętych, ale podlega przepisom prawnym charakterystycznym dla takich miast ze względów strategicznych.
Bo Norylsk to gigantyczne centrum przemysłu metalurgicznego i górniczego, wydobywa się tu głównie nikiel. Rocznie wydobywa się tu 1,8 miliarda ton różnych kopalin, co stanowi ponad 2% rosyjskiego PKB. 20% światowego niklu jest wydobywane w Norylsku i miasto odpowiada za 1% emisji tlenku siarki na świecie. Do tego dochodzą inne zanieczyszczenia, co powoduje, że długość życia jest tu o dziesięć lat krótsza niż średnia w Rosji. Jest tu również wysoki wskaźnik zachorowań na raka (dwukrotnie więcej niż w pozostałej części kraju), a także inne choroby związane z zanieczyszczeniem, takie jak choroby płuc czy choroby skóry.
Wkoło miasta zarówno z powodu klimatu jak i zanieczyszczeń nie ma żadnej roślinności. Nie ma dróg prowadzących do Norylska, można się tu dostać tylko drogą morską albo powietrzną, kursuje kolej towarowa. Cudzoziemcy nie są mile widziani, muszą mieć zgodę na przyjazd od Federalnej Służby Bezpieczeństwa.
Fabryki niklu i miedzi pracują tu dzień i noc, 365 dni w roku, wytapiając metale i wypuszczają trujące opary w powietrze, pobliskie jeziora i rzeki.
- W tej chwili nadal zarobki są tam stosunkowo wysokie, choć nie tak jak za czasów ZSRR – mówi dr Mikrut. - Ale miasto przyciąga robotników jak magnes, szczególnie z tak zwanej „bliskiej zagranicy”. Tadżykowie, Kazachowie, Turkmeni, Uzbecy przyjeżdżają i pracują często na czarno, bo u nich o pracę trudno. Podupadają na zdrowiu, ale odkładają, wracają do siebie już u siebie się kurują.
Norylsk jest tak zanieczyszczony, że niektórzy ludzie wydobywają z gleby sadzę, ponieważ zawiera ona cenne minerały. Kilka lat temu pobliska rzeka zmieniła kolor na czerwony.
Miejscowi jednak nie protestują i układają sobie po swojemu życie.
- Tu wszyscy pracują w jednej firmie Norylsk Nikiel. A Norylsk Nikiel jest również właścicielem prawie wszystkich firm w mieście – dodaje dr Mikrut. - Nikt się nie zbuntuje, bo nigdzie wówczas pracy nie znajdzie.
Warto dodać, że Norylsk Nikiel daje 2% rosyjskiego PKB.
Nad miastem ciąży też cień historii. Zostało zbudowane w latach trzydziestych zeszłego wieku przez 500 000 więźniów gułagu pracujących 24 godziny na dobę w zimnie i głodzie. 18 tysięcy ludzi wówczas zmarło.
- To właśnie na tym terenie geograficznym usytuowane są i były gułagi – mówi dr Mikrut. - Nie budowano w nich nawet ogrodzeń, bo i tak nie było jak uciec, jeśli do najbliższej wsi było 1500 kilometrów. Równie smutna jest historia podbojów Syberii przez Rosję, jeszcze za carskich czasów. I cały ten obraz sprawia, że Norylsk jawi się jako miasto raczej przygnębiające.