„W związku z ostatnimi wydarzeniami w Tunezji i napiętą sytuacją polityczną oraz epidemiologiczną Ministerstwo Spraw Zagranicznych odradza podróże do Tunezji. Naszym obywatelom, przebywającym na jej terytorium, zalecamy unikanie miejsc często uczęszczanych (obiekty kultu religijnego, centra miast, bazary) oraz bezwzględne stosowanie się do poleceń służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo (Policja, Gwardia Narodowa). Stanowczo odradzamy uczestnictwo w jakichkolwiek manifestacjach i zgromadzeniach publicznych. Osoby przebywające na pobytach wakacyjnych proszone są o pozostawanie na terenie hoteli i ośrodków turystycznych.” - czytamy na stronie MSZ.
Faktycznie, pod koniec lipca doszło w Tunezji do zawirowań politycznych. W niedzielę 25 lipca prezydent Kajs Saied zdymisjonował premiera i zawiesił działalność parlamentu na 30 dni, co wywołało sprzeciw części Tunezyjczyków i doszło do demonstracji w Tunisie. Ja do Tunezji wyleciałam 5 sierpnia. Już w drodze do hotelu po wieczornym przylocie, zobaczyłam jednak, że kraj żyje normalnie. W Sousse na deptaku były tłumy ludzi. Co prawda od godziny 22 do 5 rano jest wszystko zamknięte, w żaden sposób nie zaburza to jednak możliwości wypoczynku.
Co też istotne, większość Tunezyjczyków, z którymi rozmawiałam, popiera działania prezydenta. O parlamencie nie mają najlepszego zdania – „darmozjady, które nic nie robią”, takie słyszałam wypowiedzi na temat posłów.
Dla turysty jednak polityka nie jest istotna, o ile nie zagraża jego bezpieczeństwu. Ostrzeżenia MSZ, żeby przebywać wyłącznie na terenie hoteli są zdecydowanie na wyrost. Ja poruszałam się swobodnie taksówkami w rożne miejsca, nie czułam się nigdzie w żaden sposób zagrożona. Wszędzie też było dużo policji, ale w Tunezji to od lat norma.
Turystów jest generalnie mało, głównie są to Polacy i Rosjanie. Teoretycznie obowiązuje nadal protokół sanitarny opublikowany 2 czerwca przez tunezyjskie Ministerstwo Turystyki oraz Rzemiosła Artystycznego .
Do najważniejszych wytycznych należą:
- w trakcie przemieszczania się (przejazd z i na lotnisko, wycieczki): kontrola temperatury podczas odprawy na lotniskach, max. obłożenie w środkach transportu do 50%, nakaz noszenia masek przez wszystkich (klienci i personel obsługujący), powszechny dostęp do środków dezynfekujących, zachowanie bezpiecznej odległości;
- w obiektach turystycznych: max. obłożenie do 50%, noszenie maseczek przez personel, dezynfekcja bagaży oraz pokojów (max. na 3h przed przybyciem gości hotelowych), regularne mierzenie temperatury klientom, zakaz spektakli w pomieszczeniach zamkniętych i w plenerze oraz imprez sportowych, powszechny dostęp do środków dezynfekujących, zachowanie bezpiecznej odległości, zapewnienie izolowanych pomieszczeń dla zakażonych, w każdym obiekcie zaplanowano obecność lekarza i pielęgniarki;
- w restauracjach, barach i kawiarniach: max. obłożenie do 50%, zakaz oferowania posiłków w formie samoobsługi, obowiązek zapewnienia bezpiecznego dystansu między stołami (2,5 m);
- na terenie basenów: ograniczenie liczby osób korzystających z basenu (1 osoba na 3m2), zakaz korzystania z basenów przez osoby z grup specjalnego ryzyka np. kobiety w ciąży, osoby starsze, a także mające problemy z oddychaniem; lista przeciwwskazań będzie umieszczona przy basenie;
- na plaży parasole i leżaki rozmieszczone przy zachowaniu 2,5 m odstępu.
Żeby wjechać a terytorium Tunezji należy okazać negatywny test PCR wykonany nie wcześniej niż 72 godziny przed wylotem, wygenerować kod QR do testu ze strony pacjent.gov.pl oraz wypełnić, wydrukować i podpisać dokument z tunezyjskiej strony rządowej, również opatrzony kodem QR. Kontrolowany jest też voucher do hotelu, który powinno dać biuro podróży. Bez posiadania tych dokumentów nie wsiądziemy do samolotu, dlatego odprawa w Polsce zaczyna się nawet blisko 3 godziny wcześniej, bo każdy podróżny jest dokładnie sprawdzany. Na miejscu nikt już niczego nie sprawdza wystarczy pokazać paszport i wypełnić druczek z adresem hotelu, w którym będziemy przebywać.
Ja wybrałam hotel w pobliży Portu El-Kantoui i sądziłam, że z powodu obowiązujących obostrzeń będzie tam pustka, cisza i spokój. Wszystkie jednak restrykcje wymienione powyżej to jedynie pobożne życzenia. Życie w hotelach toczy się jakby pandemii nie było. Maseczki nosi tylko obsługa, baseny są pełne ludzi, od rana do nocy trwają różnego typu animacje, a w restauracji są bufety, nie ma żadnych, ale to żadnych z opisanych powyżej ograniczeń. Ja w Tunezji byłam wielokrotnie, nie nastawiał się więc na zwiedzanie. Wszystkie jednak wycieczki fakultatywne odbywały się bez najmniejszych problemów.
Teoretycznie zaraz po naszym przyjeździe faktyczne pół hotelu była zamknięta i wyłączona z użytku. Kiedy jednak nadszedł weekend, hotel zapełnił się gośćmi z Tunezji i w niby zamkniętej części zapaliły się w oknach światła, a na balkonach pojawiły się ręczniki.
Generalnie większość gości hotelowych to Tunezyjczycy, cudzoziemcy są w zdecydowanej mniejszości. Część turystów, szczególnie z Polski, skarży się na ich towarzystwo. Mnie oni w niczym nie przeszkadzali, nie są hałaśliwi, w większości przypadków nie piją alkoholu, a tunezyjskie dzieci są zdecydowanie grzeczniejsze od naszych. Jednak obsługa hotelowa narzekała na te weekendowe najazdy.
- Too much arabski – usłyszałam. Dlaczego „too much”? Bo „dużo wymagają, za dużo jedzą i nie zostawiają żadnych napiwków.”
Tunezyjczycy podczas pobytu w hotelu również nie nosili maseczek i nie było widać, żeby w jakimkolwiek stopniu przejmowali się pandemią.
Podobnie jest poza hotelem, wieczorem w Porcie El-Kantoui można spotkać spacerujące tłumy, restauracje są oblężone, nie widać żadnych restrykcji.
Jedynie w największym mallu w Afryce – Mall of Sousse przy wejściu sprawdzana była temperatura, a bez masek nikogo nie wpuszczano. Widziałam całą arabską rodzinę, która musiała się wycofać, bo strażnik był nieugięty. Ale i tam są tłumy ludzi, życie kwitnie, nikt też nie wydawał się być przestraszony z powodu przebywania w tak zatłoczonym miejscu.
Z Polski nadal wylatują do Tunezji samoloty pełne turystów, znalezienie miejsca pod koniec lipca graniczyło z cudem. Jak dowiedziałam się od koleżanki z biura podróży, zapowiedzi kolejnej fali pandemii w Polsce i obawa przed wprowadzeniem ograniczeń, sprawiła, że wszystkie wyjazdy wakacyjne sprzedawały się niczym ciepłe bułeczki. Część biur w lipcu odwołała czartery do Tunezji, stąd zapotrzebowania na miejsca w samolocie było jeszcze większe. Niektórzy turyści był na tyle zdeterminowani, że godzili się na przelot rejsowymi liniami przez Paryż, choć podróż trwała nawet 12 godzin! I zainteresowanie wyjazdami do Tunezji nie spada.
- Owszem, ostrzeżenia MSZ sprawiły, że ludzie dzwonili i pytali, czy są loty, czy tam jest bezpiecznie – mówi Wojciech Padyasek z biura Continental Travel w Lublinie. - Ale Tunezja, Turcja, Maroko czy Egipt są na liście niebezpiecznych państw według MSZ już chyba od 12 lat. Myśmy w biurach do tego przywykli, ale dla wielu turystów to są ulubione kierunki.
Czy można się temu dziwić? Ceny w stosunku do Europy są konkurencyjne, można znaleźć hotele na każdą kieszeń, a ciepłe morze kusi. I jest gwarancja pogody, czego nie mamy wyjeżdżając nad Bałtyk.
źródło https://www.gov.pl/web/dyplomacja/tunezja