Dlatego w ofierze składa się również i inne zwierzęta, kozy, gołębie, koty. Większość z nich trafia po zabiciu do garnka. Ceremonia kojarzy się więc również z dobrym, obfitym posiłkiem.
Voodoo (vodun) to religia, która ma w samej Afryce zachodniej około 60 milionów wyznawców. W Beninie, gdzie między innymi powstawała, jest jedną z oficjalnych religii uznawanych przez państwo. Choć w oficjalnych statystykach przeważa chrześcijaństwo – 30 procent katolicyzm, a 23 protestantyzm, to raczej nie są to dane całkowicie rzetelne. Bo jak mówi mi Julien, chrześcijaństwo żyje tu za pan brat z voodoo. W Quidah po jednej stronie ulicy jest kościół katolicki, po drugiej Świątynia Pytona, a podobno duchowni też przychodzą do kapłanów voodoo, by ci sprawili, aby rosła im liczba wiernych…
Tajemnicze laleczki z gwoździami
Nam voodoo nieodmiennie kojarzy się z laleczkami nakłutymi gwoździami czy szpilkami, co ma sprawić, że konkretna osoba będzie cierpieć niewyobrażalne męki. Muszę was jednak mocno rozczarować, laleczki do rzucania czarów to głownie wymysł hollywoodzki, rodem z horrorów, by te zyskiwały na oglądalności. Istnieją co prawda w czarnej magii voodoo nowoorleańskiego, ale to absolutny margines tej religii, choć tak spopularyzowany, że stał się naszym pierwszym skojarzeniem.
- U nas nawet jeśli używa się laleczek to tylko do czynienia dobra- podkreśla Julien. - Aby ktoś wyzdrowiał, żeby wróciło do niego szczęście. Żaden kapłan nie będzie rzucał złych uroków czy nie będzie życzył nikomu śmierci. Lalki są najczęściej fetyszem używanym przy ceremoniach.
Wielu osobom voodoo kojarzy się też prawie wyłącznie z Karaibami. Ale to Afryka była jego kolebką. Na drugi koniec świata zawędrowało z niewolnikami. Podstawę voodoo stanowią rdzenne wierzenia ludów zachodnioafrykańskich wraz z elementami religii katolickiej i spirytyzmu. Ten synkretyzm religijny wytworzył się potem głównie na Haiti wraz ze sprowadzeniem w XVII/XVIII wieku niewolników z Afryki, którym próbowano narzucać katolicyzm. Niewolnicy jednak nie chcieli odrzucić swoich rdzennych wierzeń, połączyli je z nową religią.
Kolebka voodoo
Wróćmy jednak do Beninu, czyli do miejsca, w którym voodoo powstawało. Moja wyprawa miała na celu poznanie, na ile to możliwe, tej religii. Nie jest to wcale zadanie łatwe i w żaden sposób po dwóch tygodniach wędrówki po Beninie i Togo, nie czuję się ekspertką. Tym bardziej, że źródeł na temat voodoo jest bardzo mało, a często podawane w nich informacje nie są zbieżne. Dość napisać, że bóstw w voodoo jest około stu, mogą być też różne w rożnych lokalnych społecznościach, choć te podstawowe są znane wszędzie.
Julien jest wyznawcą voodoo Pyton Seba, co odziedziczył po przodkach, którzy uciekli do Beninu z Togo.
- Uciekali przed wojna domową, a wąż szedł przed nimi i wskazywał im właściwą drogę – opowiada. - Doprowadził ich do miejsca, w którym dziś żyjemy.
Ale już w Quidah, w mieście, gdzie odbywa się doroczny festiwal voodoo, mieszkają wyznawcy voodoo Królewskiego Pytona. Oni mają na twarzach blizny, których społeczność Juliana sobie nie robi.
Bóg nie ma czasu dla ludzi
W voodoo istnieje wiara w Bon Dieu (jednego Boga), nie oddaje mu się jednak czci, uznawany jest bowiem za coś niedostępnego dla ludzi. Co ciekawe głównym bogiem, a raczej boginią jest kobieta. To, jak wyjaśnia Julien, Oduduwa, stworzycielka świata, to z nią inne bóstwa mają kontakt. Dlaczego kobieta? Bo to kobieta rodzi nowe życie, jest w stanie się odradzać, jest omnipotentna.
- Ona jest zbyt zajęta, nie ma dla nas czasu – tłumaczy mi Julien. - Ale można do niej dotrzeć poprzez różne bóstwa. To do nich składamy nasze prośby, wykonuje się ceremonie. One mogą nam pomóc w pośrednictwie.
Samo słowo „voodoo” (vodun w Beninie) wywodzi się z języka plemienia Fulanów i oznacza tyle, co „duch”. Duchowość ma tu ogromne znaczenie. Bo to duchy przemawiają do ludzi, to z nimi kapłani wchodzą w kontakt.
Kosmologia voodoo koncentruje się wokół duchów vodun i innych elementów boskiej esencji, które rządzą Ziemią. To główne bóstwa rządzące siłami natury i ludzkim społeczeństwem po duchy poszczególnych strumieni, drzew i skał, a także dziesiątki etnicznych vodunów, obrońców określonego klanu, plemienia lub narodu. Duchy są centrum życia religijnego. Tu też widać podobieństwa z doktrynami chrześcijańskimi, takimi jak wstawiennictwo świętych i aniołów. Wyznawcy voodoo kładą również nacisk na kult przodków i utrzymują, że duchy zmarłych żyją obok świata żywych.
Bądź spokojny wobec przeciwności
Badaczka Suzanne Preston Blier, spędziła w Beninie, w Abomey i okolicach ponad rok w latach 1985-86. Blier jest Amerykanką, profesorem studiów afrykańskich i afroamerykańskich na Uniwersytecie Harvarda. Gruntowne prześledzenie podstaw voodoo dało jej pewność, że filozofia na której opiera się ta religia, niesie przede wszystkim przesłanie zachowania spokoju w trudnych sytuacjach i ogólnie w życiu. Według Suzanne Preston Blier, vodun oznacza „filozofię przebywania blisko źródła wody, brak pospiechu w życiu, poświęcanie czasu na osiągnięcie spokoju”. Jej interpretacja wywodzi się od tłumaczenia czasowników z miejscowego języka plemienia Fon - „vo” oznacza „odpocząć”, a „dun” - „nabrać wody”. To przesłanie, by być spokojnym i opanowanym w obliczu różnych przeciwności.
Quidah centrum voodoo
To tu odbywa się doroczny festiwal voodoo ściągający zarówno kapłanów, władze Beninu, wiernych. 10 stycznia voodoo ma swoje święto. Czy jednak warto na sam festiwal jechać? Moim zdaniem, niekoniecznie. Długa ceremonia składa się głównie z oficjalnych przemówień, a tańczące grupy słabo widać z miejsc dla publiczności.
Ceremonie dla różnych bóstw w Beninie odbywają się codziennie. Jeśli ma się lokalnego przewodnika, takiego jak Julien, ma się też gwarancję, że weźmie się w nich udział. Najciekawsze z nich oglądałam poza festiwalem.
Quidah rzecz jasna odwiedzić jednak trzeba. To tu jest Święty Las, który można zwiedzać, z figurami poszczególnych bóstw, tu jest, jak wspominałam, Świątynia Pytona, w której można zrobić sobie fotkę z wężem zawieszonym na szyi. Ale Quidah to pierwsze miasto, do którego dotarłam. A wówczas voodoo kojarzyło mi się jeszcze głównie z nieszczęsnymi laleczkami...
Zanim zabiją kurę
Warto cokolwiek o voodoo wiedzieć, zanim przejdziemy do wielobarwnych ceremonii i spotkań z rożnymi bóstwami. Bo voodoo to nie są kolorowe tańce i przebieranki dla turystów. Benin nie jest jeszcze krajem odwiedzanym zbyt często, vodun nie skomercjalizował się więc tu w takim stopniu, jak flamenco tańczone w hiszpańskich hotelach przez kiepskich tancerzy przed publicznością, która nie ma na temat tego tańca zielonego pojęcia. Co prawda takowe turystyczne doświadczenia wzbudzają nieufność, ale przekonałam się szybko, że w Beninie ceremonie są autentyczne.
Julien zabrał mnie na prywatną ceremonię w Quidah. Ceremonia była związana z Egunem, bóstwem duchów, łącznikiem ze światem zmarłych. W pierwszej chwili miałam wrażenie, że to być może przebieranka tylko na użytek turystów. Ku mojemu zdziwieniu, ale też satysfakcji, już następnego dnia, na festiwalu voodoo zobaczyłam „swojego” odświętnie ubranego kapłana wśród innych kapłanów i kapłanek.
Bo kobiety też zostają kapłankami. Ale o tym, o ceremoniach, fetyszach i innych ciekawych miejscach, już w kolejnym odcinku.
Magdalena Gorostiza