Rozejrzałam się raz jeszcze wkoło i na pniu drzewa zobaczyłam ostrzegawczą tabliczkę. Nie miałam już wątpliwości – położyłam się pod drzewem, które zabija! I choć kiedyś o nim czytałam, po raz pierwszy zobaczyłam je na własne oczy. Oczywiście spod drzewa czym prędzej uciekłam.
Drzewo śmierci to drzewo pochodzące z Mezoameryki i wysp Morza Karaibskiego. Może osiągnąć 20 metrów wysokości. Jest niezwykle toksyczne, a jego owoce, o bardzo przyjemnym zapachu, podobne do jabłka, są śmiertelne dla ludzi, stąd nazywane jest najbardziej niebezpiecznym drzewem na świecie.
Tylko jego dotykanie, ze względu na mleczny sok, który wytwarza (a który zawiera forbol, bardzo szkodliwy związek organiczny), już powoduje pieczenie, pęcherze i wysypki na skórze. W przypadku połknięcia forbolu zaś silne wymioty i wyniszczająca biegunka mogą prowadzić do śmierci. Niebezpieczne są też liście. Wdychany podczas spalania tej rośliny dym, może powodować tymczasową ślepotę i poważne problemy z oddychaniem.
Hippomane mancinella to jego nazwa naukowa. Hippomane pochodzi od greckiego słowa hippo, co oznacza koń, a mane znaczy grzywa, bo legenda głosi, że drzewo dostało swoją nazwę po tym, jak konie oszalały po zjedzeniu jego owoców.
Drzewo obrosło wieloma mitami. Miało otruć wielu konkwistadorów, którzy podbijali kraje, w których rośnie. Rdzenni mieszkańcy mieli używać drzewa jako kary, trzymając ludzi na pniach i pozostawiając ich tam, unieruchomionych, aby cierpieli, szczególnie w czasie deszczu – wówczas poparzenia są znacznie większe. Tubylcy mieli też zatruwać koniec strzał sokiem z drzewa, aby powodować śmierć wrogów.
Ten straszny okaz przyrody rośnie w idyllicznych krajobrazach i osiąga imponujące wysokości. Jego aromatyczne i smaczne owoce, wraz ze wszystkimi wymienionymi cechami, zostały wpisane do Księgi Rekordów Guinnessa jako najniebezpieczniejszy owoc na świecie.
Rośnie u wybrzeży Florydy (USA) aż po Kolumbię i wiele okazów nadal jest oznaczanych czerwonymi krzyżami lub tabliczkami ostrzegawczymi.
Pisarz John Esquemeling, autor jednej z najważniejszych książek o piractwie w XVII wieku, „The Buccaneers of America” (1678), opisał swoje doświadczenia z drzewem śmierci: „Pewnego dnia, kiedy byłem niezwykle dręczony przez komary i muszki i wciąż nie wiedziałem niczego o naturze tego drzewa, wyciąłem gałąź, aby służyła jako wachlarz. Po chwili spuchłem, miałem pęcherze na całej twarzy, do tego stopnia, że przez trzy dni byłem ślepy ”.
Pisarz potwierdził, że „owoc ma zapach i wygląd angielskiego jabłka, ale jedno jabłko wystarczy, aby zabić 20 osób.”
Można się zastanawiać, czemu tak groźne okazy nie są wycinane i niszczone, skoro stanowią zagrożenie dla człowieka. Manchineel zapewnia jednak doskonałą ochronę wybrzeża przed wiatrami i erozją, jest też cenną częścią ekosystemu.