W Tunezji byłam wielokrotnie, najgorzej jednak wspominam ostatni pobyt w hotelu z sieci Barcelo w El Kantaoui. Rycząca od świtu do nocy muzyka, lecąca z głośników stojących między plażą a basenem, nie dawała możliwości wypoczynku. Zamiast szumu fal słychać było jakieś stare przeboje, od czasu do czasu męczące techno. Na basenie było nie do wytrzymania, hotel miał kształt litery U, basen był w środku. Decybele dodatkowo odbijały się od ścian. Mimo próśb (nie tylko moich), animatorzy muzyki nie ściszali. W tym upale można było dostać od hałasu pomieszania zmysłów.
Dlatego, nie ukrywam, jechałam z duszą na ramieniu. Tym razem wybrałam hotel z sieci Radisson, ale zbudowany jest na identycznym planie. „U” z basenem w środku. Już na wejściu poprosiliśmy więc na wszelki wypadek o pokoje, wychodzące na zewnątrz.
Spokój, cisza i błękitne morze
Okazało się, że przynajmniej w tym hotelu, jest cisza i błogi spokój.
Piękne wnętrza, czysto, miła obsługa. Mało dzieci (jak dla mnie cudownie), bo nie ma dla nich tu zbyt wielu atrakcji. Żadnych rur, zjeżdżalni. Nie było potrzeby rezerwowania łóżek na plaży czy na basenie. O każdej porze jakieś były wolne.
Hotelowa plaża jest niewielka, ale woda dosłownie jak na Malediwach. Piękne, piaszczyste morskie dno i cudowny błękit. Co chwila można było oglądać wspaniałe arabskie konie. Miejscowi zachęcali do przejażdżek.
Animacje wieczorne (których osobiście nie kocham) odbywały się w hotelowym klubie, który usytuowany jest tak, aby muzyka nie przeszkadzała wieczorami gościom.
Jeśli dodać do tego dobre jedzenie i przepiękne SPA z rozsądnymi cenami, można śmiało stwierdzić, że hotel wart jest polecenia.
Największa wyspa Afryki Północnej
Dżerba liczy oskoło 500 km² i jest największą wyspą Afryki Północnej. Położona jest we wschodniej części Tunezji, w pobliżu granicy z Libią. Już od czasów rzymskich połączona jest ze stałym lądem ponad 6 kilometrową groblą Al-Kantara. Dziś można oglądać pozostałości starej grobli, na ląd jeździ się nową. Stolicą wyspy jest Houmt Suk, miasteczko posiadające urokliwą medinę, czyli starą część z bazarem i meczetem. Co ciekawe, w tutejszej medinie życie zamiera już po godzinie 19., gdy normalnie w arabskich krajach bazary są czynne do późnej nocy.
Kiedy wybrałyśmy się na zakupy z koleżanką koło godziny 18. okazało się, że powoli wszystkie sklepy i kramy zaczynają kończyć swoją działalność.
- Dżerba to inna Tunezja, ma swój klimat – przekonywał mnie pracownik SPA. - Tu inaczej się wypoczywa i ludzie są inni.
Miał rację. Tubylcy są przemili, a kiedy stałyśmy rozglądając się za taksówka, młoda dziewczyna sama do nas podeszła i wytłumaczyła, że tu nic nie przyjedzie. Pokazała nam, gdzie jest najbliższy postój.
Erriadh miasto murali
Jak poruszać się po Dżerbie? Można wykupić wycieczkę z biura podróży, ale moim zdaniem, nie ma to większego sensu. Nasza sześcioosobowa grupa wypożyczyła samochód na 3 dni, co kosztowało nas 390 euro, czyli 66 euro od osoby. Tyle mniej więcej kosztuje najtańsza wycieczka. Postanowiliśmy jedno przedpołudnie poświęcić na zwiedzanie wyspy. Co warto zobaczyć? Na pewno Erriadh, senne miasteczko, gdzie jest ponoć około 2000 murali, w tym nawet 2 polskie.
W 2014 r. zrealizowany został projekt “Djerbahood”. Mehdi Ben Cheikh, właściciel paryskiej galerii Galerie Itinerrance, zaprosił na wyspę ponad 150 artystów z Afryki Północnej i Europy. Mogli malować, co chcieli, byleby z poszanowaniem miejscowych obyczajów. W ten sposób powstały niezwykłe murale, które cieszą oko podczas spaceru.
Odwiedziliśmy też Ar-Rijad, gdzie zachowała się najstarsza synagoga w całej Afryce Północnej, znana jako Al-Ghariba, oraz muzeum w Guellala, które położone jest na najwyższym wzniesieniu wyspy 52 m n.p.m.
Śladami „Gwiezdnych wojen”
Żeby obejrzeć miejsca i krajobrazy, gdzie kręcono „Gwiezdne wojny”, wyspę trzeba opuścić. To już dłuższy wypad, bo warto zajrzeć w kilka miejsc, nieco oddalonych od wyspy.
Odwiedzamy więc Chenini, to miasto – twierdza, które powstało na wzgórzu na Saharze. Wspinamy się dość stromym podejściem, aby zajrzeć zarówno do miasteczka, jak i podziwiać widoki, które też grały w filmie. Odwiedzamy Tataouine, docieramy do Ksar Ouled Soltane. To jeden z ksarów ( spichlerzy), które George Lucas wykorzystał podczas kręcenie słynnego filmu.
Jeszcze dłuższą wycieczka jest wyprawa nad nad słone jezioro Chott el Jerid. Jezioro stanowi największy słony obszar na Saharze, liczący według różnych źródeł od 5000 km² do 7000 km² powierzchni. Ze względu na ekstremalne warunki klimatyczne, średnie roczne opady sięgające zaledwie ok. 100 mm i temperatury dochodzące do 50 °C, woda wyparowuje z jeziora. W miesiącach letnich jezioro wysycha niemal zupełnie.
To tu powstają niesamowite formacje zwane różami pustyni, Głównym obszarem występowania róż pustyni jest Sahara, ale występują też one na pustyniach Arizony i Nowego Meksyku w USA, a największe w Algierii. Róże tworzą się w niescementowanym piasku tuż poniżej powierzchni ziemi w sytuacji, gdy wody gruntowe migrują ku powierzchni, gdzie wskutek wysokiej temperatury odparowują, a zawarte w nich siarczany wapnia krystalizują w osadzie piaszczystym. Są w Tunezji tak popularne, że można je kupić praktycznie w każdym miejscu.
Po męczącym wyjeździe najprzyjemniej było jednak wrócić do hotelu. Mnie osobiście panujący tam spokój odpowiadał bardzo. I potwierdzam. Dżerba to inna Tunezja.
Magdalena Gorostiza