W oddali widać Albenę, kurort, w którym spędziłam wakacje. Mozna sie w nim zakochać, szczególnie po sezonie. Cisza, spokój, zieleń. Ale warto pojeżdzić po Bułgarii.
Przylądek Kaliakra
Bułgaria, która dotychczas kojarzona była przeze mnie jako kraina szerokich, płaskich plaż, pokazała inne oblicze. Kaliakra to także miejsce historyczne i jeden z ważniejszych w kraju rezerwatów przyrody. Jego nazwa oznacza "cudowny przylądek", dzięki występującemu tam różowemu wapieniowi. Legenda głosi, że kolor pochodzi z krwi obrońców fortecy, którą zbudowali w IV w. p.n.e. Trakowie dla obrony istniejącego tu miasta Tirizis. Przylądek stał się także świadkiem kilku historycznych bitew morskich.
To co zachwyca to niesamowite widoki. Na miejscu jest również restauracja w jaskini (nie jedliśmy tam więc nie mam zdania), a jeśli przejdzie się do końca przylądka znajdziemy tam grób św. Mikołaja. Według legendy, Bóg przedłużył ziemię pod jego stopami, gdy uciekał przed próbującymi go schwytać Turkami. W ten sposób powstać miała cały przylądek.
Św. Mikołaj nie zdołał jednak uciec oprawcom. W miejscu, gdzie został złapany, na najdalej wysuniętym w morze brzegu przylądka, w 1993 roku wybudowana została kaplica, symbolizująca jego grób. Prawosławną kapliczkę znajdziemy w skalnej wnęce. I jest to miejsce nadzwyczaj urokliwe.
Monastyr Aładża
Umiejscowiony w jaskini, jest najbardziej znanym spośród eremickich klasztorów skalnych, jakie działały na bułgarskim wybrzeżu w XIII — XIV w. Miejscowe jaskinie naturalnie powstały w miękkim, wapiennym dnie starożytnego Morza Sarmackiego, jakie pokrywało niemal całą południowo-wschodnią Europę ok. 12 min lat temu. Klasztor, w 40-metrowej skale, tworzą dwa poziomy zawierające dwie cerkiewki, kaplice, kryptę (cmentarz), kuchnie, jadalnie, kilka cel mnisich oraz obejście dla hodowanego inwentarza.
W najdalej w kierunku zachodnim wysuniętej części poziomu dolnego, tuż obok schodów, po których wchodzą turyści, znajduje się cerkiew klasztorna. Nie znamy chrześcijańskiej nazwy klasztoru. Słowo „aladża" jest persko-tureckiego pochodzenia i znaczy „pstry, kolorowy". Określenie takie pochodzić mogło od koloru skał (białych i szarych) lub pozostałości fresków znajdujących się wewnątrz. Legendy głoszą, że pierwotnym wezwaniem monastyru była Św. Trójca.
Monastyr usytuowany jest niedaleko od Złotych Piasków, można stamtąd dojść nawet na piechotę, ale w upale byłoby to raczej dość uciążliwe. Ponieważ znajduje się w kierunku na Warnę, postanowiliśmy od razu odwiedzić inną atrakcję, dość rzadko chyba proponowaną turystom, a dość niezwykłą czyli
Kamienny Las
Kamienny Las to zgrupowanie gładkich i foremnych kamiennych kolumn z charakterystycznymi poprzecznymi pęknięciami (część jest wewnątrz pusta). Kolumny tworzą siedem grup większych i kilka mniejszych, rozlokowanych na obszarze około 7 km². Grubość kolumn waha się pomiędzy 0,6 a 2,5 m, a wysokość dochodzi do 6 metrów. Obiekty są słabo osadzone w piasku, co sprawiło, że wiele z nich upadło samodzielnie lub zostało przewróconych przez miejscową ludność. Po upadku ukazują się zaokrąglone podstawy.
Podczas badań naukowych nad genezą powstania kolumn formułowano różne teorie. W 1829 rosyjski archeolog W. Tieplakow sądził, że są to pozostałości budowli antycznych. Antropogenezę ostatecznie potem wykluczono. Najprawdopodobniejsza jest teoria S. Bonczewa z 1938 r., objaśniająca powstanie obiektów ewolucją powierzchniową. Dawniej na obecnych piaskach znajdowały się pokłady wapienia (do dziś zalega on jeszcze w wielu miejscach). Woda opadowa z dwutlenkiem węgla, wsiąkając, rozpuszczała wapień. Przenikał on do piasku w formie nacieków (kolumn) z dwuwęglanu wapnia. Z czasem piasek usunięty został dzięki wietrzeniu, a odporniejsze słupy wapienne zostały odsłonięte (Piasecka, 1963).
Obecnie, bazując na badaniach geochemicznych, składu izotopowego węgla i tlenu oraz petrograficznych i geologicznych obserwacjach terenowych, uzyskano dane, wskazujące na to, że ten fenomen geologiczny jest skamieniałym systemem typu "cold hydrocarbon seepage". Precypitacja węglanowych kolumn zbudowanych z bardzo lekkiego izotopowego węgla (w niskomagnezowym kalcycie) to wynik utleniania wędrujących węglowodorów przez drobnoustroje z grupy archea.
Bez względu jednak na teorię powstania tego miejsca, warte jest zobaczenia, bo zjawisko niezwykłe. Turystów tam jak na lekarstwo, można delektować się widokami w spokoju i w ciszy.
Bułgarskie miasta
Warnę ominęliśmy szerokim łukiem, bo zwiedzanie miast w upale nie należy do moich ulubionych atrakcji. Najbliżej naszej Inkantalaki była jednak Kavarna, gdzie chcąc nie chcąc musiałam pojechać do szpitala na zastrzyk. Szpital, jak i całe miasto, żywcem wyjęty z komunistycznych czasów. Zniszczony, stary, jak muzealny zabytek. Nie mniej jednak personel życzliwy i chętny do pomocy. Szczególnie dla cudzoziemców. Pani z rejestracji zabrała mnie osobiście na górę i omijając kolejkę zaprowadziła do gabinetu. Pielęgniarka długo deliberowała a widok gotowej strzykawki z lekiem, w końcu wezwano przełożoną, która osobiście dokonała wstrzyknięcia nietypowego leku. Zapłaciłam raptem 10 zł i pożegnano mnie miłymi uśmiechami – nie tylko personel, ale i kolejkowicze, którzy nie protestowali na takie traktowanie turystki z Polski.
Sama Kavarna jest nieciekawa, szara, ponura i nie ma niczego do zaoferowania turystom.
Za to spotkać tam można jeszcze furmanki.
Zdecydowanie lepiej na tym tle prezentuje się Bałczik, z ogrodem botanicznym czy nadmorską promenadą, gdzie usytuowane są kameralne hotele i restauracje.
Tuzłata – błota, które leczą
Nieopodal Bałczika jest jeszcze jedno miejsce warte polecenia. To Tuzłata – miejsce odkryte w XIX weku przez rosyjskiego lekarza.
Sama miejscowość nieciekawa, dwie karczmy przy błotach, kilka chałup i sanatorium, ale błotne kąpiele rewelacyjne. Łaźnie podzielone na męskie i damskie, kobiety więc bez skrępowania mogą nago korzystać z zabiegów. Cała procedura trwa około 2 godzin, ludzi mało, cisz i spokój. Wstęp zaledwie 12 zł. Błota działają na wiele chorób, w tym na stawy, schorzenia skórne czy ginekologiczne.
Luksus po bułgarsku
Choć stan dróg, infrastruktura miast czy ich wygląd sytuuje Bułgarię jeszcze wiele lat za Polską, są tam miejsca które niewątpliwie wybijają się na czoło. Do takich należą Klify Tracjana, ekskluzywny ośrodek golfowy, posiadający własne plaże, baseny, korty tenisowe i świetne restauracje. Malowniczo położony zapewnia gościom wszechstronną obsługę, nie mniej jednak to miejsce dla zamożnych.
Genialnie położony jest również ośrodek Rusałka z pięknym widokiem na Kaliakrę. Na wielohektarowym terenie znajdują się wszelkie sportowe atrakcje, a widoki przywodzą namyśl raczej Grecję czy Chorwację niż wybrzeże czarnomorskie. Oba miejsca są jednak na kompletnym odludziu i trzeba się liczyć z faktem, że bez samochodu nie ma jak się stamtąd gdziekolwiek ruszyć.
Bułgarska kuchnia
Mówienie, że w Bułgarii zje się tanio acz dobrze jest nieco na wyrost. Chcesz dobrze zjeść, musisz zapłacić. W dobrych restauracjach ceny są takie jak w dobrych polskich knajpach – z wyłączeniem Klifów Tracjana, gdzie tatar wołowy z Agnusa kosztuje - bagatela blisko 100 zł.
A oto kilka ciekawych miejsc:
Restauracja Dalboka
Ładnie położona, z własną farmą małży. W karcie głównie małże pod różna postacią. Smakowo nas nie zachwyciły, ale restauracja ma dobre opinie.
Restauracja Bałgarka
W Kavarnie w części nadmorskiej na plaży. Kuchnia bardzo smaczne i szybka obsługa. Dania regionalne. Smaczny tarator, czyli bułgarski chłodnik.
Balcon del Mundo
Jedna z lepszych restauracji z niesamowitym widokiem. Tu spędziliśmy miło czas z Tanyą Kane- Parry , którą zabraliśmy na autostop. Tak więc wyśmienite jedzenie i wyśmienita rozmowa. Odwożąc Tanyę na busa do Warny miałam wrażenie, że znamy się od lat.
Doskonała jagnięcina i świetna szopska, okraszone niesamowitymi widokami.
Steak House w Bałcziku
Świetna wołowina i świetne papryki z grilla. Ceny dość wysokie.
Magdalena Gorostiza