Droga bez powrotu
To dlatego kiedy przyjeżdżamy do Ouidah, pokazanie nam mrocznego kawałka historii Afryki, jest dla Juliena ważne. I choć Polska akurat nie miała afrykańskich kolonii, więc ja też nie powinnam czuć się winna, mam w sobie jednak dużo wstydu za białego człowieka. I wiem, że rozmowa z Julienem na ten temat nie może być łatwa.
Republika Beninu to małe państwo nad Zatoką Gwinejską. Kraj jest kolebką voodoo, narodowej religii, która wraz z niewolnikami powędrowała w świat, by zostać karykaturalnie zniekształcona przez hollywoodzkie filmy.
Benin ma bardzo dramatyczną i okrutną przeszłość. To właśnie w Ouidah był główny port do wysyłania niewolników do Brazylii i na Karaiby. Dawna nazwa Beninu brzmiała Dahomej, czyli Wybrzeże Niewolników, było to potężne królestwo w zachodniej Afryce, które przeżywało swój rozkwit w XVIII i XIX wieku. Miasto Ouidah założone zostało pod koniec XVI wieku przez władcę królestwa Xwéda, jako punkt handlu niewolnikami. Stąd odbywały się wysyłki niewolników do Ameryki. W ciągu 100 lat statki zabrały stąd ponad 12 mln osób. Wprawdzie to biali handlarze kupowali w Beninie czarnych niewolników, ale tych ludzi musiał ktoś schwytać w głębi Afryki i doprowadzić do portu na targ. To byli ich współbratymcy, którzy liczyli na duże zyski.
- Dlatego, kiedy biali ludzie pytają, czy potrafimy wybaczyć, mówię im jasno – wyjaśnia mi Julien. - Nie chodzi tylko o przebaczenie białym, którzy wywozili czarnych niewolników z Afryki, ponieważ musimy dogłębnie zrozumieć historię niewolnictwa. Musimy to zrozumieć przede wszystkim dlatego, że czarnoskórzy ludzie z Afryki przyczynili się do podsycenia tego haniebnego handlu ludźmi. Więc tak, możemy przebaczyć, ale nie tylko białym, ale także czarnym, którzy odegrali w tym też jakąś rolę. To przebaczenie jest przeznaczone dla całej ludzkości.
Dlatego w Ouidah powstał La Route de l’esclave (Szlak Niewolników), droga, która w przeszłości stanowiła ostatni odcinek przed załadunkiem na statki. Kończy się na plaży Bramą bez Powrotu i jest prawdopodobnie oryginalną trasą, jaką pokonywały tysiące niewolników przed załadunkiem na statki płynące do Nowego Świata. Ostatni statek transportujący niewolników z Beninu wypłynął do Brazylii w 1885 roku.
Czarna droga krzyżowa
Dzisiaj dla upamiętnienia wielowiekowej tradycji handlu ludźmi, 4 kilometrowa droga jest swego rodzaju drogą krzyżową, ma kilka stacji obrazujących kolejne etapy dramatu ludzi. Tysiące porwanych i odartych z człowieczeństwa kobiet i mężczyzn, pozostawiających za sobą rodziny i wolność, szli na plażę, by nigdy już do Afryki nie wrócić. To była ich ostania droga przed wstąpieniem do piekła niewolnictwa.
Pierwszym etapem tej drogi fest Place Chacha, miejsce, targu niewolników. Mężczyzn i kobiety prowadzono pod duże drzewo, które do dziś rośnie na środku placu. Pod drzewem zbierali się europejscy i amerykańscy kupcy, którzy oglądali tych ludzi jak bydło. Najpierw poprzez sprawdzenie stanu uzębienia, oceniali ogólny stan zdrowia jeńca, a następnie przeprowadzali aukcję. Niewolnicy trafiali do kupującego, który zaoferował najwyższą cenę. Pod wielkim drzewem niewolnicy byli znaczeni, żeby było wiadomo, do kogo należą. To drzewo powrotu.
Mówiono, że drzewo zasadził król Agadża: okrążając je trzykrotnie, niewolnicy mogli być pewni, że po śmierci ich duchy powrócą do ojczyzny. Julien podkresla, że kiedy jedno drzewo umiera, należy posadzić nowe, aby symbolizowało miejsce i rytuał, który się pod nim odbywał.
Do placu przylega pałac zbudowany przez Don Francisco de Souza, Brazylijczyka który stał się najbogatszym handlarzem niewolników w Afryce Zachodniej. Nadal należy do jego potomków, jako dom wakacyjny!
Zakupiony niewolnik, już oznakowany, był prowadzony do drzewa zapomnienia. Już go nie ma, a na jego miejscu postawiono pomnik, który upamiętnia ten rytuał. Ceremonia polegała na chodzeniu wokół drzewa zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Mężczyźni okrążali drzewo dziewięć razy, a kobiety siedem. Wierzono, że niewolnicy zapomną w ten sposób o swojej tożsamości, kulturze, historii.
Kolejnym punktem katorgi były kamienne cele bez światła. Ludzi trzymano w nich, dopóki następny statek niewolników nie był gotowy do rejsu. Czasem kilka dni, tygodni lub nawet miesięcy. Więźniowie raz dziennie dostawali chleb i wodę. To miało złamać ich ducha. Ci, którzy stawiali opór, trafiali do karcerów, zwanych „pokoje ciemności” na trzy pełne miesiące. Przykuci do ścian, ciągle w tej samej pozycji, często popełniali samobójstwo. Ten rozpaczliwy akt był jedyną możliwą ucieczką z niewoli. Dusili się poprzez odgryzienie własnego języka. „Pokoje ciemności”, są teraz oznaczone pamiątkową tablicą. Jest tu także miejsce pamięci Zomachi - wystawa płaskorzeźb przedstawiających historię niewolniczej drogi. To także miejsce corocznego festiwalu pojednania – potomków niewolników i ich „panów”. Odbywa się on w trzecią sobotę stycznia.
Tych, którzy nie przetrzymali próby w „pokojach ciemności”, wrzucano do „wspólnej dziury”, czyli głębokiej studni w ziemi. Dziś Cmentarz Niewolników jest oznaczony pomnikiem, na którym brąz przedstawia niewolników, czerwony reprezentuje ich krew, a czarny ich łańcuchy.
W ogromnym upale pokonujemy Szlak Niewolników. Ostatni etap to plaża w Ouidah, ludzi umieszczano ich na małych łódkach, transportujących ich na statki. Tu postawiono wstrząsający pomnik miejsca, gdzie niewolnicy po raz ostatni stawiali stopy na afrykańskiej ziemi. Wiedzieli, że nigdy nie wrócą do Afryki i dlatego pomnik został nazwany „Brama bez powrotu”. Monument to łuk z betonu i brązu.
W czasach handlu niewolnikami na każdy statek ładowano 1000 niewolników. Zostawali oni zakuci obejmami na karku, nadgarstkach i kostkach. Kobiety kładziono twarzą do góry, a mężczyźni twarzą do dołu, aby panowie niewolników i ich personel mogli gwałcić kogo chcieli. Połowa jeńców umierała już podczas transportu.
Nie tylko Benin. Zanzibar też był piekłem dla ludzi
Ukochany przez turystów Zanzibar, wakacyjny raj, też ma swoją mroczna historię. Afryka Środkowa i Wschodnia była jednym z głównych obszarów, gdzie łowcy i handlarze niewolników, w większości Arabowie, zawierali interesy w cieniu. Łapali swoje ofiary, m.in. na niektórych obszarach w zachodniej i środkowej części dzisiejszej Tanzanii. Niewolników zwożono na wybrzeże, a stamtąd na piękną wyspę Zanzibar. Stąd sprzedawano ich dalej do krajów arabskich, Persji, Indii, Mauretanii. Oficjalny handel niewolnikami został zakazany w 1873 roku pod naciskiem Brytyjczyków. Ale proceder trwał jeszcze przez kilka lat, aż do 1907 roku. Zakończył się dwa lata po śmierci najpotężniejszego handlarza żywym towarem Tippu Tipa. Zmonopolizował on handel kością słoniową i był największym dostawcą niewolników.
Jedna z tras, którymi podróżowała karawana handlarzy, rozpoczynała się w Ujiji, nad brzegiem jeziora Tanganika. Miała ponad 1200 kilometrów i kończyła się w Bagamoyo, naprzeciwko Zanzibaru, w kontynentalnej Tanzanii. Zanzibar leży blisko od wschodniego wybrzeża Afryki . W latach pięćdziesiątych XIX wieku na wyspie przebywało do 70 000 niewolników. Rynek niewolników otwierano około czwartej w popołudnie. Wyznaczone osoby do sprzedaży kładziono w rzędach według wieku lub płci, lub przydatności do pracy. Kupujący przeprowadzali szczegółową kontrolę oczu i zębów. .
Główny targ niewolników wschodniego wybrzeża Afryki, to dzisiejsze Stone Town. XIX wieczna katedra anglikańska została zbudowana na terenie dawnego targu niewolników. W miejscu gdzie znajdował się pal, do którego przywiązywano niewolników, położono okrągłą białą płytę marmurową. Dookoła jest czerwony marmur symbolizujący krew bitych niewolników. W czasie funkcjonowania targu wybudowano 15 lochów, w których przetrzymywano niewolników – do dziś zachowały się dwa. Były to niskie, niewielkie pomieszczenia bez okien. W takich warunkach przetrzymywano stłoczonych niewolników nieraz przez kilka dni, bez jedzenia i picia.
Na tyłach katedry, w 1998 roku powstał Pomnik Niewolnictwa autorstwa Clarli Sörnäs – przedstawia niezwykle sugestywnie czterech niewolników i nadzorcę. Łańcuchy użyte w pomniku pochodzą z epoki i są oryginalne. Dziś Stone Town jest na liście UNESCO. Miejsce światowego dziedzictwa.
Pomnik Targu Niewolników Zanzibaru został odsłonięty w 1998 roku jako przypomnienie odrażającej historii tej wyspy. Ilu jednak turystów popijających drinki z palemką na all inclusive, dotrze do tego miejsca? Ilu pochyli się nad okrutnym losem ludzi, którzy tracili rodziny, wolność, by być tanią siłą robocza dla innych? Ilu turystów odwiedzających Afrykę, zastanawia się nad tym, co jedni ludzie uczynili innym?
Nie-ludzkie targowiska
Jeszcze niecałe 150 lat temu, miliony Afrykanów spotykał okrutny los. Byli łapani przez łowców niewolników, skuwani łańcuchami i zmuszani do przechodzenia kilkuset kilometrów na targowiska niewolników. Tam jako darmowa siła robocza trafiali do plantatorów w Afryce, Europie, Indiach, czy w obu Amerykach. Począwszy od XV wieku z Afryki wywieziono ponad 15 milionów ludzi. Wtedy cena zdrowego niewolnika sięgała 40 tysięcy dzisiejszych dolarów. Tych ludzi eksploatowano do śmierci, bo inwestycja musiała się zwrócić.
Niewolnictwo towarzyszyło rozwojowi cywilizacji niemal od samego początku. Archeolodzy odkryli, że już przeszło 10 tys. lat temu w pierwszych miastach zbudowanych w dolinie Indusu, takich jak Mohendżo-Daro czy Harappa, funkcjonowała gospodarka oparta na wykorzystaniu niewolniczej siły roboczej. Kultura harappańska jest starsza od starożytnych kultur Mezopotamii i Egiptu, Niewolnictwo nie było też zjawiskiem lokalnym. Istniało na wszystkich kontynentach i niemal we wszystkich kulturach. W tym biznesie bardzo wyspecjalizowali się szczególni Arabowie, ale piętnastowieczna Europa przeniosła ten proceder na zupełnie nowy, wyższy poziom. Wszystko przez odkrycie Ameryki. Nowe lądy potrzebowały taniej siły roboczej. Początkowo łapano Indian i zmuszano do najcięższych prac. Ale ci ludzie nie byli przygotowani na zderzenie z białymi przybyszami. Nie mogli sprostać wymaganiom, a choroby i nieznane dotąd zarazy dziesiątkowały całe plemiona. Dlatego zaczęto sprowadzać niewolników z Afryki.
Pytam więc Juliena, jak dziś mieszkańcy Czarnego Lądu patrzą na swoją historię?
- Dla nas ta era niewolnictwa to mroczny okres, czas ciemności, jeśli mogę się tak wyrazić. Ludzie odsunięci od swoich korzeni, od swoich przekonań, źle traktowani, te słowa nie będą wystarczająco mocne, aby opisać kontekst, z którym nasi przodkowie musieli się mierzyć . Dziś żyjemy w nowej, innej epoce i tak, możemy wybaczyć te nieludzkie, nikczemne czyny, ale są to wydarzenia, których nigdy nie możemy zapomnieć, ponieważ są częścią historii naszego narodu, naszego kontynentu – mówi mi Julien. - Czy tego chcemy, czy nie, jest to ciemna część naszej historii, a tym samym naszego istnienia. I nigdy nie możemy jej wymazać, niezależnie od tego, jak ewoluuje świat. Temat ten jest nadal dla nas aktualny, ponieważ musimy ponownie przemyśleć przyszłość naszego kontynentu, musimy w tym celu odwołać się do przeszłości i nie możemy ignorować tej epoki, która jest bardzo znaczącym momentem w naszej historii. Ja jestem przewodnikiem turystycznym i podczas moich podróży o tym mówię i pokazuję dowody każdemu, kto chce o tych słuchać. Bo dla nas to nie jest historia z książek, to ważna część naszej obecnej tożsamości.
https://www.zipa.go.tz/history-of-zanzibar/
https://www.dw.com › east-africas-forgotten-slave-trade
https://whc.unesco.org/en/tentativelists/2095/
Raport WFF (Walk Free Foundation)