Spała to znana miejscowość wypoczynkowa nad Pilicą na terenie dawnej Puszczy Pilickiej, obecnie Spalskiego Parku Krajobrazowego. Ładne miejsce, klimatyczne, ale też nie jest to przecież bardzo znany kurort.
Byłam tam 31 maja i postanowiłam zjeść obiad w jednej z restauracji. Po przestudiowaniu karty, zdecydowałam się na jedno z najtańszych dań, a i tak zapłaciłam, moim zdaniem, bardzo dużo.
Rachunek z 6 ruskich pierogów, zestaw surówek i mała colę wyniósł aż 62 złotych! Same pierogi kosztowały 35 zł, a nie jest to porcja, którą najadłby się nastolatek, czy rosły mężczyzna.
Wiadomo, jest sezon i długi weekend, ale ceny potrafią zbić z nóg. Krem paprykowo – pomidorowy – 27 zł, pieczony łosoś 75 zł, golonka – 55 zł. Przy kilkuosobowej rodzinie rachunek będzie opiewał na kilkaset złotych.
- Faktycznie drogo – mówi Anna Krzemińska – Gwiazda, która z siostrą prowadzi Zajazd Pod Gwiazdami w Lublinie. - U nas porcja 9 ruskich pierogów kosztuje 24 zł. 35 zł za sześć sztuk to wysoka cena. No ale każdy właściciel restauracji sam to kalkuluje.
Anna jest teraz w Bieszczadach i niestety również słono płaci.
- Na przykład za placek po węgiersku – 54 zł, u nas w zajeździe 32 zł. To jest spora różnica. Poszliśmy wczoraj z mężem na obiad, wydaliśmy ponad 200 zł, a nie zamawialiśmy bóg wie czego – dodaje. - Cóż, restauratorzy w miejscowościach turystycznych miewają ceny z kosmosu. Tylko kogo będzie na to stać?
Na pewno nie tych którzy żyją z najniższej krajowej albo przeciętnej emerytury.
- To nie są ceny na przykład dla mnie – mówi moja znajoma emerytka, która ma niecałe 3 tysiące złotych świadczenia z ZUS. - Ani dla rodziny z kilkorgiem dzieci, żyjącej z przeciętnej pensji. W zeszłe wakacje było dużo drwin z tego, że ludzie wynajmują kwatery na wakacje, robią zakupy w marketach i jadają w pokojach. Obawiam się, że w tym roku będzie podobnie, bo kogo na takie restauracje stać?
