Pojechałam do Agadiru, najbardziej znanego marokańskiego kurortu. Nastawiłam się na wypoczynek powiązany ze zwiedzaniem w wersji light – wszak tygodniowy wyjazd nie daje czasu i na byczenie się na leżaku i na intensywne oglądanie zabytków.
Z szerokiej oferty hoteli wybrałam ten ze znanej hiszpańskiej sieci RIU – Tikida Dunas. Położony na rozległym terenie, zachwyca wspaniałym ogrodem, wypielęgnowany, dopracowanym do ostatniego szczegółu. Piękne baseny niestety tylko kusiły – w zimie woda w nich w zdecydowanie jest przynajmniej dla mnie zbyt zimna. Ale hotel spełnia oczekiwania najbardziej wymagających klientów – bardzo czysty, z przestronnymi pokojami i obsługą bez zarzutu.
No i świetne jedzenie. W tym codziennie miejscowe specjały, czyli tażin, dania z glinianego garnka. I kuskus z karmelizowaną cebulą, która jest przepyszna.
Nawet zimą są na plaży dostępne leżanki, można więc rozkoszować się słońcem nad samym oceanem. Woda chłodna, ale nie brakowało chętnych do kąpieli. Gdyby nie fakt, że byłam świeżo po chorobie, sama bym do niej weszła.
Promenadą spod hotelu można dojść do samego portu. Dla lubiących spacery miejsce idealne.
Obowiązkowe wyjście na suk
Suk czyli targ to w Agadirze miejsce szczególne. Ogromny, zadaszony, kusi ferią zapachów i kolorów. Nie sposób obojętnie przejść obok stoisk z warzywami i owocami, nie zachwycić się miejscowymi przyprawami czy nie kupić marokańskiego złota – olejku arganowego.
Można też ubrać się od stóp do głów w same „markowe” rzeczy. Maroko to królestwo podróbek, na każdym kroku można kupić koszulki Kenzo, Bossa czy Calvina Kleina, a nawet buty od Gucciego czy klapki Givenchy. Ceny przystępne, a podróbki całkiem niezłej jakości.
Wyjechać dalej, ale jak?
Odradzam serdecznie wycieczki kupowane u rezydentów biur podróży, z których wyjeżdżacie. Wszędzie są niezmiernie drogie, nie dotyczy to tylko Maroka. Dlatego spotkanie z rezydentem jest praktycznie zaraz po przylocie – klient nie zna jeszcze cen, nie wie, gdzie czego szukać. Jako jednak, że jeżdżę często, nie popełniam już takich błędów.
Za pół dniową wycieczkę po Agadirze taksówką zapłaciliśmy za dwie osoby 20 euro. Tyle kosztowała wycieczka z biura podróży autokarem od osoby.
W Maroku działa bardzo prężnie polskojęzyczna agencja – Maroko z Abdulem. Prowadzi ją Polka wraz z mężem, Berberem. Abdul mówi świetnie po polsku i ma dobre ceny. Wybraliśmy się z nim do Legziry i Tizmitu, i byliśmy bardzo zadowoleni.
Tizmit – srebrne miasto i Legzira
Akurat miejscowe wyroby mnie nie zachwyciły, bardziej atmosfera miasta. Miejscowy suk pełen warzyw i budek z mięsem.
Ale to co naprawdę warto zobaczyć, to słynna Legzira. Co prawda jeden z łuków runął dwa lata temu, ale plaża zachwyca widokami i przyciąga wielu turystów.
Nie pojechaliśmy do Marakeszu, bo czasu już zabrakło. Dlatego do Maroka muszę wrócić. Kraj piękny, ludzie przemili, jedzenie pyszne. I choć byłam w styczniu, wróciłam czarna. Jak się lubi słońce, opalanie przez 6 godzin dziennie murowane. Tylko ranki i wieczory chłodne.
Magdalena Gorostiza