Jeszcze do niedawna sądziłam, że numizmatyka to taka nudna dziedzina. Tymczasem, im dłużej z panem rozmawiam, tym bardziej okazuje się, że może być pasjonująca. To nie tylko historia samych pieniędzy, ale też możliwość ich zarabiania, jeśli się wie, jak i w co inwestować. Zanim jednak do tego dojdziemy, opowie nam pan, jak powstały pieniądze? Faktycznie wymyślili je Fenicjanie?
Przez wieki nie istniało pojęcie pieniądza jako odrębnego środka płatniczego. W procesie obrotu towar wymieniano za inny towar na zasadzie barteru. Towar zaczęto zamieniać przede wszystkim na artykuły konsumpcyjne, które – co najważniejsze – można było swobodnie dzielić, stąd wymiana mogła dotyczyć każdej jego ilości. Pierwsza forma pieniądza zwana jest płacidłem. Jego wartość była powszechnie akceptowana więc mógł służyć wymianie. Najbardziej rozpowszechnionymi formami płacideł były: muszle, skóry, futra, jedwab, sól itp. Kolejnym etapem prowadzącym do rozwoju pieniądza było wprowadzenie do obiegu metali (najpierw nieszlachetnych, potem szlachetnych) – większych lub mniejszych bryłek. Ponieważ z czasem trudno było się nimi wymieniać ze względu na ciężar, zaczęto metal dzielić na drobne kawałki, na początku – spłaszczone kulki. Był to surowiec przed wszystkim trwały i możliwy do wygodnego użycia z powodu niewielkiego rozmiaru używanych cząstek. Ich kształt był kolisty lub owalny. Dopiero później zaczęto na ich spłaszczonej powierzchni wyciskać różnego rodzaju wizerunki, głównie zwierzęce w przypadku pierwotnych artefaktów. Teraz dopiero można mówić o monetach, czyli metalowych pieniądzach zawierających znak emitenta gwarantującego ich umowną wartość. Monety powstały w VII wieku p.n.e. w Lidii na terenie dzisiejszej Turcji. Fenicjanie, którzy zamieszkiwali ziemie obecnego Libanu, prawdopodobnie nie wynaleźli monet. Rola tego starożytnego ludu polegała raczej na unowocześnieniu produkcji i rozpowszechnieniu nowej formy płatniczej w basenie Morza Śródziemnego.
Kiedy w Polsce mieliśmy już swoją walutę? Jak wyglądały wtedy nasze pieniądze, jak się nazywały? Jaka była ich historia?
Historia systemów pieniężnych i walut w Polsce od czasów najdawniejszych po okres współczesny jest wyjątkowo bogata i skomplikowana. Przez 1000 lat historii polskiego mennictwa w obiegu funkcjonowała niezliczona liczba walut, typów monet, produkowanych w wielu mennicach na terenie kraju, którego granice zmieniały się wielokrotnie. Dzieje pieniądza w Polsce można podzielić w uproszczeniu na trzy okresy: system denarowy (X-XIII w.), groszowy (XIII-XVI w.), dukatowo-talarowy, zwany złotowym (początek XVI w. – do 1795 r.), system pieniądza papierowego i metalowego (od czasów zaborów do dzisiaj). Po okresie rozbiorów nowego złotego wprowadzono jako walutę obowiązującą za sprawą reformy Władysława Grabskiego z 1924 roku.
W Polsce królewskiej podstawowym elementem ikonografii obok herbu ziem, których moneta dotyczyła, był wizerunek władcy wraz z towarzyszącymi mu napisami. Niezbędnym składnikiem na powierzchni monet jest również data emisji oraz określenie wielkości i nazwy nominału. W XX wieku rozpowszechnił się typ monety okolicznościowej, bitej z okazji m.in. rocznic i ważnych wydarzeń. Część tych monet – tzw. kolekcjonerskie – emituje się z myślą o zbieraczach. Są one produkowane z użyciem szlachetnych kruszców, w niewielkich nakładach. Monety okolicznościowe zazwyczaj mają rozbudowane wizerunki dotyczące wydarzeń, które mają czcić czy osób, których zasługi mają przypominać.
Dla mnie współczesne monety czy banknoty to zwykłe przedmioty użytkowe. Pan pokazuje, że można patrzeć na nie zupełnie inaczej. Okazuje się, że są wśród nich prawdziwe dzieła sztuki…
Mówi pani o „zwykłych przedmiotach”, bo przez lata używania zdążyły się opatrzeć, przyzwyczailiśmy się po prostu do nich. Zawsze jest tak, że na przedmioty z najbliższego otoczenia nie zwracamy w ogóle uwagi. Tymczasem okazuje się, że w naszych portfelach mamy prawdziwe dzieła sztuki, tworzone przez najwybitniejszych współczesnych artystów – grafików w przypadku banknotów oraz rzeźbiarzy, często medalierów – w odniesieniu do monet. Warto przypomnieć nieżyjącego już Andrzeja Heidricha, twórcę większości polskich banknotów od czasów PRL-u, który był jednym z najwybitniejszych grafików światowych. Spośród projektantów monet XX wieku na uwagę zasługują artyści tacy jak: Józef Aumiller, Józef Gosławski, Jerzy Jarnuszkiewicz, Wacław Kowalik, Józef Markiewicz-Nieszcz, Ewa Tyc-Karpińska, Stanisława Wątróbska-Frindt, Ewa Olszewska-Borys, Urszula Walerzak, Robert Kotowicz i wielu innych, spośród których większość jest znana i ceniona na świecie. Monety czy banknoty to najbardziej w naszym życiu dostępne dzieła sztuki, które można oglądać bez konieczności wizyty w muzeum czy galerii. Artyści projektujący monety, w przeciwieństwie do twórców wyłącznie rzeźb większego formatu czy pomników, to ludzie obdarzeni wyjątkowym talentem i precyzyjną ręką, bo kreując wizerunki, muszą przed oczami wyobraźni zobaczyć, jak moneta będzie wyglądała już po wybiciu w jej naturalnym, niewielkim rozmiarze. Wtedy nie może stracić na czytelności. Poza tym niezwykle trudno jest na płaskiej powierzchni wyrzeźbić przedstawienie, szczególnie portret, i stworzyć złudzenie bryłowatości, trójwymiarowości czy głębi przestrzeni. Przez wieki w polskim mennictwie tworzono przepiękne wizerunki władców, bo to portrety były głównymi motywami ikonografii starych numizmatów. Współcześnie tworzy się monety okolicznościowe ze szlachetnych metali i użyciem tzw. stempla lustrzanego, gdzie wizerunek jest zmatowiony, a tło wypolerowane do efektu lustra. To daje piękne efekty kontrastowe. Zgodnie z modą w mennictwie światowym powierzchnię monet wzbogaca się m.in. kamieniami, bursztynem, emalią, ceramiką, co zbliża je do jubilerstwa. Bywają monety trójwymiarowe, ruchome czy wybijane w rozmaitych kształtach. Taka jest ogólnoświatowa moda, trendy w plastyce, gdzie panuje interdyscyplinarność sztuk i mieszanie technik. To znak czasów, których monety zawsze były odzwierciedleniem i doskonałym dokumentem epoki.
Niedawno mówiliśmy o niezwykłej 10 groszówce z 1973 roku, wartej nawet 20 tysięcy złotych. Przypomni pan tę historie osobom, które być może o tym nie czytały?
Jest taka moneta o nominale 10 groszy z 1973 roku, która ma ogromną wartość. W PRL funkcjonowała w obiegu i jest dzisiaj powszechnie dostępna dla kolekcjonerów moneta wybita w Warszawie, ze znakiem Mennicy Warszawskiej. Wartość tej monety jest jednak znikoma. Raz na kilka lat na rynku kolekcjonerskim pojawia się jednak 10 groszówka bez znaku mennicy, co świadczy, że jej nakład był niewielki, i że została wyprodukowana zagranicą. Monety wybijane zagranicą różnią się jednym szczegółem od monet produkowanych w Warszawie - brakiem znaku Mennicy Warszawskiej pod łapą orła na awersie (litery M i W, jedna pod drugą, rozdzielone kreską). I to 10 groszy bez znaku to jedyna moneta PRL-u oznaczona w cennikach tzw. ceną amatorską czyli niesprecyzowaną wartością zależną od tego, ile potencjalny kolekcjoner jest w stanie za nią zapłacić. Może być warta od 15 do 20 tysięcy złotych.
Ale są też monety cenniejsze, z równie bądź bardziej ciekawą historią. Warto np. wspomnieć o srebrnej monecie o nominale 5 złotych z wizerunkiem sztandaru z 1930 roku. Wybito ją z okazji setnej rocznicy powstania listopadowego. Mamy dwie wersje tej monety – „normalną” oraz wybitą tzw. stemplem głębokim. Podobno na początku emisji pracownicy Mennicy Państwowej mieli kłopot ze stemplami, w których krążki „grzęzły”. Problem prawdopodobnie sprawiały ząbki w otoku, które były zbyt wąskie. Postanowiono więc zmienić stemple i wprowadzić otok z ząbków szerszych. Egzemplarze z tej niewielkiej partii bitej stemplem głębokim potrafią kosztować więcej niż 20000 złotych, oczywiście pod warunkiem ich bardzo dobrego stanu zachowania. Wśród monet współczesnych mamy też białe kruki. Jedną z piękniejszych monet ostatnich lat i jednocześnie najbardziej chyba zaawansowaną technologicznie jest ta w kształcie kuli wybita w 2018 roku z okazji 100-lecia odzyskania przez Polskę niepodległości. Wyemitowano dwie jej wersje – w złocie o symbolicznym nominale… 2018 złotych w nakładzie jedynie 100 egzemplarzy oraz w srebrze o nominalnej wartości 100 złotych w liczbie 1918 sztuk. Obie ważą po niemal ćwierć kilograma. Chęć posiadania i szybkiego zarobku sprowokowała niektórych zbieraczy do stania wiele dni w długich kolejkach przed oddziałami Narodowego Banku Polskiego w całym kraju. Z ust kasjerów warszawskiej siedziby NBP dowiedziałem się, że niektórzy spali w samochodach pod budynkiem instytucji nawet miesiąc. Warto było, bo cena emisyjna wynosiła 54000 złotych, a dziś monetę można kupić za niemal drugie tyle.
Które współczesne monety mają dużą wartość?
Jest kilka zasad, którymi powinien kierować się każdy kolekcjoner, specjalista bądź początkujący zbieracz. Trzeba zwracać uwagę na atrakcyjne estetycznie, wartościowe i interesujące emisje, monety o popularnej tematyce, wybijane w konkretnym czasie lub miejscu, monety bite z użyciem szlachetnych kruszców, głównie złota, numizmaty rzadkie, poza tym pewne roczniki, w ramach których nakład wybijanych monet był niewielki – nawet spośród współczesnych monet obiegowych. Warto przywołać monetę o nominale 5 groszy z 1993 roku, która jest jedną z najrzadszych monet obiegowych po denominacji 1995 roku. Jej wartość w stanie nieskazitelnym to dzisiaj nie 5 groszy, a nawet 30-50 złotych. Jednym z ważniejszych czynników jest właśnie stan monet. Najbardziej wartościowe są te zachowane w stanie menniczym, bez śladów użycia. Wśród zbieraczy panuje ciekawa tendencja do zbierania tzw. woreczków menniczych obiegowych monet współczesnych. Mennica umieszcza je w plastikowych workach po 100 sztuk, co jest gwarancją ich nieskazitelnego wręcz stanu (chyba że poobijały się o siebie w czasie transportu). Nie warto więc rozpakowywać takich worków. Swego czasu funkcjonowały w obiegu żółte dwuzłotówki ze stopu nordic gold. Je też pakowano w woreczki, choć w mniejszej liczbie – po 50 egzemplarzy. Pierwszą monetę tego typu wybito w 1996 roku. Przedstawiała ona wizerunek króla Zygmunta II Augusta. Dzisiaj menniczy egzemplarz kosztuje ok. 500 złotych. Można sobie więc łatwo policzyć, że teoretycznie woreczek takich monet wart jest teraz nie tyle, ile suma nominalnych wartości zawartych tam monet (100 złotych – za tyle kupowało się woreczek w NBP w 1996 roku), a… 25000 złotych, jeśli ktoś oczywiście ma taki skarb w domu i od 24 lat go nie rozpakował. Przebitka wynosi więc wiele tysięcy procent.
Okazuje się, że warto zwracać uwagę na monety, które mają wady?
Ciekawym trendem współczesnego rynku kolekcjonerskiego jest gromadzenie tzw. destruktów menniczych, czyli monet nieprawidłowo wybitych. Zdarzają się też błędnie wydrukowane banknoty. Mennica Polska jest przedsiębiorstwem o renomie ogólnoświatowej. Dzięki temu monety niektórych z państw o technologiach menniczych mniej rozwiniętych produkowane są właśnie w Warszawie. W firmie używane są najdoskonalsze maszyny na świecie, zarówno do produkcji krążków monetarnych, tworzenia stempli, jak i weryfikacji produktów. Bywa jednak, że przez sito kontroli przeniknie moneta błędnie wybita – np. tzw. skrętka czy odwrotka (częściowe lub pełne odwrócenie awersu wobec rewersu), egzemplarz o przesuniętym w bok wizerunku, moneta rozwarstwiona (w przypadku monet bimetalicznych o nominale 2 lub 5 złotych), moneta z niewyraźnym lub zmienionym obrazem z powodu zapchania lub pęknięcia stempla itp. Wydawać by się mogło, że moneta taka jako bubel powinna być bezwartościowa. Tymczasem jej cena może sięgać kilkuset, a nawet kilku tysięcy złotych – w przypadku ekstremalnych uszkodzeń.
A jeśli znajdziemy taką monetę czy banknot, jak go sprawdzić, gdzie iść, by nikt nas nie oszukał? Gdzie je ewentualnie sprzedać, żeby nie dać się nabrać?
Na rynku funkcjonuje sporo firm zajmujących się profesjonalnie monetami i banknotami. Są to antykwariaty czy gabinety numizmatyczne. Dobrym źródłem informacji i samego materiału kolekcjonerskiego są aukcje stacjonarne lub internetowe portale aukcyjne. Aby nie zostać oszukanym, warto zaopatrzyć się lub korzystać z fachowej literatury. Do dyspozycji jest duża liczba katalogów, cenników, a także naukowych i popularnonaukowych opracowań.
Rozmawiała Magdalena Gorostiza
dr Dominik Maiński – historyk i historyk sztuki, specjalista w zakresie numizmatyki i medalierstwa, członek Polskiego Stowarzyszenia Sztuki Medalierskiej, autor licznych publikacji naukowych i popularnonaukowych, głównie na temat ikonografii oraz estetyki monet i medali