Drobne kradzieże, takie jak kradzież doniczek z kwiatami, zazwyczaj nie są zgłaszane na policję, co paradoksalnie cieszy zarówno złodziei, jak i niektórych policjantów. Dlaczego? Dla złodziei oznacza to mniejsze ryzyko wpadki, a dla policjantów - mniej pracy i lepsze statystyki.
Jednak te drobne przestępstwa to tylko wierzchołek góry lodowej. Włamania do mieszkań to zdecydowanie bardziej skomplikowane operacje, wymagające planowania i koordynacji. W takim przypadku, jak tłumaczy jeden z gdańskich policjantów, ktoś musi rozpoznać miejsce, ktoś musi dowieźć ekipę, ktoś musi "wejść na chatę", ktoś musi sprzedać skradzione fanty, a ktoś musi wyprać siano.
Policjant z Trójmiasta podkreśla, że w takich operacjach biorą udział zarówno "patentowani idioci", jak i "bardzo łebscy goście", których trudno złapać. W Trójmieście takie grupy były rozpracowywane z sukcesami, ale niemożliwe jest złapanie wszystkich ze względu na brak sił, środków i czasu.
Ciekawym faktem jest to, że złodzieje mają swój "ulubiony sezon" na włamania do mieszkań. Zaczyna się on w grudniu i trwa do stycznia, czyli w okresie świątecznym. W tym czasie, kiedy ciemno robi się wcześnie, a ludzie wracają z pracy późno, złodzieje mają dwugodzinne okienko na dokonanie włamania.
Zabezpieczenie domu przed włamaniem to nie lada wyzwanie. Jak podkreśla jeden z policjantów, monitoring może okazać się skutecznym narzędziem, ale tylko wtedy, gdy jest dobrze zainstalowany. Nie wystarczy kamera skierowana na drzwi. Potrzebne są również kamery monitorujące drogi dojścia i odejścia.
Włamania do mieszkań to skomplikowany świat, w którym amatorzy i profesjonaliści łączą siły, aby zdobyć łatwy łup. Jedno jest pewne: bez odpowiednich środków zabezpieczających, nasze domy są dla nich łatwym celem.