Partner: Logo KobietaXL.pl

1.

Moja matka była nauczycielką matematyki. Pracowała w renomowanym liceum. Wychowała mnie sama, ojciec zmarł młodo na raka. Niczego mi nigdy nie brakowało. Matka była świetną nauczycielką, zawsze były kolejki do niej na korepetycje. Miała jedną zasadę, nigdy nie dawała lekcji uczniom ze swojej szkoły. A i tak nie brakowało chętnych. Pamiętam, jak pewien bogaty biznesmen namawiał matkę, by uczyła jego syna. Chodził do jej liceum, ale nie był w jej klasie. Ojciec chciał płacić podwójnie za lekcje. Matka się nie zgodziła. Chłopak był zresztą bardzo zdolny, chciał zdać na renomowaną uczelnię w Warszawie. Matka wzięła go na swoje kółko matematyczne, przygotowała go do olimpiady, zajął wysokie miejsce. Studia miał w kieszeni. Jego ojciec bardzo chciał się odwdzięczyć. Matka niczego nie wzięła. Byłyśmy potem na weselu tego chłopaka. Moja matka była honorowym gościem. To było bardzo miłe, byłam z niej dumna.

2.

Dzień powszedni był w domu taki sam. Matka wracała ze szkoły, jadła obiad i obowiązkowo robiła krótką drzemkę. Potem przychodzili uczniowie, do godziny 21. w nocy. Potem jadłyśmy kolację, matka siadała do klasówek, przygotowywała się do lekcji. Ale niedziele były nasze. Chodziłyśmy na spacery, do kina, na wystawy. Pokazywała mi, co mogła. Uczyła mnie wielu rzeczy. Dużo sama czytała. Miała umysł jak brzytwa. Czasami była zbyt wymagająca. Jeździłyśmy na wakacje nawet za granicę, co wtedy nie było wcale proste. Ale matka wszędzie miała znajomości. To był plus jej pracy również. Raz w tygodniu przychodziła sprzątać pani Jadzia. Robiła dom na błysk. Matka mi tłumaczyła, że dniówka pani Jadzi wynosi tyle, ile ona bierze za jedną lekcję. Dzięki temu ma czas zarobić więcej, a pani Jadzia też potrzebuje pracy. Matka uczyła mnie, jak należy rozsądnie inwestować pieniądze. Dla niej pani Jadzia była taką inwestycją. Kilka godzin potrzebnych na sprzątanie łatwo można było przeliczyć na korepetycje. Ja codziennie dbałam o to, żeby w domu było czysto. Zmywałam, robiłam zakupy. Obiady na kilka dni gotowała nocami matka.

3.

Mojego męża poznałam u siebie w domu. Na lekcje przychodzili z reguły chłopcy. Miałam przegląd z różnych liceów. Jurek brał korepetycje, bo chciał zdać dobrze egzamin na studia. Był zdolny, matka zawsze go chwaliła. Czasami przychodził trochę wcześniej, zapraszałam go do salonu, rozmawialiśmy. Wiedziałam, że mu się podobam. Z wzajemnością. Mąż jest dwa lata ode mnie starszy. Zaczęliśmy się spotykać. Zdał na studia koncertowo. Został w naszym mieście. Z czasem nasze „chodzenie’ zamieniło się w poważny związek. Jurek założył własny biznes. Ułożyło nam się w życiu. Za moją matka dosłownie przepadał. Cenił sobie jej inteligencję.

4.

Jesteśmy po pięćdziesiątce, mamy własny, duży dom. Dzieci wyjechały w świat. Zostaliśmy sami i jest nam z tym zupełnie dobrze. Jakiś czas temu matka zaczęła podupadać na zdrowiu. Fizycznie nadal była w miarę sprawna, ale zaczęła zapominać, zmieniała się w nieporadną staruszkę. Przychodziła do niej na kilka godzin dziennie opiekunka, ja też do niej jeździłam w miarę możliwości. Ale w końcu uznałam, że matka nie może już sama zostawać w domu na noc, że jest to zbyt ryzykowne. Postanowiliśmy zabrać matkę do siebie. Mamy pokój gościnny z łazienką, z wyjściem do ogrodu. Jurek nawet się ucieszył, miał nadzieję na pogawędki, na przekomarzanie się, rozmowy o literaturze i sztuce. Uznał, że to dobry pomysł.

5.

Matka wzbraniała się przed przeprowadzką, ale w końcu udało się ją przekonać. Tyle tylko, że to nie była już ta sama kobieta. Powolna w ruchach, znikła gdzieś jej cała energia. Zamknęła się w sobie, oczywiście nie było mowy o żadnych dyskusjach, rozmowach, jak przed laty. Umysł już był nie ten. Dziwaczała. Odmawiała mycia, zaczęła posikiwać pod siebie, nie pozwalała jednak założyć sobie pampersa. Miewała dziwne pomysły. Musieliśmy zatrudnić opiekunkę, która przychodziła, kiedy my byliśmy w pracy.

6.

Rok temu kupiłam wymarzoną narożną kanapę, kosztowała blisko 20 tys. złotych. Jest, a raczej była, jasnokremowa. Piękne, nieskazitelne obicie. Matka na niej przesiadywała, posikiwała na kanapę. Próbowałam kłaść podkłady, prać nieustająco mebel. Niestety, kanapa nie wytrzymała, w domu zaczęło śmierdzieć moczem.

7.

Matka miała dziwne pomysły, albo siedziała cały dzień osowiała, albo wpadała na przykład w szał porządków. Postanowiła umyć mój porcelanowy serwis. Opiekunka nie była w stanie jej powstrzymać. Z serwisu zostały marne resztki. Powiedzieliśmy opiekunce, żeby dzwoniła, jakby matce znowu coś przyszło do głowy. Tyle tylko, że ja muszę mieć w pracy wyłączony telefon. Dzwoniła do Jurka. Jurek w końcu mi powiedział, że nie może podczas biznesowych rozmów ciągle odbierać telefonu od opiekunki. Matki trzeba było pilnować już całą dobę. Postanowiliśmy zatrudnić kogoś z zamieszkaniem. Znaleźliśmy nawet sympatyczną kobietę. Tyle tylko, że przestaliśmy się czuć we własnym domu swobodnie.

8.

Demencja u matki postępowała. Właściwie to nie było już z nią logicznego kontaktu, może czasami miała jakieś przebłyski. Rosła lista szkód, które zrobiła w domu. Nadal odmawiała mycia, dalej załatwiała się pod siebie. Bywała agresywna. Albo zamykała się w sobie. Całymi dniami siedziała na kanapie, odmawiała jedzenia. Nie wstawała do ubikacji. Przestałam już prać kanapę. Właściwie to nie miałam ochoty wracać z pracy do domu. Najgorsze były weekendy, kiedy opiekunka miała wolne. Byliśmy ubezwłasnowolnieni, nigdzie nie mogliśmy się razem ruszyć. Całymi dniami pilnowaliśmy matki. Czuliśmy się coraz bardziej bezradni, a to minęło dopiero pięć miesięcy.

9.

To Jurek zaczął tę rozmowę, że nie możemy żyć tak dalej. Mnie kamień wtedy spadł z serca. Nie chciałam być pierwsza, byłabym wyrodną córka, która chce pozbyć się swojej matki. Miałam w duchu wymówkę dla siebie, że taka jest wola mojego męża. Że to on, nie ja, jest zmęczony tą sytuacją. A ja dobrze widziałam, że sprawa jest przecież beznadziejna. Że to nie jest już moja matka, którą chciałabym zapamiętać. Nie ta kobieta, energiczna, pełna wiedzy, chętna do podejmowania trudnych tematów. To był ktoś inny – złośliwa staruszka, pełna agresji. Albo zamknięta w sobie osoba, spędzająca cały dzień w fotelu. Popłakałam się, ale przyznałam mężowi rację.

10.

Znaleźliśmy dobry dom opieki. Kosztuje sporo, ale stać nas na to, dodatkowo wynajmujemy mieszkanie matki. Dzień, w którym żeśmy ja tam zawieźli, był dla mnie straszny. Ryczałam od rana, byłam rozedrgana, serce mi się ściskało z żalu, kiedy zostawialiśmy matkę w jej pokoju. Ryczałam, kiedy wychodziłam. Opiekunki mnie pocieszały. A jednak, kiedy wróciliśmy do domu, poczułam ogromna ulgę.

11.

Jurek wywalił moją piękną kanapę. Dom został posprzątany od dołu do góry. Kupiliśmy inny narożnik, już nie tak drogi. Ja nadal mam odruch pociągania nosem i sprawdzania zapachu, kiedy wchodzę do salonu. Czasami jeszcze nasłuchuję szurania kapci i czekam, czy znowu coś nie spadnie. Ale w domu jest cisza. Jeżdżę do matki kilka razy w tygodniu. Nie zawsze mnie poznaje. Czasami śpi, nawet nie wie, że u niej byłam.

12.

Pamiętam, jak moja koleżanka oddała matkę do domu opieki. Nie mogłam tego zrozumieć, uważałam, że jest bardzo złą córką. Obiecywałam sobie wtedy, że swojej matki nigdy nie oddam. Wytrzymałam pół roku. 

wysłuchała Magdalena Gorostiza

Imiona oraz niektóre szczegóły zostały zmienione na prośbę rozmówczyni.

 

 

 

 

Tagi:

starość ,  matka ,  życie , 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót