Partner: Logo KobietaXL.pl

Los w rękach innych

Anna Zwanziger urodziła się 7 sierpnia 1760 r. w Norymberdze, w gospodzie "Czarny krzyż" należącej do rodziny Schönleben. Ojciec, właściciel karczmy wkrótce zmarł. Po trzech latach dziecko straciło także matkę i brata. W wieku 5 lat Anna została sierotą. Trafiała do różnych krewnych. Gdy miała 10 lat, jej opiekunem został bogaty kupiec z Norymbergii. Dziecko nie zaznało miłości, lecz nowy opiekun nie poskąpił na jej wykształcenie. Oprócz nauki religii, poznała etykietę oraz zasady prowadzenia domu. Potrafiła czytać, pisać, rachować oraz miała podstawowe umiejętności posługiwania się językiem francuskim. W wieku 15 lat jej opiekun postanowił wydać ją za mąż. Wybrał dużo starszego od niej notariusza Zwanzigera. Młoda dziewczyna nie kochała tego mężczyzny, ale nie miała dużego wyboru. W końcu uległa woli opiekuna i została żoną. To małżeństwo od początku było nieszczęśliwe. Mąż cały dzień pracował, a wieczory spędzał w gospodzie. Pił na umór. Wkrótce jego alkoholizm był tak zaawansowany, że nie był zdolny zarabiać na dom i na dwójkę dzieci. Małżeństwo nie miało pieniędzy na bieżące utrzymanie, wybuchały kłótnie, Anna była bita przez męża. Gdy ukończyła 21 lat, stała się pełnoletnia, mogła dysponować swoim spadkiem po ojcu. Jej mąż stracił do niego prawa. Zaczęła żyć jak pragnęła, mogła wychodzić na koncerty, zapraszać gości, urządzać przyjęcia i kupować sobie nowe suknie. Po kilku latach wystawnego życia, pieniądze się skończyły. Mąż wypijał już 10 butelek wina dziennie. Nie chciał pracować, gdy żona nie dawała mu pieniędzy na wino, zaczynał bić ją oraz dzieci. Żeby nie głodować, Anna Zwanziger uprawiała prostytucję. Uprawiała nierząd z zamożnymi i szanowanymi publicznie mężczyznami, m.in. sędziami. Proceder był sekretem, bo klienci nie chcieli aby wyszło na jaw, co naprawdę robią.

Anna próbowała wyrwać się z rąk wiecznie pijanego i agresywnego męża. Znalazła kochanka, który utrzymywał ją i dzieci. Jednak mąż zmusił ją do powrotu groźbą, że wszystkim szanowanym obywatelom Norymbergi opowie o jej prostytucji. Anna wróciła, a gdy skończyła 33 lata, została wdową. Próbowała prowadzić sklep. Nie chciała wracać do prostytucji. Wszystko układało się dobrze, ale wybuchła inflacja. Kobieta zbankrutowała. Wyjechała do Wiednia, tam próbowała otworzyć cukiernię, nie udało się. Konkurencja była ogromna, a ona miała skromny kapitał na start. Zatrudniła się jako gospodyni w domu bogatych ludzi, bo miała obycie towarzyskie i wykształcenie. Poznała notariusza i zaszła z nim w ciążę. Wtedy urzędnik ją porzucił. Straciła pracę. Zarobione pieniądze musiała przeznaczać na przeżycie. Urodziła dziecko. Nie miała szans go utrzymać, więc oddała je do sierocińca. Wkrótce tam zmarło.

Kobieta wróciła do Norymbergi, tam nikt nie wiedział o jej ciąży i pozostawionym dziecku. Dzięki wcześniej zawartym zażyłym znajomościach, jeden z jej dawnych znajomych baron, zaoferował jej pracę w swoim domu. Ten mężczyzna był żonaty, lecz w zamian za wsparcie i mieszkanie, regularnie ją odwiedzał. Był bardzo miły i Anna się w nim zakochała. Niestety, po kilku miesiącach baron się nią znudził i zaproponował jej posadę gospodyni u swojego znajomego, w zamożnym domu we Frankfurcie. Na pożegnanie dał jej pewną sumę za „przyjaźń”. W nowym domu Anna pracowała tylko 3 miesiące, została zwolniona. Weszła w konflikt z innymi członkami służby. Została bezrobotna. W końcu jakiś kupiec zlitował się nad nią i zatrudnił jako opiekunkę jego nowo narodzonego dziecka. Anna była rozgoryczona, to była degradacja. Z zarządzającej w dużych, bogatych willach została zwykłą służącą w mieszczańskim domu. Przeżyła załamanie nerwowe, nadal nie pozbierała się po odtrąceniu przez barona.

Nic nie warta miłość

Anna Zwanziger wpadla w rozpacz, płakała, za chwilę się śmiała, modliła się żarliwie. Swoim zachowaniem przestraszyła chlebodawców i została zwolniona. Zdesperowana kobieta napisała list do swojego byłego kochanka barona z Norymbergi, błagała go o pomoc. Mężczyzna ponownie zaprosił ją do siebie do Norymbergi. Ich romans rozpoczął się na nowo. Anna zakochała się na dobre, pragnęła się z nim związać na stałe. Okłamała go, że zaszła w ciążę. Skutek był odwrotny. Baron już romansował ze znaną w tym czasie aktorką. Kobieta nie zamierzała odpuścić. Upozorowała poronienie, upuszczając sobie znaczną ilość krwi z obu rąk. Postarała się aby był świadek tego zdarzenia, był nim właściciel mieszkania. Mężczyzna przerażony stanem Anny, sprowadził jej kochanka. Ale ten nie dał się nabrać, że w misce z krwią pływa poroniony płód. Wyśmiał Annę i ostatecznie porzucił. Anna wpadła w szał, postanowiła się zemścić. Wysłała list do żony barona, w którym demaskowała romans jej męża i swoje tragiczne położenie. Potem opisała gdzie i kiedy planuje się utopić w rzece. Skoczyła do wody, lecz ani żona kochanka, ani kochanek nie pojawili się na ratunek. Z wody wyciągnęli ją dwaj rybacy. Jej targnięcie się na życie tylko rozwścieczyło barona, nakazał jej jak najszybciej wynieść się z Norymbergi. Przestraszyła się i odeszła tej samej nocy. Pracowała w wielu wiedeńskich domach, potem znowu w Norymberdze i Turyngii. Nigdzie jednak nie znalazła szczęścia, ani w pracy, ani w życiu prywatnym. Jej rozgoryczenie narastało. W 1804 roku podjęła kolejną pracę jako pokojówka w domu szambelana w Weimarze. Praca w tym miejscu była ciężka, płace niskie. Po 6 tygodniach Anna uciekła nocą, ale zabrała ze sobą ukradzione kosztowności szambelana. W tym bardzo drogi i charakterystyczny pierścionek z brylantem. Policja opublikowała list gończy za złodziejką, Anna musiała uciekać dalej i zmienić nazwisko. Wróciła do nazwiska rodowego: Anna Schönleben. Jeszcze później, została Nannette Schönleben, z domu Steinackera.

Z nową tożsamością znalazła szereg miejsc pracy w różnych miejscach we Frankonii, najczęściej w bogatych domach. Nigdzie nie pracowała zbyt długo. Ciągle była trawiona żalem, że od życia należało jej się coś więcej. W Neumarkt w Górnym Palatynacie rozpoczęła inny etap zawodowy, zaczęła prowadzić szkołę rękodzieła dla młodych panien. Ciężką pracą zdobyła pewną renomę i zaczęło jej się lepiej powodzić. Wtedy nawiązała romans ze starszym generałem z Monachium. Anna miała już wtedy 45 lat. Mężczyzna zaczął jej obiecywać miejsce u swojego boku. Kobieta szybko uwierzyła, że to jej przyszłość i szansa na życie w wyższych sferach. Generał zabawił się Anną i wrócił do Monachium. Nie odpisywał na listy. Zdesperowana kobieta znowu zaczęła udawać, że jest z nim w ciąży. Generał przysłał jej niewielką sumę pieniędzy, na rozwiązanie problemu. Sam się nie odezwał. Anna nie poddała się. Zostawiła swoją szkołę i pojechała do Monachium. Liczyła, że wojskowy ją przyjmie. Mężczyzna zakazał służbie wpuszczenia jej do domu. Kobieta zatrzymała się w karczmie i słała do niego listy. W odpowiedzi odwiedził ją sekretarz Jego Ekscelencji, przekazał jej niewielki dodatek na podróż z poleceniem, powrotu do Neumark i zaprzestania nękania. To był dla niej ciężki i upokarzający cios. Nie potrafiła się pozbierać i wrócić do prowadzenia szkoły.

Po trupach do małżeństwa?

W 1808 r. ponownie objęła stanowisko jako gosposia, tym razem u wysoko postawionego urzędnika magistratu Glasera w Kasendorf w Szwajcarii Frankońskiej. Oboje mieli juz około 50 lat. Mężczyzna był w separacji z żoną. Był miły i życzliwy dla Anny, zostali kochankami. Kobieta spragniona uczucia szybko znowu się zaangażowała. Pragnęła zostać panią Glaser, ale na drodze stała prawowita małżonka. Obmyśliła perfidny plan. Rozpoczęła pojednywanie małżonków. Przekonała męża do wybaczenia żonie, a do żony pisała listy, gdzie opisywała dobroć jej męża. Intryga się powiodła. Pani Glaser wróciła do domu. Anna zadbała by cała miejscowość została poinformowana o tym wydarzeniu. Z tej okazji dała na uroczyste nabożeństwo w kościele i urządziła wspaniałe przyjęcie na cześć państwa Glaser. Były kwiaty w sypialni, a nawet wiersz autorstwa Anny – „Ręka wdowy wiąże to małżeństwo”, który położyła na małżeńskim łożu.

Przez kilka tygodni robiła wszystko by małżeństwo Glaserów było szczęśliwe. Mężczyzna bardzo doceniał jej oddanie i starania. Anna była przekonana, że tak jak jej mówił w sypialni - łączy ich coś więcej. Anna rozpoczęła trucie pani Glaser. Dodała arszeniku do jej herbaty. Arszenik miała pod ręką w formie trutki na owady, tzw. kamień na muchy. Pierwsza próba otrucia nie powiodła się, podała tylko połowę łyżeczki trucizny. Kobieta doznała ataku niestrawności, lecz przeżyła. Za drugim razem Anna wsypała do filiżanki całą łyżeczkę. Konkurentka umarła. Nikt nie podejrzewał Anny o zabicie żony Glasera. Lekarz stwierdzający zgon, uznał śmierć za naturalną. Odbył się uroczysty pogrzeb. Anna oczekiwała na oświadczyny, jednak na próżno. Jej kochanek oświadczył się innej. To był dla niej wstrząs.

Kolejnym pracodawcą Anny był komornik Grohmann z Sanspareil, kolega Glasera. Mężczyzna był schorowany, cierpiał na podagrę. Był starym kawalerem. Anna od razu zaczęła planować ślub. Stała się bardzo zaborcza i zazdrosna. Jej zachowanie wzbudziło niechęć wśród dwóch braci Dorsch, parobków Grohmanna. Zaczęli jej dokuczać oraz robić nieprzyjemne żarty. Ośmieszana Anna postanowiła się zemścić. Dodała im arszeniku do piwa. Obaj zachorowali, ale udało im się wyzdrowieć. Kobieta podjęła kolejną próbę otrucia braci Dorsch. Też się nie powiodła, lecz wzbudziła podejrzenia. Anna Zwanziger miała tymczasem kolejne poważne zmartwienie. Grohman nie chciał się ożenić. Anna nalegała, lecz to tylko wzbudzało irytacje mężczyzny. Uważał ją za brzydką, starą i śmieszną, skarżył się na jej zaloty przyjaciołom i rodzinie. Mówił, że planuje się zaręczyć z młodą kobietą. W końcu Anna usłyszała, co na jej temat opowiada znajomym i jakie ma plany. Wpadła w szał. Otruła Grohmanna zupą z arszennikiem. Konał 11 dni. Ponieważ był od dawna chory, lekarze orzekli śmierć naturalną. Anna odegrała na oczach urzędników i domowników dramatyczną rozpacz. Służąca Grohmanna nie dała się zwieść, miała inne podejrzenia. Pilnie obserwowała Annę i plotkowała, że to jej sprawka.

Nie ma żartów z morderczyni

Anna tymczasem dostała pracę gospodyni u szambelana Gebharda, również znajomego dawnych ostatnich pracodawców. Miała opiekować się ciężarną żoną szambelana, a potem dzieckiem. Młoda matka, żona szambelana narzekała na nową gospodynię, oskarżyła ją o złe zajmowanie się domem. Urażona Anna porzuciła zajęcie a na odchodnym zeszła na dół do spiżarni w piwnicy i wsypała arszenik do pojemników z piwem. To zatrute piwo otrzymała młoda matka tuż po porodzie. Aby ja wzmocnić, mąż kilkakrotnie jej dolewał i namawiał do picia. Kobieta się pochorowała. Zmarła w wielkim bólu krzycząc, że dostała truciznę do wypicia. Lekarz uznał, że to z powodu tasiemca. Mąż zatrudnil ponownie Annę w gospodarstwie, mimo plotek. Potrzebował pomocy po stracie żony. Anna była bardzo miła i troskliwa, a on w głębokiej rozpaczy. Przez jakiś czas nic się nie działo. Gdy goście zaczęli przybywać do domu wdowca, niektórzy pozwalali sobie na drwiny z Anny. To kończyło się poważnymi zatruciami. Wszyscy wtedy otrzymywali od niej kufel piwa. W końcu te incydenty były bardzo częste, bo zgorzkniała kobieta traciła rozsądek. Ludzie zorientowali się w jej niecnych poczynaniach, namawiali Gebharda, by ją wyrzucił. Nie chciał uwierzyć w plotki. A Anna już podtruwała nawet za brzydkie wyrazy, dosypywała arszenik do wina oraz kawy. Gebhard się od niej odwrócił, gdy podtruła jego pieciu znajomych oraz i jego. Zabrał jej wszystkie klucze od spiżarni i szaf z jedzeniem. Zorganizował wyjazd z domu, napisał dobre referencje. Wściekła Anna zdążyła zatruć beczkę z solą i napełnić trutką wszystkie solniczki. To zaniepokoiło służącą, która miała w swoich obowiązkach napełniać solniczki. Anna wmawiała jej, że tylko dlatego sama napełniła solniczki, aby ja dobrze wspominano.

W dzień wyjazdu Anna przyrządziła na pożegnanie kawę z arszenikiem dla całej służby. Nakarmiła syna Gebharda biszkoptem z mlekiem z arszenikiem. Wszyscy się pochorowali, a dziecko zmarło. Wtedy służąca przypomniała sobie o solniczkach. Powiedziała o tym Gebhardowi, ten zawiózł sól do badania. Wykryto truciznę. Ruszyło śledztwo. Ekshumowano zwłoki, ludzi którzy umarli w podejrzanych okolicznościach. Podejrzenia się potwierdziły, Anna otruła wszystkich arszenikiem. Ruszył proces sądowy. 7 lipca 1811 r. w sądzie w Bambergu, Anna otrzymała wyrok śmierci przez ścięcie. Podobno nie była poruszona. Przed egzekucją wydawała się niezwykle spokojna i zrelaksowana. Miała stwierdzić, że w życiu miała tylko jednego przyjaciela, arszenik. Na pytanie sędziego dlaczego popełniła te wszystkie zbrodnie, odpowiedziała: "Co sprawiło, że moje serce jest tak złe? Winę za to ponosi baron z Norymbergi, rozkochał mnie i porzucił, drwił sobie z mojego nieszczęścia. Ilekroć potem zrobiłam coś złego, myślałam: Nikt się nade mną nie lituje więc i ja nie mam litości, gdy inni są nieszczęśliwi". Wyrok wykonano 17 września 1811 roku w Kulmbach.

 

Źródła:

https://taramrose.medium.com/delusions-and-arsenic-680348d1836b

https://www.geschichte-verbrechen.de/zwanziger/zwanziger.html

https://pl.wikipedia.org/wiki/Anna_Margaretha_Zwanziger

 

Tagi:

morderstwo ,  historia , 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót