Partner: Logo KobietaXL.pl

Kamil siedział w skrzyni

To był rok 2017, czwartek 18 stycznia w Krakowie. Matka Kamila odwoziła 10 letniego syna do prywatnej szkoły podstawowej. Wysadziła dziecko w centrum miasta na przystanku autobusowym koło kina Kijów. Kamil miał kilkaset metrów do przejścia do szkoły. Kobieta nie zauważyła, że na przystanku czekał porywacz, który wciągnął zaskoczone dziecko do samochodu dostawczego. Bandyta od wielu dni czatował w tym miejscu na odpowiednią okazję. Tego ranka na przystanku nie było nikogo, mógł bez trudu zaatakować. Kamil nie pojawił się w szkole. Porywacz w tym czasie wywiózł go poza miasto i sterroryzował. Wsadził dziecko do drewnianej skrzyni o wymiarach 3x3 metry, a potem zostawił Kamila na dworze, mimo siarczystego mrozu. Skrzynia była schowana w zaroślach, na odludziu, kilkanaście kilometrów od Krakowa. Po kilku godzinach bandyta zadzwonił do domu Kamila i zażądał okupu. Rodzice mieli mu zapłacić 100 tysięcy euro. Gdyby nie zebrali tej kwoty, chłopiec miał zostać zabity. Gehenna dziecka trwała 5 dni i cztery noce. Temperatura spadała wtedy do minus 12 stopni C. Nikt nie słyszał jego wołań o pomoc, bo pudło było wygłuszone.

- Na skrzyni było mnóstwo ogniw elektrycznych, akumulatorów, baterii… Służyły głównie do zasilania telefonów komórkowych. Wiemy na pewno o 10 telefonach, które były w okolicy i w skrzyni. Słuchał chłopaka, wydawał mu też polecenia – wyjaśniał dziennikarzom oficer krakowskiego CBŚP.

Później Kamil wspominał, że gdy do jego skrzyni zbliżał się bandyta był przekonany, że idzie by go zabić. W swojej pułapce przez dłuższy czas miał ciemno, w dzień światło przesączało się przez milimetrowe szpary, które były między zbitymi drewnianymi płytami. W środku na sznurkach wisiały książki, były batoniki i woda, ale na mrozie płyn zamarzł. Było też plastikowe wiaderko, na którym porywacz napisał „toaleta”.

Rodzice zapłacili żądany okup

Dziecko zostało wypuszczone w strasznym stanie. Zmarznięty chłopiec był głodny i brudny. Gdy Kamil był już bezpieczny, rodzice zawiadomili policję. Do akcji wkroczyło Centralne Biuro Śledcze Policji. Do śledztwa zaangażowano kilkuset policjantów. Jak mówiła mediom komisarz Iwona Jurkiewicz z CBŚP: Śledztwo było niezwykle skomplikowane. Porywacz dowodami, kierował nas na fałszywe tropy. W trakcie śledztwa policjanci przekonali się, że porywacz starannie wszystko zaplanował. Zawsze zasłaniał twarz, aby ofiara nie mogła go opisać. Znał teren i unikał kamer monitoringu.

Gdy później śledczy analizowali wszystkie nagrania z pobliskich kamer, mężczyzna idąc po monitorowanym terenie pozornie niby przypadkowo nagle przechodził przez ulicę albo odwracał głowę. Jak stwierdzili policjanci, doskonale znał techniki kontrobserwacji. Mało tego, przygotował i stosował przy Kamilu fałszywe zapachy, dźwięki, aby wprowadzić dziecko w błąd i skierować śledztwo w zupełnie innym kierunku. Podrzucił nawet fałszywe dowody, rzucające podejrzenie na inne osoby, które wcześniej weszły w kolizję z prawem. Był niezwykle przebiegłym bandytą. Mimo to, po 11 miesiącach dochodzenia wpadł w ręce policji. 

Porywacz wpadł po 11 miesiącach

Przestępcą okazał się 50 letni Bogusław K., był bardzo zaskoczony, gdy funkcjonariusze zaskoczyli go w domu w Krakowie. Aresztowano także jego 45 letnią konkubinę Dorotę B., która pomagała w przestępstwie. Funkcjonariusze znaleźli auto z wygłuszoną częścią transportową, używane do przewożenia porwanych ludzi. Odkryto skrzynię, schowaną na zarośniętej, opuszczonej posesji pod Krakowem. Pudło było przykryte kocami, wyglądało dokładnie tak, jak opisywał Kamil. Policjanci zdziwili się po schwytaniu porywacza. 

- My zawsze sobie wyobrażamy takiego człowieka, jako dobrze zbudowanego, wytatuowanego, budzącego grozę. A czasami jest to zwykły człowiek, który koło pana będzie robił zakupy. I nie zwróci pan na niego uwagi – mówił mediom Marcin Drożdżak, naczelnik Małopolskiego Wydziału dw. z Przestępczością Zorganizowaną CBŚP.

Z porwań uczynił sposób na życie

Aresztowany Bogusław K. był już znany organom ścigania. W latach 90-tych uprowadził dla okupu żonę bogatego przedsiębiorcy. Wpadł w ręce policji i trafił do więzienia na kilka lat. Kobieta wróciła do domu. Po odsiedzeniu wyroku powrócił do porwań. Miał wówczas wspólników. Jego ofiarą stał się już były biznesmen, 76-letni Zbigniew Przewrocki, który był zaliczany do najbogatszych mieszkańców Małopolski. Został uprowadzony wieczorem 22 czerwca 2013 r. spod swojej kamienicy przy ul. Garncarskiej w Krakowie. Rodzina dostała żądanie okupu w wysokości 350 tysięcy euro, zaczęła negocjacje z porywaczami, lecz w pewnym momencie bandyci przestali dzwonić. Kontakt się urwał. Dopiero po czterech latach odkryto, co spotkało porwanego. Tak, jak Kamil, został wciągnięty do samochodu dostawczego, który był przygotowany do uwięzienia ofiary. Funkcjonariusze CBŚP ustalili, że auto było zabezpieczone materiałem wybuchowym. Gdyby samochód namierzyła policja, porywacze by go zdetonowali i tak zatarli wszystkie ślady porwań. Odkryto również zakopaną skrzynię ze zwłokami starszego mężczyzny. Ciało było w znacznym stanie rozkładu, praktycznie pozostał tylko szkielet. Potwierdzono, że zwłoki należały do porwanego biznesmena Zbigniewa Przewrockiego. Szkielet miał połamane żebra, bo porwany stawiał opór. Z powodu złamanych żeber mężczyzna udusił się w skrzyni. Przestępcy zakopali go w tym pudle jak w trumnie. Porywacz na swoje ofiary polował latami. Był doskonale zorganizowany, nic nie pozostawiał przypadkowi. Zmieniał swoją tożsamość, posiadał kilkaset telefonów komórkowych. Potrafił nawet konstruować bomby. Gdy został schwytany, opracowywał kolejny plan porwania dziecka. Policjanci uważają, że przestępca uprowadził więcej osób, ale zastraszone rodziny nie zgłosiły tych spraw na policję. 

Bogusław K. dostał 15 lat więzienia. Przed oblicze wymiaru sprawiedliwości trafili także ci, którzy pomagali porywaczowi w porwaniach.

Zagrożenie nie zniknie

W publikacji „Porwania dla okupu jako zjawisko społeczne w bogacącym się świecie”, Katarzyna Lisowska przeanalizowała polskie przypadki porwań. Ten proceder stał się dla niektórych łatwym sposobem zarobku dużych pieniędzy. Szczególnie dla osób karanych, borykających się z brakiem pracy. W 2004 roku w Polsce co drugi dzień miał być porywany człowiek dla okupu. Wiele osób jednak nie zgłasza policji porwań członków rodziny. Z powodu gróźb porywaczy, podczas negocjacji wolą korzystać z usług biur detektywistycznych albo różnych doradców. Niepokój budzi to, że porywacze posiadają szczegółowe informacje na temat majątku ofiar. Wiedzą o stanach kont, nieruchomościach i operacjach finansowych. Zanim następuje porwanie przestępcy podejmują obserwację typowanej rodziny. Dokładnie poznają zwyczaje i plan dnia wszystkich członków rodziny. Na tej podstawie podejmują decyzje, kogo najlepiej uprowadzić. Jednak odnotowywany jest optymistyczny fakt — liczba porwań dla okupu stale zmniejsza się.

 

Źródła:

https://tvn24.pl/polska/uwaga-tvn-porywacz-uprowadzil-chlopca-zamknal-w-skrzyni-w-lesie-ra800306-ls2577000

https://kurierlubelski.pl/kim-jest-zawodowy-porywacz-dla-okupu-10letnie-dziecko-trzymal-w-drewnianej-skrzyni-w-garazu-wideo/ar/12886798

https://www.wprost.pl/kraj/10092017/boguslaw-k-oskarzony-o-porwanie-dziecka-i-76-latka-ofiary-wiezil-w-metalowej-skrzyni.html

https://www.youtube.com/watch?v=PRrHGXpsn8A

https://ridero.eu/pl/books/porwania_dla_okupu_jako_zjawisko_spoleczne_w_bogacacym_sie_swiecie/

https://www.fakt.pl/wydarzenia/polska/krakow/porwali-milionera-z-krakowa-i-10-latka-final-glosnej-sprawy/pk64j49

„Porwania dla okupu jako zjawisko społeczne w bogacącym się świecie” Katarzyna Lisowska, Wydawnictwo Ridero, 2021

 

 

Tagi:

morderstwo ,  porwanie ,  okup , 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót