Kościołem katolickim w kraju wstrząsają dramatyczne wydarzenia. W 2023 r. ksiądz zabił diakona na plebani, a potem popełnił samobójstwo, rzucając się pod pociąg. Następnie media doniosły o trzech zwłokach na plebaniach: Dąbrowa Górnicza 2023 – w mieszkaniu księdza zasłabł, a potem zmarł młody mężczyzna, Sosnowiec 2024 – śmierć młodego mężczyzny w mieszkaniu księdza sądu biskupiego, Drobin 2024 – śmierć mężczyzny na plebani. Jakiś komentarz?
Bogusław Górka: Jak to skomentować? Może ironicznie: życie pisze scenariusz pod unowocześnioną wersję filmu pt. Plebania.
Stanisław Obirek: Te drastyczne zdarzenia na tle obyczajowym, skandalizujące wiernych, są, moim zdaniem, przede wszystkim skutkiem utrzymywania przymusowego celibatu duchownych w Kościele rzymskokatolickim, przywiązanego prawem kanonicznym do święceń kapłańskich.
Rozmawiałam z prof. S. Obirkiem na temat celibatu w 2022 r. (https://www.onet.pl/styl-zycia/kobietaxl/prof-stanislaw-obirek-o-definitywnym-rozprawieniu-sie-z-celibatem/e3rm4bw,30bc1058). Nic się nie zmieniło.
B.G.: Jest to jeden z najlepszych wywiadów o celibacie, jaki czytałem. Tak sądzę nie dlatego, że w pewnym momencie Stanisław powołuje się na moje ustalenia biblijne… Stanisław konsultował swoje enuncjacje u kilku kompetentnych duchownych, którym leży na sercu dobro Kościoła. Jednego z nich mogę już ujawnić: śp. ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski.
S.O.: Tak istotnie było.
W tym wywiadzie prof. S. Obirek stawia sprawę jasno: uzdrawianie Kościoła rzymskokatolickiego musi się rozpocząć od zniesienia obowiązkowego celibatu. Jednak jego obrońcy twierdzą, że należy on do istoty kapłaństwa, że jest znakiem nadprzyrodzoności.
S.O.: Zniesienie przymusowego celibatu jest warunkiem przywrócenia praworządności w Kościele, bo jego wprowadzenie było uzurpatorskim zamachem na władzę Boga. Poczet papieży, którzy podtrzymują ten stan rzeczy, kontynuuje tę uzurpację. O ile celibat dobrowolny jest wartością, o tyle celibat przymusowy jest antywartością.
B.G.: Sytuowanie obowiązkowego celibatu na równi z fundamentalnymi wartościami chrześcijaństwa jest wpuszczeniem do nich inflacyjnego wirusa. Jedyna dyrektywa w sprawie bezżeństwa duchownych, jaka znajduje się w Nowym Testamencie, wyraża się w tym, żeby biskup był raz żonatym. Nie powinien urzędu biskupa sprawować wdowiec, który ponownie się ożenił.
S.O.: W obliczu przywołanych przez panią skandali, zniesienie instytucji przymusowego celibatu i zastąpieniem go celibatem dobrowolnym (jak jest w Kościele greckokatolickim) jest dzisiaj warunkiem ocalenia kapłaństwa duchownych i kondycji Kościoła rzymskokatolickiego przed dalszą degradacją. Celibat przymusowy stał się przystanią dla owych osobników w skali dotąd niewyobrażalnej.
B.G.: Bardzo kompetentnie i wielostronnie podjął sprawę homoseksualizmu duchownych ks. prof. Andrzej Kobyliński w artykule pt. „Homoseksualizm i kapłaństwo w Kościele katolickim na przestrzeni wieków”, opublikowanym w 2018 r. Dostępny jest on w wersji elektronicznej (https://ekai.pl/wp-content/uploads/2018/12/Homoseksualizm-i-kap%C5%82a%C5%84stwo-w-Ko%C5%9Bciele-katolickim.pdf). Nawiązując do problematyki tego artykułu, w pewnym w seminarium diecezji w USA, gdy środowisko gejowskie kleryków chce się pozbyć heteroseksualnych kolegów, publicznie imputuje im kochanki. I w ten sposób eliminuje ich ze swojego grona przyszłych duchownych. Tak się rodzi w tej diecezji duchowieństwo jako „gay profession”.
Pokolenia duchownych rzymskokatolickich bezskutecznie oczekują na decyzję papieża zniesienia obowiązkowego celibatu. Jednak wyobraźcie sobie taką, hipotetyczną sytuację: pewnego dnia duchowni diecezji, nie oglądając się na papieża, udają się do swojego biskupa z partnerkami na audiencję. Jak na to zareagowałby biskup?
S.O.: Na miejscu biskupa pobłogosławiłbym te związki i poprosiłbym o zalegalizowanie ich. Wolałbym być biskupem ordynariuszem realnym niż wirtualnym, czyli bez duchownych. Jeśli papież zaleca błogosławieństwo par jednopłciowych, to tym bardziej należy się błogosławieństwo takim związkom…
To dlaczego duchowni związani z kobietami nie podejmują się takiego zbiorowego aktu powiadomienia ordynariusza?
S.O.: Jedni z ignorancji czy strachu, inni z oportunizmu i wygody. Wyobraźmy sobie, że ksiądz, np. będący dyrektorem kościelnego Caritasu, ma dwoje dzieci z partnerką i idzie z nią oraz z dziećmi na taką audiencję. Demaskując się wobec biskupa, straci niezwłocznie posadę, dzięki której może zapewnić godziwe utrzymanie „niewidzialnej” rodzinie.
B.G.: Zniesienie obowiązkowego celibatu byłoby spełnieniem trzeciego i ostatniego postulatu króla Zygmunta Augusta z okresu sejmu koronnego w 1555 r. Król usiłując zażegnać spór reformacyjny w kraju, zamierzał wysłać poselstwo do papieża z trzema postulatami: stworzenie możliwości przyjęcia komunii świętej pod dwiema postaciami, wprowadzenie języka polskiego do liturgii oraz zastąpienie obowiązkowego celibatu – dobrowolnym przyrzeczeniem.
S.O.: Dwa pierwsze postulaty zostały już zrealizowane, pozostaje jeszcze trzeci… Nadmieniam, że w początkowej fazie reformacji celibat nie stanowił większego problemu w Kościele katolickim nawet w Polsce. Biskupi przyzwalali na małżeństwa duchownych.
B.G.: Istotnie, do celibatu rygorystycznie podszedł Kościół rzymskokatolicki po zamknięciu Soboru Trydenckiego. Na straży celibatu stać miały odtąd skoszarowane i „sklauzurowane” seminaria kształcące przyszłych duchownych. Które dzisiaj prawie opustoszały. Z drugiej strony, jak to zauważył Stanisław w wywiadzie z panią, w katolicyzmie mamy dużo wykształconych świeckich teologów, którzy chętnie przyjmą święcenia kapłańskie, ale bez obowiązkowego celibatu.
S.O.: Najłatwiej jest w pierwszej kolejności sięgnąć po byłych duchownych żyjących w związkach małżeńskich, tych, którzy są zainteresowani powrotem do spełniania funkcji kapłańskich. Ostatnio kardynał Mario Grech z Malty, sekretarz generalny Synodu Biskupów, który, nota bene obraduje, docenił doświadczenie żonatych byłych duchownych. Można tu o tym przeczytać: https://www.msn.com/pl-pl/wiadomosci/other/kardyna%C5%82-napisa%C5%82-do-%C5%BConatych-ksi%C4%99%C5%BCy-zachwala-ich-do%C5%9Bwiadczenie/ar-AA1rc6n4?ocid=winp2fp&cvid=282435d5b1ce44ccc03d6be2a939b54a&ei=3
.
Czy pan byłby zainteresowany powrotem do spełniania funkcji kapłańskich?
S.O.: Ja nie, ale warto wspomnieć przy tej okazji o czymś, o czym nie wiedzą nawet duchowni. W Kościele rzymskokatolickim jeśli kapłan chce się ożenić sakramentalnie, to nie może otrzymać zgody na ślub kościelny, jeśli oprócz prośby do Watykanu o zwolnienie go z celibatu, nie poprosi równocześnie o przeniesienie do stanu świeckiego. Natomiast po uzyskaniu tych pozwoleń i ożenku sakramentalnym, nie może godziwie sprawować funkcji kapłańskich, chociaż z istoty sakramentu kapłaństwa wynika, że ma prawo i obowiązek spełniania tych funkcji. Tak się przedstawia kolejna uzurpacja kanoniczna.
Egzystencja Kościoła rzymskokatolickiego opiera się na kapłaństwie duchownych. Jak brakuje kapłanów, dekompozycji podlegają struktury kościelne. To zjawisko dociera do Polski. Znajdujemy się na początku tego procesu. Tradycjonaliści uważają, że cały bałagan w Kościele rzymskokatolickim spowodował Sobór Watykański II, z którym nie należy się liczyć, i trzeba wrócić do tradycji potrydenckiej.
B.G.: Czyli do epoki „niewoli babilońskiej Kościoła rzymskokatolickiego”? Luter niewolą babilońską określił stan Kościoła, który zastał. Był to tzw. system postteodozjański. Moim zdaniem to określenie najlepiej pasuje do ustroju Kościoła wytworzonego na Soborze Trydenckim, na którym system postteodozjański podniesiono do kwadratu.
S.O.: Sobór Watykański był historyczną koniecznością. Wpływ na jego zwołanie miały dwie tragiczne wojny światowe, holocaust a także wiosny naukowe w Kościele: biblijna, liturgiczna, patrystyczna. To był cud, że w tak krótkim czasie udało się ekspertom przekonać tysiące biskupów, z natury konserwatywnych, do nowego spojrzenia na chrześcijaństwo i świat.
B.G.: Sobór uchwalił trzy rodzaje dokumentów. Według hierarchii ważności są to: konstytucje, dekrety, deklaracje. Np. zanim uchwalono deklarację o wolności religijnej (Dignitatis humanae – 7 grudnia 1965), uchwalono dekret o ekumenizmie (Unitatis redintegratio – 21 listopada 1964) i deklarację o dialogu międzyreligijnym 28 października 1965 r. (Nostra aetate). Na przestrzeni niemal trzech tygodni ilość oponentów deklaracji Nostra aetate zmalała z 250 do 88. Ta deklaracja przeszła większością totalną. Po drugie, tę deklarację uchwalono przed deklaracją o wolności religijnej, która stanowi fundament dla niej.
S.O.: Do Soboru wyznawano zasadę, że wolność jest przywiązana do religii, tej jedynej prawdziwej, chrześcijańskiej – w domyśle katolickiej. Eksponowanym wyrazicielem tego poglądu był św. Tomasz, który powiedział, o czym dzisiaj dominikanie raczej nie chcą pamiętać, że heretyka nie tylko należy wyrzucić z Kościoła przy pomocy ekskomuniki, ale również wyeliminować z życia przez śmierć.
B.G.: Na Soborze Watytkańskim II następuje przesunięcie punktu ciężkości z wolności religii na wolność religijną jako przyrodzone uprawnienie każdego człowieka. To jest baza do uznania wartości innych religii i dialogu z nimi. Bynajmniej ojcowie Soboru nie dokonali zrównania wartości wszystkich religii.
S.O.: Przypomnieć należy, że ojcowie Soboru byli dziećmi Kościoła epoki potrydenckiej. Chociaż ich umysły zostały sformatowane przez teologię scholastyczną wykładaną po łacinie, to jednak wyzwolili się z kaftana bezpieczeństwa systemu potrydenckiego. Fundamentaliści rozmaitej maści chcą nas w ten kaftan wtłoczyć z powrotem. Na czele z tzw. lefebrystami i prałaturą Opus Dei.
B.G.: Stanisław wskazał tu na dwa składniki ustroju potrydenckiego: na „prababcię” scholastykę i „babcię” łacinę. Mam tu na uwadze tzw. łacinę kościelną, której podstawą stała się tradycja Vulgaty zapoczątkowana przez św. Hieronima.
S.O.: Tradycjonaliści postulują powrót do Vulgaty, która jest tłumaczeniem. Inaczej mówiąc, tradycjonaliści usiłują nam wmówić, że „kopia” jest ważniejsza od oryginału. Dlaczego nie postulują powrotu do oryginału greckiego Nowego Testamentu? Bogusław w przyczynkach wykazuje toksyczność Vulgaty dla całego chrześcijaństwa.
W czym panie profesorze wyraża się ta szkodliwość?
B.G.: Po pierwszym dekrecie cesarskim w 380 r., ustanawiającym supremację chrześcijaństwa nad cesarstwem oraz po ustaleniu credo nicejsko-konstynopolitańskiego w 381 r., zredukowano chrześcijaństwo do poziomu religii polityczno-obywatelskiej. Następnie papież Damazy, postać o wątpliwej reputacji, wysłał św. Hieronima do Palestyny z zadaniem sporządzenia oficjalnego, zrewidowanego przekładu Nowego Testamentu na łacinę, który wychodziłby naprzeciw nowej sytuacji polityczno-religijnej. Hieronim tak zrewidował tłumaczenie Nowego Testamentu, że zdemolował jego fundamentalne sensy, tzw. sensy inicjacyjne. Chrześcijaństwo pierwszych wieków było systemem inicjacyjnym, gdzie Nowy Testament jest „podręcznikiem” wtajemniczenia, ale Hieronim poprzez Vulgatę zdegradował Nowy Testament do zwykłego tekstu religijno-moralnego.
S.O.: To był początek. Jeszcze większe spustoszenie poczyniła tzw. Vulgata Syksto-Klementyńska promulgowana niebawem po Soborze Trydenckim. Ta Vulgata była w katolicyzmie aż do Soboru Watykańskiego II podstawą przekładów narodowych oraz środkiem nauczania teologii. Tradycjonaliści katoliccy marzą o powrocie do tej Vulgaty i jej religii.
B.G.: Trafna uwaga. Na Vulgacie św. Hieronima bazuje cała łacina średniowieczna a na niej języki narodowe, zaś na Vulgacie Syksto-Klementyńskiej „jedynie” łacina w Kościele rzymskokatolickim. W efekcie zachodnia cywilizacja posługuje się po dziś dzień kategoriami religijnymi spłaszczonymi przez tradycję Vulgaty: odkupienia, usprawiedliwienia, zabawienia, sądu, chrztu i innych sakramentów, etc. Rodzimy się kulturowo obciążeni „grzechem pierworodnym Vulgaty” i żyjemy w środowisku chrześcijaństwa zwulgatyzowanego, zwulgaryzowanego. W każdą niedzielę w tysiącach świątyń pobrzmiewają czytania Vulgaty i kazania oparte na niej, i na jej teologii.
Dosadna to diagnoza.
B.G.: Badałem przekłady Nowego Testamentu na różne języki przez różne wyznania chrześcijańskie i okazało się, że tłumacze nie oddają wiernie oryginału greckiego, ale mimowolnie powielają klisze Vulgaty. Najbardziej mnie zdumiało to, że w te koleiny wpadają również tłumacze Nowego Testamentu na język hebrajski. Przecież greka Nowego Testamentu niemal niewolniczo kopiuje kategorie i wyrażenia semickie. Z drugiej strony, Hieronim sam dowodzi w różnych miejscach Vulgaty, że potrafił wiernie oddać tekst oryginału. Jeśli chciał.
S.O.: Na straży tej degradacji chrześcijaństwa stoi magisterium Kościoła, kiedy uroczyście wykłada i interpretuje religię Vulgaty.
To „prababcią” raczej jest łacina kościelna powstała na tradycji Vulgaty, nawiążmy jeszcze do scholastyki.
S.O.: Według mnie scholastyka z jej wykwitem w postaci św. Tomasza to forma średniowiecznego gnostycyzmu religijnego. Mówię teraz o jego sumie teologicznej. Na teologii dogmatycznej wykładano nam tę ideologię religijną tomizmu z wielkim namaszczeniem, podlewając ją „sosikiem biblijnym”, czyli „sosikiem Vulgaty”. Odnoszę wrażenie, że tomizm podchodzi w sposób bałwochwalczy do rozumu ludzkiego jak gnostycyzm, gdzie zbawienie polega na odpowiednim poznaniu. Tymczasem w Nowym Testamencie wiedza jest wypadkową szeregu doświadczeń sacrum następujących po sobie w procedurze wtajemniczenia.
B.G.: Dla mnie teologia scholastyczna to forma talmudyzacji chrześcijaństwa. Przed dominacją scholastyki broniły się skutecznie jedynie zakony, na czele z jezuitami. Ale tylko w zakresie wewnętrznym. W zakresie zewnętrznym, duszpasterstwa, zmuszone były propagować teologię scholastyczną zwłaszcza po Soborze Trydenckim.
S.O.: To zjawisko szczególnie widoczne jest w dziejach jezuitów, których wywołałeś. Św. Ignacy, założyciel jezuitów, zaleca w Ćwiczeniach Duchownych, które są podstawą duchowości i teologii zakonu, aby dla rekolektanta o mentalności scholastycznej, powiedzmy o religijności A, nie poświęcać zbytniej uwagi i wyprowadzić go z rekolekcji po pierwszym tygodniu. Przy tej okazji należy go przestrzec przed grzechami ciężkimi oraz zachęcić do cnotliwego życia i regularnego przystępowania do sakramentów. Rekolektant o religijności B dopuszczany jest do dalszych etapów rekolekcji realizowanych według pewnej strategii wtajemniczenia. Dominikanie o umysłach sformatowanych scholastycznie, nie dostrzegają specyfiki duchowości jezuickiej i oskarżają jezuitów o dywersję w Kościele.
Jak rozumiem, jezuici w czasie tych rekolekcji nabywają religijność typu B.
S.O.: Nie można zostać jezuitą bez przebycia całych rekolekcji. Nawet brat Albert, czyli Adam Chmielowski, nie został jezuitą dlatego, że nie zdołał odprawić całych rekolekcji ignacjańskich. To oczywiście nie przeszkodziło mu zostać świętym. Jezuici odprawiają te 30-dniowe rekolekcje dwa razy w życiu: na początku formacji zakonnej i na końcu. Po tych rekolekcjach jezuita powinien żyć religijnością typu B. W praktyce różnie z tym bywa.
B.G.: Przyjaźniłem się ze śp. o. Augustynem Jankowskim, benedyktynem i twórcą Biblii Tysiąclecia. On był księdzem diecezji warszawskiej, ale na podstawie osobistego ślubu zdecydował o wstąpieniu do zakonu. Po studiach biblijnych w Rzymie stanął przed dylematem, do którego zakonu pójść. Rozważał trzy opcje: jezuici, dominikanie, benedyktyni. Nie zdecydował się na jezuitów, ponieważ był „za stary, żeby dać się przerobić”. Na pytanie, dlaczego nie wybrał dominikanów, odpowiedział mi: „każą przysięgać na wierność nauce św. Tomasza, a jaki to był z niego biblista?” Chociażby z tego powodu, że św. Tomasz nie znał języka greckiego, studiowanie jego nowotestamentowych komentarzy, w rzeczy samej do Vulgaty NT, jest stratą czasu.
Z waszych wypowiedzi wynika, że próba uzdrowienia Kościoła rzymskokatolickiego przez odrzucenie istotnego dorobku Soboru Watykańskiego II jest usiłowaniem zawrócenia „Wisły kijem”. Co jeszcze Waszym zdaniem, oprócz Vulgaty i scholastyki, deprecjonuje chrześcijaństwo Zachodu?
S.O.: Nie można pominąć negatywnego wpływu neoplatonizmu wraz z jego dualizmem: dusza i ciało. Na jednym z amerykańskich filmów sierżant podczas musztry wbija rekrutom głośno do głowy taką sentencję: „dusza dla Boga, d… dla armii”. W chrześcijaństwie starożytnym po jego upaństwowieniu dość szybko zredukowano zbawienie całego człowieka do pośmiertnego zbawienia duszy.
B.G.: Podjąłeś bardzo ważną kwestię. Nowy Testament posługuje się trzyelementową antropologią: duch, dusza i ciało. Regeneracja istoty ludzkiej rozpoczyna się od ducha, potem następuje rewitalizacja duszy a na samym końcu ciała. Oczywiście ta rewitalizacja istoty ludzkiej dokonuje się w procesie wtajemniczenia. W tym procesie uczestniczy Bóg zgodnie z właściwościami trzech Osób. Medium jest Jezus jako Człowiek, który na etapie usprawiedliwienia ducha ujawnia się adeptowi jako Prorok, a na etapie usprawiedliwienia duszy jako Mesjasz (a zbawienia duszy – jako Syn Boga).
S.O.: Z teologii chrześcijaństwa, tak Wschodu jak i Zachodu, wyparowała ta medialna funkcja Jezusa jako Człowieka.
B.G.: Zgadza się. Rewitalizacja egzystencjalna ducha w epoce Nowego Testamentu była fundamentem boskiej regeneracji istoty ludzkiej! Bez rewitalizacji ducha dalsze zabiegi formacyjne czy duszpasterskie zawieszone są w próżni. To jest jeden z efektów zniewolenia doktryny chrześcijaństwa przez antropologię neoplatońską.
S.O.: Całe nauczanie Soboru Trydenckiego odwołuje się do tej spłaszczonej antropologii wraz z osławionym dekretem o usprawiedliwieniu. Przez ten dekret Kościół rzymskokatolicki usiłował ugasić pożar reformacji, ale chyba jeszcze bardziej rozniecił ogień.
B.G.: Z jednej strony Luter miał trafną intuicję odnośnie do pozycji usprawiedliwienia w Nowym Testamencie. Ale, niestety, posługiwał się antropologią neoplatońską, podobnie jak Kościół trydencki, i w efekcie popadł w to samo nieporozumienie. W tamtym czasie nikt nie potrafił odróżnić rzeczowo np. zbawienia eschatycznego od egzystencjalnego. A zbawienie egzystencjalne od usprawiedliwienia.
S.O.: Kto, twoim zdaniem, pierwszy zwrócił uwagę na zbawienie egzystencjalne?
B.G.: Doświadczenie zbawienia egzystencjalnego przebija się w biografii świętych. Ale werbalnie poniekąd zwrócił na to uwagę ks. Franciszek Blachnicki po przeżyciu nawrócenia 17 czerwca 1942 r., w trakcie oczekiwania na egzekucję za działalność konspiracyjną przeciw Trzeciej Rzeszy. Jednak w okresie przedtrydenckim i potrydenckim nikt w chrześcijaństwie nie zdaje sobie sprawy z tego, że są trzy stopnie usprawiedliwienia i zbawienia egzystencjalnego: ducha, duszy i ciała. Wprawdzie pisma Nowego Testamentu koncentrują swoje nauczanie na usprawiedliwieniu duszy, ale zakładają usprawiedliwienie ducha i otwierają na usprawiedliwienie ciała.
S.O.: W oparciu o neoplatońską antropologię nastąpiło utożsamienie np. zbawienia ducha ze zbawieniem duszy, a zbawienie ciała przeniesiono na wskrzeszenie wszystkich zmarłych na końcu czasów. W tym nieporozumieniu tkwi teologia całego chrześcijaństwa.
B.G.: Zgadzam się. To dlatego Sobór Trydencki w dekrecie o usprawiedliwieniu to, co dotyczy usprawiedliwienia i zbawienia ducha w Nowym Testamencie, odnosił do duszy, a to co dotyczy duszy, odnosił do ducha. I tak to trwa do dzisiaj. Luter tymczasem całe przesłanie Nowego Testamentu sprowadził do usprawiedliwienia, nie określając precyzyjnie, czego ono dotyczy.
S.O.: Wyzwolenie z tego zaklętego kręgu znajduje się w powrocie do trzyelementowej antropologii Nowego Testamentu w procesie wtajemniczenia.
B.G.: Wtedy też powróci do chrześcijaństwa Jezus jako Człowiek w swojej medialnej funkcji. Jezus jako Mesjasz, jak nadmieniłem, odgrywa kluczową rolę w usprawiedliwieniu duszy.
S.O.: W skali społecznej ten status Jezusa jako Mesjasza przywracają dzisiaj żydzi mesjańscy, precyzyjniej: żydzi mesjaszowcy – jehudim meszihim. Są to Żydzi, którzy w ramach tradycji judaizmu uznają Jezusa za Mesjasza. Fascynujący jest to ruch, na który niechętnym okiem spogląda ortodoksalny judaizm, a z rezerwą Watykan. Ten ruch uprzytamnia nam, jak wyglądał ustrój chrześcijaństwa epoki pierwszych wieków: judeochrześcijaństwo było wtedy mocniejszym płucem Kościoła.
Również w łonie Kościoła rzymskokatolickiego po Soborze Watykańskim II pojawiły się tzw. nowe rzeczywistości kościelne, ruchy religijne, które nawiązują do chrześcijaństwa pierwszych wieków.
S.O.: Te rzeczywistości realizują postulat Soboru Watykańskiego II odnowy Kościoła przez powrót do źródeł a także postulat, by traktować Biblię jako duszę teologii, a nie np. tomistyczną scholastykę, jak to było do Soboru Watykańskiego II.
B.G.: Jak dramatyczne wydarzenia w pierwszej połowie XX w. przynagliły papiestwo do zwołania Soboru Watykańskiego II, tak obecne skandale przybliżają nas do odkrycia w chrześcijaństwie tego żaru, który tli się pod warstwą popiołu; popiołu będącego skutkiem dopalania się neoplatonizmu, teologii scholastycznej a przede wszystkim – jak to trafnie Staszek określił – religii Vulgaty.
S.O.: Dzisiaj wydaje się nam, że Kościół dotknął dna. Pamiętajmy jednak, że ta instytucja tylko po części zależy od ludzi, a Kościół już nieraz dał wyraz swojej żywotności i to w trudniejszych momentach, niż te, które nas aktualnie skandalizują.
Rozmawiała Magdalena Gorostiza
Prof. zw. dr hab. Stanisław Obirek pracuje na Uniwersytecie Warszawskim w Ośrodku Studiów Amerykańskich. Studiował filologię polską w Uniwersytecie Jagiellońskim, filozofię i teologię w Neapolu i w Rzymie na Uniwersytecie Gregoriańskim. W 1997 r. habilitował się na Wydziale Historycznym Uniwersytetu Jagiellońskiego, profesorem tytularnym jest od 2011 r.
Prof. zw. dr dr hab. Bogusław Górka – historyk i religioznawca, całą ścieżkę naukową z religioznawstwa przeszedł na Uniwersytecie Jagiellońskim, pracuje na Wydziale Historycznym Uniwersytetu Gdańskiego. Jest autorem kilkunastu książek głównie z zakresu hermeneutyki religijnej oraz lustracyjnych.