Starożytna tradycja
W Chinach do dziś kultywuje się bardzo osobliwy starożytny zwyczaj. Pierwotnie rytuał miał na celu zaprowadzenie harmonii pomiędzy światem żyjących i zmarłych. Chodziło o śluby pomiędzy martwym kawalerem a żywą narzeczoną. Taka forma zaślubin była stosowana w przypadku gdy umierał zaręczony mężczyzna. Była dopełnieniem narzeczeństwa i realizacją umowy między rodami. Organizowano ceremonię a potem przyjmowano pannę młodą pod dach rodziny oblubieńca.
Pierwsze „duchowe małżeństwo” miał ustanowić słynny polityk i wojskowy generał Cao Cao (155–220 n.e.), który pośmiertnie ożenił jednego ze swoich synów. Nie chciał, by jego potomek spędził wieczność bez żony u boku. Mężczyzna bez małżonki był w chińskiej tradycji niekompletny. Zwyczaj się przyjął, szczególnie w wyższych sferach, na dobre tradycja rozkwitła dopiero za dynastii Ming (XIV–XVII w.). Ta forma związku miała nazwę „małżeństwa yin”. Po chińsku yin – to określenie jednego z dwóch pierwiastków chińskiej filozofii – znaczy coś ukrytego, co zasłania mrok. Podczas takiego wesela urządzano zwyczajny ślub, jakby mężczyzna żył, organizowano nawet noc poślubną. Rolę pana młodego odgrywała papierowa, szmaciana albo drewniana kukła. Już po ślubie, życie młodej żony-wdowy było dramatyczne. Do śmierci obowiązywał ją celibat. Ponieważ nie mogła dać męskiego potomka, stawała się służącą całej rodziny. Nie miała żadnego majątku ani praw, była na łasce innych, aż do śmierci. Nawet na początku zeszłego wieku, takie służące - żony zmarłych, były dość często spotykane. Wyzysku tych kobiet zakazali komuniści, stało się to w 1949 r. Proceder ustał, bo wyzyskiwacze byli surowo karani. Wydawałoby się, że okrutna tradycja odeszła w niepamięć. Tak się jednak nie stało. Obyczaj ewoluował i teraz urządzane są wesela zmarłych panien ze zmarłymi kawalerami. Pośmiertne zaślubiny stają się coraz popularniejsze i rodzą przestępczy proceder, jakim jest nielegalny handel ciałami zmarłych kobiet.
Wesela dla duchów
Do takiego przypadku doszło rok temu w prowincji Szantung, we wschodnich Chinach. Mężczyzna o nazwisku Sun, oskarżył rodziców adopcyjnych swojej 16-letniej córki, o sprzedanie jej zwłok jako „narzeczonej dla ducha”, po tym, jak popełniła samobójstwo. Jego biologiczna córka Xiaodan, miała być prześladowana przez rodziców adopcyjnych. W końcu dziewczyna nie wytrzymała i wyskoczyła z dziewiątego piętra swojego bloku. Zginęła na miejscu. Zastępcza rodzina postanowiła na tym zarobić, zamiast wydawać pieniądze na pogrzeb. Jak twierdził zrozpaczony ojciec Sun, rodzice adopcyjni sprzedali ciało jego córki na „narzeczoną dla ducha”, za kwotę 66 tys. juanów czyli 36 950 zł. Wyciągi bankowe potwierdziły jego oskarżenia. Policja nie postawiła adopcyjnym rodzicom zarzutów karnych, bo nie doszukała się poważnego przestępstwa.
Ta wiadomość bardzo oburzyła chińską opinię publiczną, proceder został nazwany obrazą cywilizacji i mocno potępiony. W 2006 roku władze Chin zabroniły takich obrzędów, mimo to ludność pochodząca z mniej wykształconych środowisk, dalej hołduje dawnym rytuałom. Jeszcze na początku tego wieku wielu ludziom pragnącym przeprowadzić ten rytuał, wystarczyła garść ziemi z mogiły „narzeczonej” wymieszania jej z ziemią na grobie „narzeczonego”. To oznaczało zawarcie „ślubu duchów”. Ale wraz z wzrostem zamożności Chińczyków, wymagania rosły. Rodzice zmarłych synów, żądają teraz kości, a nawet całych zwłok narzeczonych. Dobrze płacą, więc co jakiś czas na jaw wychodzą kolejne przypadki handlu zwłokami panien, jako żon dla martwych mężczyzn.
Panna młoda ożyła
Kilka lat temu w Linzhou, mieście w centralnej chińskiej prowincji Henan, zdarzył się głośny i makabryczny przypadek podczas już wystarczająco koszmarnego obrzędu zaślubin zmarłych.
Mężczyzna Miao Taijiang, postanowił znaleźć zmarłą dziewczynę na „ślub” dla jego zmarłego siostrzeńca. Szukał odpowiedniej kandydatki w całej okolicy. W końcu, za pośrednictwem znajomych, otrzymał wiadomość, że w sąsiednim mieście jest taka dziewczyna. Niezamężna i śmiertelnie chora, której rodzina chce ją po śmierci sprzedać. Miao Taijiang bardzo ucieszył się i szybko sfinalizował transakcję. Kupił narzeczoną za 32 000 juanów (18 784 zł). W cenę był też wliczony transport zmarłej do miejsca spoczynku narzeczonego. Zaplanowana uroczystość ślubna odbywała się latem o godzinie 19.00. Na cmentarzu zgromadził się tłum weselników, zbliżał się kulminacyjny moment obrzędu, grabarze szykowali się, by za chwilę zakopać trumnę „panny młodej” obok trumny „pana młodego”. Wtem rozległ się głośny stukot! Wszyscy zamarli, głośne odgłosy pukania i uderzeń dochodziły z trumny „narzeczonej”. Wystraszeni goście weselni otworzyli wieko skrzyni i ujrzeli żywą dziewczynę! Natychmiast wezwano na miejsce policję. Co się okazało? Podczas śledztwa na jaw wyszła nieludzka praktyka. Dziewczyna była opóźniona w rozwoju, stanowiła zawadę i wstyd dla rodziny. Ta postanowiła pozbyć się jej, a przy okazji ubić dobry interes. Nawiązała kontakt z siatką handlarzy zwłokami, którzy nie mieli skrupułów, by dziewczynę uśmiercić. Ofiara dostała silne leki uspakajające i nasenne. Oprawcy wiedzieli, że nie umarła, mimo to chcieli ją zakopać żywcem. Jednak miała silny organizm i w samą porę się wybudziła. Była w stanie kopać i stukać, dzięki czemu uniknęła strasznej śmierci. W toku dalszego dochodzenia odkryto, że siatka handlarzy wyspecjalizowała się w uśmiercaniu upośledzonych dziewczyn. Ich zwłoki trafiały jako „narzeczone” do grobów martwych kawalerów. Takich przypadków, które ujrzały światło dzienne, było więcej. W 2016 r. w prowincji Shaanxi mężczyzna o nazwisku Ma, został uznany winnym zabójstwa dwóch niepełnosprawnych umysłowo kobiet. Ciała sprzedawał na „narzeczone”. Wpadł w ręce policji przypadkiem, podczas kontroli drogowej. Funkcjonariusz zainteresował się towarem, który przewoził. Odkrył zwłoki. W toku przesłuchań morderca wyjawił, że oszukał obie dziewczyny, obiecał im znalezienie dobrych mężów. Gdy te mu zaufały, zamordował je. Na ich ciała miał już umówionych nabywców. Handlarzy zwłokami nie brakuje, bo za jedną „narzeczoną” otrzymują równowartość około 30 przeciętnych pensji.
Wesela na wszelki wypadek
„Śluby duchów” są dalej urządzane, bo jest to dla rodziny syna forma emocjonalnej rekompensaty, pomaga przeżyć żałobę. Dlatego znalezienie martwej „panny młodej” jest ostatnim wyrazem miłości, który rodzina może zmarłemu dać. Rodzice pragną by ich syn, który zmarł młodo, pracował na utrzymanie rodziny, nie był samotny w zaświatach. Zapewniają mu równowagę Yin i Yang.
Ponadto wielu Chińczyków wierzy, że samotny zmarły może być groźny dla rodziny. Z zemsty może sprowadzić na krewnych nieszczęście, chyba, że go udobruchają ślubem z duchem dziewczyny i zapewnią mu spokój w życiu wiecznym.
Ta presja tradycji plus strach przed zemstą z zaświatów, jest szczególnie silna tam gdzie żyje więcej mężczyzn niż kobiet. To regiony z przemysłem ciężkim, portami i kopalniami. Odnotowano, że na tych obszarach dochodzi nawet do masowych kradzieży kości z grobów. W 2015 roku w prowincji Shanxi na jednym z wiejskich cmentarzy, rozkopano i zbeszczeszczono 14 grobów niezamężnych dziewczyn i kobiet. Mieszkańcy tej wsi nie mieli wątpliwości, co to znaczy. Zawiadomili policję, przekonując, że wykradzione szczątki ich zmarłych, zostały sprzedane na „narzeczone dla duchów”
Żywy narzeczony zmarłej panny młodej
Na Tajwanie także znają i praktykują śluby duchów. Tu jednak tradycja ma zupełnie inny charakter i dotyczy płci żeńskiej. Nie potrzeba do tego rytuału zwłok, ani kości nieboszczyków. Jeśli niezamężna kobieta umiera, jej rodzina może poszukać dla niej narzeczonego. Odbywa się to tak: na cmentarzu, koło grobu umieszcza się czerwone pakiety z banknotami, puklem włosów i paznokciem zmarłej. Paczuszka leży na widoku i czeka aż jakiś kawaler ją podniesie. Panowie wiedzą o co chodzi. Pierwszy, który to zrobi zostaje wybrany na pana młodego. Uważa się, że jeśli odmówi ślubu ze zmarłą dziewczyną, będzie miał wielkiego pecha w życiu. Tajwańska ceremonia ślubna odbywa się jedynie w sferze duchowej. Co ważne, dla takiego „pana młodego” to nie koniec na rynku matrymonialnym. Może wziąć kolejny ślub, już z żywą wybranką. Jest jednak pewne „ale”, jego zmarła żona ma być czczona jako żona główna.
W zeszłym roku w Taichung na Tajwanie, młody mężczyzna „poślubił” swoją, tragicznie zmarłą dziewczynę. Był to jego sposób na przeżycie żałoby i poradzenia sobie ze stratą ukochanej osoby.
Źródła:
https://en.wikipedia.org/wiki/Chinese_ghost_marriage
https://www.bbc.com/news/world-asia-china-37103447
https://www.scmp.com/news/people-culture/trending-china/article/3242608/insult-civilisation-dead-girl-16-sold-us9300-ghost-bride-china-shocking-social-media-sparking-call
https://www.focus.pl/artykul/gnijace-panny-mlode-czyli-malzenstwa-zmarlych-w-chinach