Co spotkało Kazimierę Zarembę na pielgrzymce w Wilnie?
Kazimiera Zaremba z Bełchatowa była kobietą bardzo religijną. Codziennie chodziła do kościoła by się w spokoju i skupieniu pomodlić. Miała bardzo dobre relacje z kapłanami swojej parafii. Jak wspominały jej córki, jednego z księży traktowała prawie jak syna. Ksiądz Piotr z bełchatowskiej parafii często bywał gościnnie w jej domu. To właśnie z nim wybierała się na wycieczki parafialne, bo bardzo lubiła odwiedzać znane miejsca kultu maryjnego. Była na siedmiu wycieczkach m.in. w Częstochowie i Licheniu. Gdy ksiądz organizował wyjazd na pielgrzymkę do Wilna, cieszyła się, że będzie mogła pomodlić się przed obliczem Matki Boskiej w Ostrej Bramie. Jak wspominała jej córka Barbara Pol – „ Mówiła, że marzy, by tam pojechać.” Niczego się nie obawiała, gdy u jej boku był ksiądz Piotr, który pełnił rolę opiekuna tej wycieczki.
Nadszedł długo wyczekiwany dzień wyjazdu, to był piątek 28 września 2012 roku. Autokar z grupą pielgrzymów planowo wyruszył na Litwę. Na nocleg grupa zatrzymała się w Augustowie. Jak potem opowiadały osoby, które nocowały w pokoju z kobietą, ta miała się niepokojąco zachowywać, bała się jechać dalej. Chciała wracać do domu, mówiła, że chce do rodziny. Nawet zaczęła się ubierać, by wyjść. Jednak nikt ze świadków nie zgłosił opiekunowi tego incydentu.
Wycieczka bez problemów dotarła na Litwę 29 września. Tutaj, do grupy pielgrzymkowej dołączyła miejscowa przewodniczka, która znała język polski. Pierwszym punktem na trasie pielgrzymki było małe, wielokulturowe miasteczko Troki. Miejscowość leży 23 kilometry od Wilna. Turyści przyjeżdżają do tego miejsca, by zobaczyć zabytkowy zamek na jeziorze Galwe. Tak było też z wycieczką z bełchatowskiej parafii. Następnym i najważniejszym punktem pielgrzymki była wizyta w kaplicy Matki Boskiej Ostrobramskiej na Starym Mieście, w Wilnie. Tak, jak planowano, w godzinach popołudniowych, grupa dotarła akurat na celebrację mszy świętej. Kazimiera Zaremba zajęła miejsce niedaleko wyjścia. Widziano, jak uczestniczy w nabożeństwie, ale po kilkunastu minutach miała nagle wyjść z kościoła.
Kobiety nie ma, pielgrzymka jedzie dalej
Msza dobiegła końca o godzinie 14.30, pielgrzymi zebrali się w ustalonym wcześniej miejscu. Zjawili się wszyscy, brakowało tylko 79 - letniej Kazimiery. Ktoś z grupy mówił, że starsza pani musiała wyjść i poszukać toalety. Ktoś inny twierdził, że miała zamiar kupić znaczki. Uczestnicy wyjazdu próbowali się do niej dodzwonić. Nie udało się, ponieważ kobieta zostawiła telefon w domu. Zaczęły się nerwy, ludzie z parafii zaczęli rozpytywać przechodniów, czy ktoś nie widział starszej Polki. Niestety, w tym miejscu i o takiej porze, były dziesiątki turystów z różnych stron świata. Do tego, nikt nie posiadał zdjęcia zaginionej i nie znał języka litewskiego. Wycieczka czekała 30 minut, po tym czasie, opiekun wycieczki zawołał pielgrzymów do autokaru i zwyczajnie odjechali.
Dopiero w niedzielę, czyli 30 września, o zaginięciu seniorki dowiedziała się jej rodzina. Najbliżsi byli w szoku, gdy usłyszeli, że wiekową kobietę zostawiono w obcym kraju na pastwę losu – podczas kościelnej pielgrzymki! Powiadomili Ambasadę Polską na Litwie. Dyplomaci szybko zareagowali i ruszyły poszukiwania Polki. Także przewodniczka polskiej wycieczki poinformowała wileńską policję o zaginięciu Polki.
Podczas akcji poszukiwawczej przejrzano nagrania z monitoringów. Na jednym z nich widać Kazimierę. Pojawiła się o godzinie 3 nad ranem w niedzielę na stacji benzynowej. Pokonała 6 kilometrów pieszo. Była w płaszczu, z torebką w ręku, miała okulary. Prosiła w kasie o rumianek, nie mogła się dogadać z Litwinami. W końcu jakoś jej powiedzieli, że „nie ma”. Na nagraniu jej zachowanie nie wzbudzało niepokoju. Inna kamera uchwyciła ją o godzinie 9 rano. Była koło bloku mieszkalnego, próbowała się porozumieć z dozorcą. Niestety nie dogadali się. Kazimiera Zaremba nie miała już płaszcza, torebki i nawet okularów. Podczas przesłuchania ten Litwin przypuszczał, że chyba było jej zimno. Po raz ostatni kobietę nagrano w pobliżu parkingu tego bloku. Tu już była wyraźnie zdezorientowana i bardzo zmarznięta. Z determinacją próbowała wejść do jakiegoś samochodu, szarpała za klamki. Potem odeszła. Nikt nie wie dokąd.
Nie ma winnych
Wycieczka parafialna wróciła do Bełchatowa jakby nic się nie stało. Rodzina zaginionej nie kryła goryczy. – „Mam żal do księdza, że wrócił z wycieczką. Nie potrafił do mnie przyjechać i powiedzieć, co się stało. Przyjechał dopiero jak zięć zrobił szum. Był uśmiechnięty. Na pytanie, co się stało odpowiedział, że mam zaginęła na własne życzenie” – opowiadała córka zaginionej przed kamerami TVN Uwaga.
Rodzina złożyła zawiadomienie ”o możliwości popełnienia przestępstwa w postaci narażenia przez organizatorów wycieczki na utratę zdrowia lub życia Kazimiery Zaremby”. Jednak prokuratura nie dopatrzyła się żadnych uchybień. Jak wyjaśniał mediom Piotr Grochulski z Prokuratury Rejonowej w Bełchatowie: „Organizator ponosi odpowiedzialność za samą wycieczkę. Natomiast, w jakim zakresie może ponosić odpowiedzialność za zachowania poszczególnych uczestników? Osób dorosłych, zdrowych, biorących aktywny udział w życiu parafii? Nic nie wskazywało na to, by zaginiona wymagała dodatkowej opieki, była jednym z uczestników wycieczki.”
Bliscy zaginionej przyznają, że kobieta była zdrowa i samodzielna, potrafiła o siebie zadbać, choć w niu zaginięcia miała 79 lat. Nie zgadzają się jednak z takim podejściem do sprawy. Mają duży żal do uczestników pielgrzymki i opiekuna duchowego. „Gdyby były szczere chęci to, by się znalazła. Nie szukali jej, to jest druga prawda. Tam nie było człowieka, ani z sercem, ani z rozumem. Gdyby ktoś był z sercem albo rozumem to, by w ten sposób nie postąpił” – mówiła dziennikarzom druga córka Kazimiery, Krystyna Szafran. – „Jeśli działo się coś na wycieczce, to ja bym poszła do księdza i zgłosiła, że coś się dzieje. Mogli zadzwonić do rodziny i ktoś, by po nią pojechał.”
Szukano nadaremnie
Jeszcze kilka lat po zaginięciu Kazimiery Zaremby, w litewskich mediach wielokrotnie zamieszczano komunikaty o poszukiwaniach Polki. Szukano w noclegowniach bezdomnych i w szpitalach oraz domach opieki. DNA kobiety zostało wyselekcjonowane z pobranej krwi jednej z córek i umieszczone w bazie policyjnej. Miało pomóc przy ewentualnym ustalaniu tożsamości nierozpoznanych zmarłych. Córki zaginionej udały się na Litwę, odwiedziły miejsca, w których była ich matka. Rozpytywały o Kazimierę mieszkańców dzielnicy, gdzie została po raz ostatni nagrana przez kamerę. Ich pielgrzymce towarzyszył tłumacz, z którym miały spotkanie z oficerem prowadzącym śledztwo. Policja przedstawiła przebieg dochodzenia i pokazała katalog niezidentyfikowanych zmarłych ludzi.
„ Nie rozpoznałam mamy. Jedyna wersja jest taka, że może u kogoś być. Szpitale i domy opieki społecznej były powiadomione” – miała nadzieję jedna z córek. Dzisiaj ich matka miałby 91 lat, jeśli jeszcze żyje.
Ksiądz Piotr, opiekun duchowy pielgrzymki z parafii w Bełchatowie, kilka miesięcy po porzuceniu swojej parafianki na Litwie, otrzymał nową parafię, gdzie został proboszczem.
Źródła:
https://www.facebook.com/zaginieniprzedlaty/posts/zagin%C4%99%C5%82a-przed-latykazimiera-zaremba-wiek-w-dniu-zaginie%CC%A8cia-79-lataktualnie-90-/297265693017564/
https://zaginieni.pl/archiwum-sprawa-kazimiery-zaremby/
https://uwaga.tvn.pl/reportaze/zaginiona-w-wilnie-ls6696040
https://g.pl/news/7,187452,30710911,pojechala-na-pielgrzymke-do-wilna-zniknela-bez-sladu-ksiadz.html