Miała być wygoda i spokój
Teresa opowiada, że mieli polówkę bliźniaka. Stary dom, wymagający ciągle już remontów. Kiedy córka wyszła za mąż, dom z mężem postanowili sprzedać. On też miał dosyć odśnieżania, wiecznych napraw i remontów. Marzyli o nowym mieszkaniu w bloku z windą, gdzie ktoś inny będzie za nich o wszystkim myślał.
- Za dom nie wzięliśmy zbyt dużo, bo był w kiepskim stanie. Ale wystarczyło na 60 metrów kwadratowych od dewelopera i na remont nowego mieszkania – mówi Teresa. - Wszystko nowe i pachnące, jaka ja byłam szczęśliwa.
Ale to już czas przeszły, bo przytulne i ciche mieszkanko zamieniło się w gwarne miejsce. Dzieci latają po całym domu i krzyczą, wszędzie rozwalają swoje zabawki.
- Kocham wnuki, ale mam dosyć – mówi Teresa. - Nie ma jednak innego wyjścia.
Historia z córką jest bardzo przykra, ale Teresa uprzedzała, że tak się może skończyć. Niby czasy już nie te co kiedyś, ale córka popełniła pewnego rodzaju mezalians. On z bogatej rodziny, ona z domu raczej niezamożnego. Teresa wiedziała, że tak się to skończy.
- To taka rodzina, jak kiedyś się mówiło „prywaciarzy”. Zbili pieniądze na różnych biznesach, mniej czy bardziej legalnych – opowiada Teresa. - Synowi kupili apartament jeszcze przed ślubem. Młodzi tam zamieszkali. Rodziły się dzieci. Ale zięć nadal uważał, że jest kawalerem. Wiecznie towarzystwo, imprezki i nie wylewa za kołnierz.
Córka była zmęczona samotnym macierzyństwem i Piotrusiem Panem w domu. Postawiła ultimatum – albo rodzina, albo zabawa. Jej były już dziś mąż, szybko dokonał wyboru.
- No i wyniosła się od niego i wróciła do domu. Bo co ma zrobić ze swoją pensją? Na zakup mieszkania jej nie stać, na wynajem czegoś sensownego również – mówi Teresa. - On alimenty płaci groszowe, bo wszystko stoi na jego rodziców, on rzekomo nie ma pieniędzy.
Teresa oddała córce sypialnię, sama śpi w małym pokoiku, który był kiedyś gabinetem. Mąż się rozkłada w salonie, ale podobno mu to nie przeszkadza, bo i tak cały dzień gapi się w telewizor.
- Jest wieczny harmider w domu i bałagan – mówi Teresa. - To nie na moje nerwy. Ta pościel w salonie, te kłótnie, te wrzaski dzieciaków. Ale, co mamy zrobić? Nie damy córce na mieszkanie, bo nie mamy z czego.
Synek wrócił do mamusi
Alicja nie ukrywa, że z Tomkiem jest jej w domu raźniej. Kilka lat temu owdowiała, w domu zrobiło się jakoś ponuro i smutno. Kiedy więc syn oznajmił, że się rozwodzi i chce do domu wrócić, stwierdziła, że to najlepsze wyjście.
- Nie żebym cieszyła się, że im nie wyszło, ale po co ma płacić za kąt u obcych? Przecież jest w domu, i tak to będzie jego po mojej śmierci – nie ukrywa Alicja.
Tomek z żoną kupił mieszkanie, wzięli wspólny kredyt. Mają jedno dziecko. Ustalili, że razem go spłacą, bo mieszkanie i tak będzie dla córki. Tomek jest honorowy, nie będzie z domu wyrzucał własnego dziecka ani jego matki.
- Na drugi kredyt już go nie stać, a po co ma coś wynajmować, skoro tu jest tyle miejsca – mówi Alicja. - No i mieszkamy sobie razem. Mnie tam jest całkiem przyjemnie, jest się do kogo odezwać, a i syn dokłada się do wydatków.
Pytam, czy dorosły facet nie chciałby luzu, jakiejś wolności od swojej matki. Alicja mówi, że Tomek ani myśli o kolejnym związku. Czasami spotka się z jakąś dziewczyną, wyjedzie gdzieś na weekend. Co drugi tydzień przywozi do babci wnuczkę. Jest sympatycznie i rodzinnie.
- Pewnie gdyby zarabiał krocie, kupiłby sobie jakieś mieszkanko – podkreśla Alicja. - Zarabia całkiem przyzwoicie, ale nie tyle, by temu sprostać.
Szkoda mi mojego dziecka
Dla Barbary sytuacja, w której znalazła się jej córka, stała się prawdziwym dramatem. I nie dlatego, że w domu nie ma miejsca. Jest, został przecież córki pokój. Barbara nie śpi po nocach, bo szkoda jej córki, że jej nie wyszło. Skończyła 40 lat, nie ma dzieci i niedawno się rozwiodła.
- Mieszkanie mieli wspólne, my rodzice daliśmy im na nie pieniądze – mówi Barbara. - Na kolejne nie mamy, a były mąż córki kombinuje, jakby sam w nim zostać.
Córka od męża się wyniosła, ustalili, że mieszkanie sprzedadzą, każde weźmie pieniądze za swoją połówkę. Wtedy córka miałaby na kawalerkę, może coś by się dorzuciło, byłyby dwa pokoje z kuchnią.
- No ale on tam został i twierdzi, że nie ma dobrego kupca – mówi Barbara. - Zawyża cenę, nie chce się godzić na żadne oferty. Obawiam się, że sprawa skończy się w sądzie.
Barbara wie, że córkę to męczy, że chciałaby mieszkać sama, bez rodziców. Wynajmować niczego nie chce, bo za wynajem trzeba słono płacić, a i tak jest się u obcych. Więc wolałaby wreszcie coś swojego kupić.
- Nam to nie przeszkadza, że jest z nami, w końcu to moje dziecko – mówi Barbara. - Tylko żal na nią patrzeć. Wraca z pracy do domu, nigdzie nie chodzi, czyta książki, słucha muzyki.
A tego widoku Barbara wolałaby raczej uniknąć. Wychowała czworo dzieci, pozostała trójka ma udane rodzinne życie. Tylko tej jednej córce tak jakoś się nie powiodło.
- Trochę jest może też tak, że jakoś przed znajomymi mi głupio – dodaje Barbara po chwili. - Że dorosła kobieta i mieszka z rodzicami, jak by była małą dziewczynką. Cóż, jakoś tak wyszło.
Gniazdownicy z odzysku
„W Polsce co trzecia osoba (33 proc.) w wieku 25–34 lata była w 2022 r. w gniazdownikiem, czyli mieszkała z rodzicami i nie założyła własnej rodziny. Takich osób było 1,7 mln. Zaprezentowane dane są wynikiem pracy eksperymentalnej pt. "Pokolenie gniazdowników w Polsce" mającej na celu uzyskanie jak najbardziej pełnego obrazu zjawiska społecznego związanego z gniazdownictwem.” - czytamy na stronie businessinsider. Ile osób powraca po rozwodzie do rodziców? Tego nie wiadomo, bo rozwodnicy nie zaliczają się do gniazdowników i nie są ujmowani w statystykach. Wiadomo jednak, że trudna sytuacja mieszkaniowa w Polsce może skłaniać do podejmowania takich decyzji. Samotne osoby mają większy problem z zakupem mieszkania czy opłaceniem w pojedynkę czynszu za wynajem. Szczególnie, jeśli dodatkowo wychowują dzieci.
Źródło https://businessinsider.com.pl/gospodarka/gniazdownicy-mlodzi-polacy-wciaz-czesto-mieszkaja-z-rodzicami/qlntmns
P.S. Imiona zostały zmienione