Partner: Logo KobietaXL.pl

Werlas – świetne miejsce na odpoczynek w ciszy

Jest taka oaza pełna ciszy i spokoju - miejsce, gdzie znajdziecie znakomity stosunek jakości do ceny, a co ważne jest zgodne z dobrze znanym powiedzeniem: rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady. Tak, tak, w Bieszczady. Za 70 złotych można tu dostać całkiem znośną kwaterę, co prawda kilka kilometrów od Jeziora Solińskiego, ale za to w miejscu tak cichym, że nie słychać nawet muchy. Co zresztą w zimie jest normalne. Taka cicha przystań to na przykład Werlas, anagram Wersalu – to tu mieszkał w domu - tratwie Michał Giercuszkiewicz, nieżyjący już perkusista Dżemu, który uciekł w Bieszczady, aby odnaleźć spokój i zajrzeć w głąb swojej duszy. Udało mu się to na tyle, że powalczył ze swoimi nałogami, dzięki czemu grał i koncertował do końca życia. Coś w tym miejscu jest magicznego, trudnego do zdefiniowania ale... zimą, żeby coś zjeść, trzeba pojechać do pobliskiego Bukowca, do jedynej restauracji. Tu w ofercie za 45 zł. zjecie ogromnego schabowego z przystawkami. Dowiecie się przy okazji, że w promieniu 20 kilometrów nie ma żadnej knajpy, gdzie można zjeść cokolwiek. Biorąc po uwagę ceny w takich kurortach jak Zakopane, Białka Tatrzańska, Szczawnica (z piękną Palenicą), czy chociażby Zieleniec, warto zastanowić się, czy wyjazd w Bieszczady nie będzie dobra alternatywą, także cenową. 

 

Kolej gondolowa

Niewiele się o tym mówi, a co dopiero reklamuje, że Bieszczady wciąż uatrakcyjniają swoje zimowe propozycje. Tym samym wychodzą ze stereotypu krainy dobrej tylko na letnią przygodę. Co prawda, jeszcze daleko do rywalizacji z najpopularniejszymi miejscami na zimowiska – wciąż zimą zamknięta jest większość restauracji i miejsc rozrywki, to jednak widać już zmiany. Od 2022 roku można cieszyć się nową bieszczadzką atrakcją, jaką jest kolejka gondolowa nad Soliną. Przebiega między górami Plasza i Jawor wzdłuż zapory, a jedzie się prawie 20 minut w obie strony. Jak ma się szczęście, to można nawet pościgać się z helikopterem. Widoki jakie mogą podziwiać turyści w czasie podróży to Zapora, Jezioro Solińskie, Zalew Myczkowski czy Góry Słonne. Pod stacją kolejową znajduje się pasaż, gdzie do kupienia są różnego rodzaju sery, od oscypków po twarogi smakowe oraz wiele pamiątek związanych z Bieszczadami. Na co drugim stoisku jest herbata rozgrzewająca, w sam raz na zimową wycieczkę.

 

Gondola w Bieszczadach

 

Polańczyk – miasto zakapiorów o świetnej kuchni

Kiedy wykorzystamy wszystkie atrybuty Soliny, możemy udać się do pobliskiego Polańczyka, to tylko kilka kilometrów. Ten letni kurort nie tętni życiem tak jak latem, ale przecież potrzeba nam czasem ciszy i spokoju. I dobrej zimowej kuchni. Na przykład w karczmie Zakapior zjecie dziczyznę przyrządzoną w sposób, jakiego nie powstydziliby się najlepsi kucharze, a koszt to niewiele ponad 50 złotych. Można skosztować również tradycyjnej kuchni bojkowsko – łemkowskiej na czele z kaszelnikiem łemkowskim, czyli zupą z kapusty i chrzanu z ciekawymi dodatkami. Do tego codziennie gra tam na żywo jakiś zespół lub bard, a za koncert nie trzeba płacić, wystarczy tylko coś zamówić w barze. Koncerty są od poniedziałku do piątku. Jeszcze jedno. Jeśli posiedzicie w karczmie nieco dłużej ( atmosfera jest przednia), może traficie na któregoś z „ bieszczadzkich zakapiorów”, na czele z Janem Dareckim znanym jako Pustelnik Jano. Jano to znawca Bieszczad – wydał wiele publikacji na temat tego pięknego zakątka Polski. Przyjeżdżali tu bardzo znani ludzie ze świata tzw. show biznesu, kultury i sztuki, a także znani naukowcy. Wspomniany Michał Giercuszkiewicz zamieszkał nawet na stałe. O innych Jano napisał w swej niedawno wydanej książce: "Osobowości – głosy ze świata polskiej kultury i nauki". Robi się zatem coraz ciekawiej i bardzo kulturalnie. Jeśli spotkacie zakapiorów, może opowiedzą wam kilka z licznych, bieszczadzkich legend. Z rozpoznaniem tych przemiłych dziwaków nie będziecie mieć kłopotu. Na jednej ze ścian karczmy wiszą portrety ich wszystkich.

Zakapiorów rozpoznacie bez trudu.

 

Na narty tylko w Bieszczady

Na koniec wisienka na feryjno-bieszczadzko-narciarskim torcie. Tak, zgadza się narciarskim.

 

Stoki narciarskie czekają.

Mamy bowiem w Ustrzykach Dolnych dwa świetnie przygotowane - pomimo deficytu śniegu w tym roku - wyciągi narciarskie Laworta i Gromadzyń. Znakomicie naśnieżone, wyratrakowane, a karnet na cały dzień kosztuje niewiele ponad 100 złotych. Oba wyposażone są w wyciągi orczykowe i krzesełkowe.

Ceny karnetów nie przerażają.

 

Gromadzyń ma nawet wyciąg taśmowy dla najmłodszych. W przerwie od szusowania można skorzystać z ciekawej oferty kulinarnej na obu stokach, oczywiście w atrakcyjnej cenie. 

Tym, którzy nie jeżdżą na nartach i nie gustują w kulinariach pozostaje to, co w Bieszczadach dobre jest o każdej porze roku – piesze wędrówki i przepiękna Wetlina . W 2025 szlaki są niezaśnieżone, do przejścia. Na trasach rowerowych można spotkać rowerzystów. Na Sanie zapaleńcy w woderach kuszą muchami pstrąga tęczowego. Takie to teraz Bieszczady. Za niewielką kasę warto się przekonać. Można mało stracić, a wiele zyskać.

Krzysztof Boguń

 

Tagi:

podróże ,  ferie ,  Bieszczady , 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót