Moja mama, chociaż drobnej budowy ciała, mentalnie bardziej przypominała Horpynę, niż Helenę Kurcewiczówną z powieści "Ogniem i mieczem" Henryka Sienkiewicza. Ona trzęsła domem i naszą męską trójką. Ani ojciec, ani ja z bratem, nigdy nie mieliśmy zbyt dużo do powiedzenia. Dopiero po jakiś dziesięciu latach ich małżeństwa, ojciec zaczął się mamie stawiać i z tego powodu razem z bratem, stawaliśmy się świadkami ich kłótni. Na szczęście nie dochodziło do żadnych rękoczynów, były to raczej potyczki słowne, ale momentami bardzo przykre. Mama o wszystko miała pretensję do ojca. O to, że padał deszcz a on nie przykrył plastikowych krzeseł na tarasie, albo że było sucho i trawa na ogrodzie wysycha, chociaż z rana ją podlewał. Kiedy po całym dniu pracy w warzywniku, przysiadł na schodkach, by w końcu odpocząć, wykrzykiwała, że wszystko na jej głowie, a panisko rozpłaszczył się na schodach i marzy o niebieskich migdałach.
Kiedy obaj chodziliśmy już do średniej szkoły, do mojego o dwa lata młodszego brata miała pretensję, że za bardzo interesuje się dziewczynami, a za mało nauką. Do mnie znowu na odwrót, że siedzę z nosem w książkach - Znalazł byś sobie jakąś dziewczynę i tak profesorem nie zostaniesz - mówiła. No i wykrakała, profesorem nie zostałem. Skończyłem politechnikę i założyłem hurtownię olejów i smarów. Trafiłem w punkt, bo w okolicach takiej hurtowni nie było i klienci zaczęli ustawiać się do mnie w kolejce. Hurtownia była zlokalizowana na działce rodziców, więc mama była u mnie częstym gościem. Nie przychodziła po to, żeby się spytać jak mi idzie, ale w innym celu - Wytłumacz temu staremu durniowi, że marchewki się nie przerywa, tylko rzadko się sieje - krzyczała nie zważając na klientów.
Po dwóch latach, kiedy stanąłem twardo na nogach, wynająłem kawałek placu, wraz z magazynem od firmy budowlanej i przeniosłem tam swoją działalność. Wynająłem również mieszkanie w pobliskim bloku i wyprowadziłem się od rodziców.
Po jakimś czasie brat zrobił to samo. Poznał kobietę swojego życia i się z nią ożenił. Nie chciał mieszkać razem z rodzicami. Wynajęli mieszkanie i w tam przyszedł na świat ich synek. Nasz rodzinny dom zrobił się pusty, chociaż nie musiał. Mama spała w sypialni na piętrze, ojciec w pokoju gościnnym na dole. Kuchnia była wspólna, ale każde gotowało sobie osobno. Mama ojcu nie odpuszczała i przy każdej nadarzającej się okazji go prowokowała. Czasem miałem takie wrażenie, że chciała doprowadzić do tego, żeby ją uderzył.
Do mojej pracy mama nie przychodziła, ponieważ wyraźnie jej tego zabroniłem. Za to co jakiś czas pojawiała się w moim mieszkaniu i wylewała swoje żale na ojca. Kiedy jej tłumaczyłem, że gdyby była inna, gdyby nie traktowała wszystkich z góry, a chciałaby normalnie z nami porozmawiać, nie miałaby tych problemów co ma teraz. Wybiegała wtedy z płaczem i nie odzywała się do mnie przez kilka dni.
Kiedy mama dowiedziała się, że spotykam się z Beatą, i że moja kobieta ma trzyletnią córeczkę Zuzię, wpadła w furię. Nie dała sobie wytłumaczyć, że to nie jest Beaty wina, że były mąż ją zostawił i odszedł do innej, a ją zostawił bez środków do życia, nie płacąc nawet alimentów na dziecko.
- Żeby jej noga w moim domu nie postała - powiedziała do mnie na odchodne.
Odpowiedziałem jej wtedy, że ona nie będzie mi życia układać i ożenię się z kim ja będę chciał, A jeżeli to się jej nie podoba, to możemy sobie nawet dzień dobry nie mówić.
Przez pół roku nie odbierałem od mamy telefonów. Kiedy przyjeżdżała do mnie, mówiłem, że właśnie muszę wyjść, bo mam coś pilnego do załatwienia. Przed wigilią przysłała mi wiadomość, że chciałaby abym przyszedł się z nimi opłatkiem podzielić. Odpisałem, że wyjeżdżam z Beatą na święta do jej rodziców. Napisałem również, że za 7 miesięcy zostanie babcią.
Zamieszkaliśmy z Beatą razem. Kupiłem dom do remontu, ponieważ moje mieszkanie nie było zbyt duże. Ślub postanowiliśmy wziąć na wiosnę. Po ślubie planowaliśmy zamieszkać w nowym domu, a to mieszkanie wynająć. 22 marca były imieniny Beaty. Wieczorem, bez zapowiedzi przyjechała mama z ojcem. Ojciec wręczył Beacie wiązankę kwiatów, a mama podarowała jej srebrną bransoletkę. Zuzia dostało od niej lalkę. Ojciec na osobności powiedział mi, że mama się zmieniła. Dokucza mu jeszcze od czasu do czasu, ale już nie tak jak przedtem.
Nie wiem, co miało wpływ na zmianę u mamy. Czy to, że ja w końcu się jej postawiłem i zagroziłem zerwaniem z nią wszelkich stosunków rodzinnych, czy sama zrozumiała, że jej walka z wiatrakami nie ma najmniejszego sensu. A może przestraszyła się samotności, jaka by ją czekała. Cieszę się, że tak się stało. Cieszę się również z tego, że znalazłem swoje miejsce na Ziemi, i że już nie jestem sam.
Michał